Na początku listopada podpisano w Rzymie nową Kartę Ekumeniczną. To dokument, który opracował wspólnie Kościół katolicki w Europie oraz europejskie wspólnoty prawosławne i protestanckie. Pierwszy raz Kartę podpisano w roku 2001; teraz postanowiono rzecz odnowić i nadać nieco inną treść. Chodzi zarówno o upływ czasu i nową sytuację społeczną, jak i o 1700. rocznicę ważnego dla wszystkich chrześcijan Soboru Nicejskiego.
Zostawiam na marginesie to, co zapisano w Karcie Ekumenicznej na temat relacji pomiędzy chrześcijanami – to temat na zupełnie odrębną refleksję; musi ustąpić w obliczu znacznie bardziej palącego problemu. Jest w Karcie jeden akapit, który szokuje szczególnie – nie dotyczy jednak protestantyzmu czy prawosławia, ale… judaizmu.
Ktoś zapyta: dlaczego w ogóle Karta Ekumeniczna zajmuje się Żydami? Jeszcze na II Soborze Watykańskim te sprawy były przecież wyraźnie rozdzielone. Vaticanum II przyjęło dekret o ekumenizmie „Unitatis redintegratio” – a oprócz tego osobną deklarację „Nostra aetate” o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskim, w tym do judaizmu. Jednak w 1974 roku Stolica Apostolska powołała do życia Komisję ds. Kontaktów Religijnych z Żydami, która została włączona do Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan. Decyzja wątpliwa, ale zapadła; stąd odniesienia do Żydów w Karcie Ekumenicznej.
Nie o samą zasadę ich włączania w obręb ekumenizmu chodzi, ale o konkretne zapisy. Czytamy tam na przykład: „Naród żydowski nie został nigdy zastąpiony przez Kościół chrześcijański, hebrajska Biblia nie została nigdy zastąpiona przez Nowy Testament, pierwsze Przymierze nie zostało nigdy zastąpione przez nowe”. Uwagę zwraca zwłaszcza ostatnie sformułowanie. Jak to możliwe, że „pierwsze Przymierze nie zostało nigdy zastąpione przez nowe”? Przecież całe nauczanie Kościoła katolickiego mówi o tym, że to właśnie Kościół jest „nowym Izraelem”. „To jest bowiem kielich Krwi mojej, nowego i wiecznego przymierza”, mówi kapłan podczas Mszy świętej. Ojcowie i Doktorzy, Sobory i papieże – przez dwa tysiące lat uczono, że stare przymierze znalazło swoje wypełnienie w Kościele. Nawet wspomniana „Nostra aetate” mówi, że Kościół jest „nowym Ludem Bożym”, co jasno wskazuje na zastąpienie „starego” ludu. Ta nauka jest oczywista dla każdego katolika – a jednak Karta Ekumeniczna twierdzi, jakoby pierwsze Przymierzenie zostało nigdy zastąpione przez nowe.
Kartę Ekumeniczną przygotowywały dwa zespoły, katolicki oraz protestancko-prawosławny. Główną rolę w zespole katolickim odgrywał metropolita Łodzi, kardynał Grzegorz Ryś. Hierarcha nie podpisał wprawdzie Karty, bo uczynił to w imieniu Kościoła abp Gintaras Grusas z Litwy, jako przewodniczący organizacji zrzeszającej europejskie episkopaty. Kardynał Ryś był jednak obecny na uroczystościach w Rzymie związanych z Kartą, spotkał się z papieżem. Nie ma wątpliwości, że sformułowania zapisane w Karcie odpowiadają jego woli i oczekiwaniom; mówiąc o dokumencie w mediach wzywał nawet do jego implementowania w każdej parafii.
Znając tę rolę, treść Karty nie może nas już dziwić. Przecież to właśnie łódzki metropolita od lat walczy z teologią zastępstwa, czyli nauką Kościoła o zastąpieniu Izraela przez Kościół katolicki. Swego czasu mówił nawet, że Kościół odrzucił tę teologię tak daleko, jak tylko mógł. Problem w tym, że… nic takiego nigdy się nie wydarzyło. Dla katolików wiążące są oficjalne dokumenty Magisterium. Tymczasem te dokumenty nie reprezentują odrzucenia teologii zastępstwa – bo nie mogą, jako że jest to stała i przez to niezmienna część katolickiej teologii. Kardynał Ryś, mówiąc krótko, bazuje na własnych wyobrażeniach i oczekiwaniach; albo też metodą faktów dokonanych próbuje przeforsować wrażenie nowej nauki, której jednak wcale nie ma. Łódzki purpurat może odwołać się tylko do dokumentu z 2015 roku, który stworzyła wspomniana wcześniej Komisja ds. dialogu z Żydami. Problem w tym, że tamten dokument, choć mówi krytycznie o teologii zastępstwa, to… tylko o takiej, która przedstawiałaby Żydów jako „odrzuconych przez Boga”. Innymi słowy, nauczanie Kościoła jest krytyczne wobec bardzo ściśle dookreślonej teologii zastępstwa – ale nie wobec teologii zastępstwa w ogóle.
Od wielu lat krytykuję dryf Kościoła katolickiego w Niemczech, który zaczyna głosić własne fantazje w miejsce solidnej doktryny. Mam nadzieję, że to samo nie grozi nam również w Polsce – na początku w sprawie judaizmu.
