W ub. tygodniu Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy rozbiło siatkę przestępców, którzy stworzyli ogromny mechanizm korupcyjny, uderzający w strategiczne przedsiębiorstwa energetyczne. Podejrzanych jest siedem osób, którym wręczonych miało zostać około 100 mln dol. łapówek. Jeden z głównych podejrzanych Timur Mindicz nie został jednak zatrzymany, bo w ostatniej chwili opuścił kraj. W nocy z 9 na 10 listopada przekroczył ukraińsko-polską granicę.
- „Podróż odbył czarnym Mercedesem S-350, wynajętym w lwowskiej firmie transportowej specjalizującej się w dyskretnych przewozach dla klientów unikających niepożądanej uwagi. Został wcześniej ostrzeżony o zbliżającej się rewizji w jego domu prowadzonej przez agentów antykorupcyjnej NABU, co pozwoliło mu uciec, zanim służby zdążyły zapukać do drzwi”
- relacjonuje w mediach społecznościowych Leszek Miller.
- „10 listopada Mindicz spędził w Warszawie: zameldował się w luksusowym hotelu Raffles Europejski, modlił się w synagodze Chabad-Lubawicz, a następnie – jakby była to rutynowa podróż biznesowa odleciał do Tel Awiwu Boeingiem 737-800 czarterowej izraelskiej linii Sundor. Ukraińskie źródła nie podały nazwy lotniska, ograniczając się do wzmianki o locie z Polski do Izraela, lecz w praktyce takie czartery realizowane są wyłącznie z Lotniska Chopina w Warszawie. Na Okęciu Mindicz przeszedł standardową odprawę paszportową, a system Straży Granicznej rejestruje dane pasażerów z taką precyzją, że nawet gdyby ktoś próbował wylecieć gołębiem pocztowym, system i tak by go odnotował. Ukraińskie władze nie złożyły oficjalnego żądania zatrzymania Mindicza, dlatego dla SG był on zwykłym podróżnym, a nie osobą poszukiwaną”
- dodaje.
Wątpliwości byłego premiera budzi milczenie polskich władz w tej sprawie.
- „Osoba podejrzana o udział w kradzieży dziesiątek milionów dolarów wjeżdża do Polski, nocuje w sercu Warszawy, przechodzi odprawę na naszym lotnisku i odlatuje do Izraela bez najmniejszej przeszkody. Nikt nie zadaje pytań, a wszyscy zachowują się, jakby nic się nie wydarzyło. Państwo polskie wystawia się na pośmiewisko – i to dobrowolnie”
- stwierdził Miller.
- „Z kluczowych pytań wyłania się jedno: Czy Polska została poinformowana przez Ukrainę o ucieczce osoby zamieszanej w jedną z najgłośniejszych afer korupcyjnych ostatnich lat? Czy też wręcz przeciwnie – otrzymała prośbę o zapewnienie bezpiecznego korytarza tranzytowego dla kogoś, kogo zniknięcie jest dla Kijowa politycznie bardzo wygodne? Jeśli Polska otworzyła korytarz tranzytowy dla człowieka uciekającego z miejsca największej afery korupcyjnej na Ukrainie, to mówimy już nie o naiwności, lecz o współudziale. A współudział w cudzej aferze zawsze kończy się jedną rzeczą: własnym skandalem”
- dodał.
Według ukraińskich źródeł, Timur Mindicz – postać centralna w świeżo ujawnionej aferze korupcyjnej i przyjaciel prezydenta Zełenskiego – przekroczył granicę ukraińsko-polską w nocy z 9 na 10 listopada o godzinie 2:09. Podróż odbył czarnym Mercedesem S-350, wynajętym w lwowskiej…
— Leszek Miller (@LeszekMiller) November 16, 2025
