O niebezpieczeństwie zamknięcie cieśniny Ormuz mówił kilka dni temu specjalizujący się w tematyce Bliskiego Wschodu ekspert Warsaw Enterprise Institute Andrzej Talaga, pytany w wywiadzie dla portalu Fronda.pl o możliwe konsekwencje eskalacji na Bliskim Wschodzie dla Polski i Europy.

- „Już sam fakt, że toczy się tam wojna i może dojść do zamknięcia cieśniny Ormuz, przez którą ropę eksportuje Kuwejt, Irak, Bahrajn czy Zjednoczone Emiraty Arabskie, powoduje niepewność na rynkach i wzrost cen ropy. Wskutek tej wojny już płacimy więcej za benzynę, a gdyby cieśnina Ormuz została zablokowana, płacilibyśmy jeszcze więcej, co oznacza wzrost cen energii, a w konsekwencji inflację”

- wyjaśnił.

O możliwości zamknięcia cieśniny irańska agencja IRINN informowała już 14 czerwca, po rozpoczęciu skierowanej przeciw Iranowi operacji Izraela. Dziś, po bezpośrednim włączeniu się USA w działania wojenne, zagrożenie to stało się jeszcze bardziej realne.  

Przywołując opinie ekspertów, „Rzeczpospolita” zauważa, że zamknięcie cieśniny mogłoby spowodować wzrost ceny ropy nawet do 120-130 dolarów za baryłkę. Ostatnio taki poziom odnotowano po napaści Rosji na Ukrainę. W konsekwencji, na polskich stacjach paliw cena litra benzyny zbliżyła się w pewnym momencie do 8 zł. Wedle ekonomisty z Wyższej Szkoły Niederrhein w Mönchengladbach prof. Gerrita Heinemanna jednak, teraz sytuacja byłaby jeszcze gorsza, jak „koronawirus i Władimir Putin razem wzięci”.

- „W jednej chwili powróciłyby wszystkie kryzysy, które dopiero co przezwyciężyliśmy”

- stwierdził prof. Gerrit w rozmowie z „Bildem”.