Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Do polskich szkół trafią setki tysięcy dzieci ukraińskich. Jak zamierzamy poradzić sobie z tym wyzwaniem od strony logistycznej i językowej? W jakim języku będą uczyć się te dzieci?
Przemysław Czarnek, szef Ministerstwa Edukacji i Nauki: Jak w każdym kraju. Jeśli przyjeżdżają do niego obcokrajowcy, to uczą się języka kraju, do którego przyjeżdżają. Tak i Ukraińcy w Polsce będą uczyć się języka polskiego w pierwszej kolejności, a następnie będą wchodzić do polskiego systemu oświaty i uczyć się po polsku. Tutaj nie mam żadnych wątpliwości. Takie założenia towarzyszą na od początku wojny na Ukrainie.
Są obok tego oczywiście projekty dotyczące szkół sobotnio-niedzielnych, takich, jakie mają na przykład Polacy w Stanach Zjednoczonych, Francji i innych krajach świata. Ale to są już przede wszystkim decyzje i działania państwa ukraińskiego. My służymy pomocą. Natomiast jeśli chodzi o polski system oświaty, to Ukraińcy wchodzą do tego systemu i uczą się po polsku.
Historia polsko-ukraińska naznaczona jest wieloma trudnościami. Czy kwestia wyjaśnienia tych trudnych sytuacji znajdzie odzwierciedlanie w nauczaniu uczniów ukraińskich historii?
Odpowiem pewnym przykładem, z którym miałem okazję zetknąć się osobiście. Otóż w jednym z liceów w województwie mazowieckim brałem udział w spotkaniu z młodzieżą z klasy pierwszej tego liceum, która aktywnie współpracuje z Caritasem na polu pomocy Ukraińcom. Sporo dzieci ukraińskich zostało już przyjętych do tej szkoły. W tej klasie jest również Ukrainka, która jest tam już kilka lat. Razem z rodzicami przyjechała wcześniej. Mówiła, że ma łzy w oczach, kiedy widzi, w jaki sposób, z otwartym sercem, przyjmujemy jej rówieśników w polskich szkołach i że zapomnieliśmy o tej trudnej historii.
Odpowiedziałem, że wcale nie zapomnieliśmy o tej trudnej historii. Tylko nie ma ona oddziaływania w zakresie pomocy obecnym pokoleniom Ukraińców. Ale równolegle to właśnie teraz jest ten moment, w którym musimy naprawiać nasze relacje, przede wszystkim wymagając od Ukraińców wzajemności. Na polskiej ziemi są pomniki ku pamięci ludności cywilnej, która zginęła w latach 1942-1944. Są mogiły poległych Ukraińców. Natomiast nasi przodkowie, nasi rodacy, są pochowani gdzieś pod zbożem, na którym kładziemy wieńce. Żądamy wzajemności w relacjach polsko-ukraińskich i to jest ten czas, kiedy będziemy tej wzajemności żądać. My naszej historii się nie wstydzimy. A skoro się jej nie wstydzimy, to będziemy jej nauczać również Ukraińców w Polsce, tak jak wszystkich, którzy wchodzą do polskiego systemu oświaty.
Od przyszłego roku szkolnego w szkołach będzie nauczany nowy przedmiot: Historia i Teraźniejszość. Jak ocenia Pan Minister duży szum medialny wokół podręcznika do HiT autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego?
Jest to przede wszystkim skandal. Żaden podręcznik nie spotykał się dotąd z taką krytyką, jak podręcznik do Historii i Teraźniejszości i to nie z powodu jego formy bądź treści, ale przede wszystkim z powodu tego, że w ogóle jest taki przedmiot jak Historia i Teraźniejszość. Czyli historia najnowsza, która będzie wykładana wszystkim uczniom, niezależnie od tego, czy będą potem zdawali historię na maturze, czy też nie.
Tak niezdrowej sytuacji wokół podręczników nigdy w Polsce nie widzieliśmy. Przecież podręcznik prof. Roszkowskiego jest jednym z kilku, które będą dostępne na rynku. W tej chwili opiniowane są podręczniki Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych i Oświatowca, przedłożone ministerstwu znacznie później. Mamy więc w sumie już trzy podręczniki. My nie nakazujemy przecież używania tego czy innego podręcznika, tylko dopuszczamy do użytku. O tym, czy dany podręcznik będzie używany, decydują nauczyciele.
Ta histeria wokół podręcznika prof. Roszkowskiego jest całkowicie niezrozumiała. Wydaje się, że wynika ona z kilku powodów. Są to jednak powody kompromitujące tych, którzy powołując się na nie krzyczą na prof. Roszkowskiego. To już nie jest krytyka wyłącznie jakiejś konkretnej treści, ale haniebny atak na wybitnego profesora.
Część mediów „bulwersują” fragmenty podręcznika do HiT prof. Roszkowskiego mówiące o próbach marginalizacji religii lub dominujących w środowiskach naukowych trendach lewicowych. Jak odniósłby się Pan do tego rodzaju twierdzeń?
Niestety to są znaki naszych czasów i symbole dzisiejszej Unii Europejskiej, Zachodu w ogóle, który odchodzi od swoich fundamentów, otwarcie zwalcza chrześcijaństwo. Lewactwo i siły lewicowo-liberalne, które rządzą Unią Europejską od wielu lat, są właśnie takie. Dotyczy to też tzw. chadecji, która rządziła Europą przez wiele lat. To politycy w istocie lewicowi, jak np. Angela Merkel, tylko z naszywką chrześcijańskiej demokracji, która od dawna chrześcijańska już nie jest, a i jej demokratyczność rodzi wiele wątpliwości. Pisze o tym zresztą prof. Roszkowski w swoim podręczniku.
Rzeczywiście jest to jednak symbol naszych czasów. Dzisiaj (rozmowa została aprzeprowadzona w piątek 22. lipca – red.) razem z naszymi przyjaciółmi z Włoch mamy konferencję o wartościach europejskich i zarządzaniu różnorodnością w Europie. Ja twierdzę, że jeśli Europa nie wróci do swoich podstawowych wartości i do swoich zasad traktatowych, takich jak realna zasada solidarności i realna zasada równości oraz praworządności, to upadnie. A taki upadek jest najgorszym scenariuszem i to dla wszystkich.
Czy nadszedł już czas, aby w polskiej edukacji nastąpił ostateczny rozbrat ze stosowaną od lat pedagogiką wstydu?
Albo zrobimy to teraz, co właśnie robimy, albo dalej będziemy pogrążać się w jakichś kompleksach, których jako Polacy nie powinniśmy mieć.
Podam taki błahy ale wymowny przykład: kiedy jechałem do Włoch, to pytano mnie, czy będę przemawiał oficjalnie po włosku. Już samo to pytanie świadczy o tym, że jesteśmy narodem zakompleksionym. Ja wówczas odpowiadam: czy widział ktoś ministra włoskiego, który przyjeżdża do Polski i mówi po polsku? Nawet jeśli umiałby mówić po polsku?
Tymczasem my żadnych kompleksów nie powinniśmy mieć, ponieważ jesteśmy obrońcami chrześcijańskiej Europy i to wielokrotnymi. Dzięki nam Polakom ta Europa jest jeszcze w jakimś stopniu chrześcijańska i jako tako trzyma się swoich korzeni – bardziej na środkowym Wschodzie niż na Zachodzie. Trzeba po prostu uczyć Polaków o tym, kim byliśmy przez wiele wieków, a zwłaszcza kim byliśmy w XX wieku, żeby z tych kompleksów wyjść.
Wojna na Ukrainie stawia nowe wyzwania dla nauczania obsługi broni i właściwych zachowań w wypadku konfliktu zbrojnego na terenie Polski. Czy znajdzie to odzwierciedlenie w polskich szkołach?
W ramach Edukacji dla Bezpieczeństwa wracamy do wiedzy na temat broni, jej używania i obsługi, po to, abyśmy mogli się bronić. Ukraińcy pokazują, że trzeba umieć się bronić. Gdyby oni nie umieli się bronić, to Kijów byłby dawno zajęty, a w tamtejszym pałacu prezydenckim siedziałby jakiś namiestnik Putina, a Zachód nie pomagałby Ukrainie, bo nie byłoby już komu pomagać.
Widząc, że historia wcale się nie zakończyła, ale ponownie zatacza koło, musimy wrócić chociażby do tej wiedzy, którą ma nasze pokolenie. Uczyliśmy się Przysposobienia Obronnego w podstawówce, w szkole średniej, strzelaliśmy na strzelnicach. Do tego trzeba wrócić. Te elementy tj. budowy broni, obsługi broni, a także używania broni będą wracać już w pierwszej klasie szkoły ponadpodstawowej. Dzisiaj mamy takie możliwości, że nie trzeba wcale prawdziwej strzelnicy, która może być niebezpieczna. Są strzelnice wirtualne, które świetnie oddają rzeczywistość, a są zupełnie bezpieczne dla uczniów. Wcale przy tym dużo nie kosztują. Z ministrem Kamilem Bortniczukiem pracujemy nad tym, aby program wirtualnych strzelnic w całej Polsce był oczywiście upowszechniony.
A jak wygląda kwestia planowanych ograniczeń w wystawianiu długoterminowych zwolnień z Wychowania Fizycznego?
Pracujemy nad tym, aby powstrzymać wystawianie zwolnień, które są nieadekwatne do sytuacji dziecka. Dzisiaj dzieci potrzebują odbudowy kondycji fizycznej.
Trzeba eliminować zwolnienia, które są wystawiane na prośbę rodzica, a nie z powodu realnych schorzeń ucznia. Stąd pomysł ministerstwa sportu, żeby zwolnienia długoterminowe wystawiali tylko specjaliści innych, aniżeli medycyna rodzinna, właściwych specjalności. Zwolnienia krótkoterminowe pozostaną oczywiście nadal w gestii szeroko dostępnych lekarzy rodzinnych. Ale jak ktoś ma mieć zwolnienie na pół roku albo na rok, to powinno być to zwolnienie wystawione przez specjalistę z danej dziedziny. Ograniczy to w pewnym stopniu nadużycia, które są z tym związane. Istotną rolę przy zmianie tych przepisów musi odegrać ministerstwo zdrowia ze swoją znajomością realiów pracy lekarzy.
Czy organizacje pozarządowe promujące proobronne wychowanie młodzieży mogą liczyć na wsparcie resortu edukacji?
W poniedziałek (25. lipca – red.) ogłaszamy asygnowanie 60 mln złotych na granty dla organizacji pozarządowych zajmujących się szeroko pojętą edukacją i wychowaniem. Do nich należą również organizacje proobronne, które będą mogły się o te granty ubiegać.
Czy zostały już podjęte odpowiednie środki przeciwko Super Expressowi i Platformie Obywatelskiej w związku z przeinaczeniem Pańskiej wypowiedzi na temat jedzenia w restauracjach?
Zostały wysłane wezwania do Super Expressu i do Platformy Obywatelskiej. Ponieważ z Super Expressu nie otrzymaliśmy na razie żadnej odpowiedzi, to jeszcze ten tydzień damy tej redakcji na zastanowienie się. W przeciwnym razie będziemy szli z Super Expressem do sądu, podobnie jak z Platformą Obywatelską.
Uprzejmie dziękuję Panu Ministrowi za rozmowę i poświęcony czas.