Oczekuję zmartwychwstania umarłych

I życia przyszłego wieku.

(Nicejsko-Konstantynopolitańskie Wyznanie Wiary)

Nasz smutek po umarłych bliskich byłby bezgraniczny i nieutulony, gdyby Bóg nie dawał nam życia wiecznego. Życie nasze byłoby bezcelowe, gdyby kończyło się śmiercią. Jaka korzyść byłaby wtedy z cnoty i dobrych uczynków? Rację mieliby wtedy ci, którzy mówią: "Jedzmy i pijmy, ponieważ jutro pomrzemy!" . Lecz człowiek został stworzony dla nieśmiertelności, a swoim zmartwychwstaniem Chrystus otworzył bramy Królestwa Niebieskiego, wiecznego szczęścia dla tych, którzy w Niego wierzyli i żyli sprawiedliwie. Ziemskie nasze życie jest przygotowaniem do życia przyszłego, a przygotowanie to kończy się wraz ze śmiercią. "Ludzie muszą raz umrzeć, a potem następuje sąd" . Człowiek zostawia wtedy wszystkie swoje ziemskie troski; ciało się rozkłada, aby wstać na nowo przy Powszechnym Zmartwychwstaniu.

Lecz dusza jego żyje nadal, i ani na chwilę nie przerywa swojej egzystencji. Wielokrotne objawienia się umarłych w pewnym stopniu pokazały nam, co się dzieje z duszą, gdy opuści ona ciało. Gdy przestaje ona widzieć oczyma ciała, zaczyna widzieć oczyma duchowymi.

Św. Teofan Zatwornik w liście do swojej umierającej siostry pisze: "Przecież nie umrzesz. Ciało twoje umrze, a ty przejdziesz w inny świat, żywa, pamiętająca samą siebie i poznająca cały okrążający cię świat" .

Po śmierci dusza jest nie mniej, lecz bardziej żywa i świadoma niż przed śmiercią. Św. Ambroży Mediolański naucza: "Z tego powodu, że dusza pozostaje po śmierci żywa, pozostaje dobro, które nie ginie wraz ze śmiercią, lecz rośnie. Dusza nie jest powstrzymywana żadnymi przeszkodami stawianymi przez śmierć, lecz jest bardziej aktywna, gdyż działa w swojej własnej sferze, bez żadnego związku z ciałem, które jest dla niej bardziej ciężarem niż korzyścią" .

Św. abba Doroteusz, ojciec monastycyzmu z Gazy z VI wieku, podsumowuje nauczanie wczesnych Ojców na ten temat: "Albowiem, jak mówią Ojcowie, dusze pamiętają wszystko, co było tutaj, i słowa, i czyny, i myśli, i niczego z nich nie mogą wtedy zapomnieć. A to, co mówi się w psalmie: w ten dzień zginą wszystkie myśli ich , mówi się o myślach dotyczących świata tego, to znaczy budowania, majątku, rodziców, dzieci i wszelkich transakcji. Wszystko to, wraz z wyjściem duszy z ciała, ginie (...). To zaś, co uczyniła ona odnośnie cnoty lub namiętności, wszystko to pamięta i nic z tego dla niej nie ginie (...). I niczego, jak powiedziałem, nie zapomina dusza z tego, co uczyniła na tym świecie, lecz pamięta wszystko po wyjściu z ciała, przy czym jeszcze jaśniej i wyraźniej, jako wolna od jarzma ziemskiego ciała" .

Wielki ojciec monastycyzmu z V wieku św. Jan Kasjan bardzo wyraźnie naucza o czynnym stanie duszy po śmierci ciała, w odpowiedzi wczesnym heretykom, którzy wierzyli, że dusza po śmierci jest nieświadoma. "Dusze po rozłączeniu z ciałem nie pozostają bezczynne, ani nie pozostają bez świadomości; dowodzi tego przypowieść ewangeliczna o bogaczu i Łazarzu (...). Dusze umarłych nie tylko nie tracą swojej świadomości, ale nie tracą również i swoich skłonności, to jest nadziei i strachu, radości i smutku, i zaczynają już smakować coś z tego, czego oczekują dla siebie na Powszechnym Sądzie (...). Stają się bardziej żywe i jeszcze gorliwiej oddają się wysławianiu Boga. I rzeczywiście, jeżeli rozważywszy świadectwa Pisma Świętego o naturze samej duszy, według miary naszego rozumienia trochę pomyślimy, to czyż nie będzie, nie powiem - skrajną głupotą, lecz przynajmniej szaleństwem - chociaż odrobinę podejrzewać, że najbardziej drogocenna część człowieka (to znaczy dusza), w której, wedle błogosławionego Apostoła zamyka się obraz Boży i podobieństwo , po zrzuceniu owej cielesnej niezdarności w której znajduje się ona w teraźniejszym życiu, staje się jak gdyby nieświadoma - ta, która zawiera w sobie całą siłę rozumu i swoją obecnością sprawia, że nawet niema i nieświadoma materia naszego ciała zaczyna odczuwać? Dlatego wynika stąd, i wymaga tego natura samego rozumu, aby duch po zrzuceniu owej cielesnej niezdarności, która go teraz osłabia, doprowadził swoje siły umysłowe do lepszego stanu, odnowił je jako czystsze i subtelniejsze, a nie został ich pozbawiony" .

Dzięki współczesnym doświadczeniom "pośmiertnym" ludzie są wstrząsająco świadomi tego, iż dusza zachowuje świadomość po śmierci, i że jej zdolności umysłowe poprawiają się i wyostrzają. Lecz sama ta świadomość nie wystarczy, aby ochronić kogoś znajdującego się w tym stanie przed oszustwem objawień sfery "pozacielesnej"; wymaga to znajomości pełnej chrześcijańskiej nauki na ten temat.

Początek wizji duchowej

Owa wizja duchowa często rozpoczyna się u umierających jeszcze przed śmiercią, gdy wciąż jeszcze widząc otaczających ich ludzi, a nawet rozmawiając z nimi, widzą też coś, czego tamci nie widzą.

To doświadczenie umierających obserwowano na przestrzeni wieków, i przypadki takie nie są niczym nowym. Niemniej to, co powiedziano wyżej (w rozdziale pierwszym, w części drugiej) powinno być powtórzone i tutaj: tylko w danych przez łaskę Bożą przypadkach odwiedzin, gdy sprawiedliwym pojawiają się święci i Aniołowie, możemy być pewni, że to rzeczywiście przychodzą istoty z innego świata. W normalnych przypadkach, gdy umierająca osoba zaczyna widzieć umarłych krewnych i przyjaciół, doświadczenie to jest zapewne czymś w rodzaju "naturalnego" wprowadzenia do świata niewidzialnego, do którego ma właśnie wchodzić; prawdziwa natura obrazów umarłych, które się wtedy ukazują, znana jest zapewne tylko Bogu - i nie mamy tutaj potrzeby w to wnikać.

Najwyraźniej Bóg daje to doświadczenie jako najbardziej oczywisty sposób powiadomienia umierającej osoby o tym, że inny świat nie jest w końcu całkowicie obcym miejscem, że życie w innym świecie także charakteryzuje się miłością, którą człowiek żywi ku swoim bliskim. Św. biskup Teofan wzruszająco wyraża to w słowach skierowanych do umierającej siostry: "Spotkają tam ciebie tato i mama, bracia i siostry. Pokłoń się im i przekaż im nasze pozdrowienia - i poproś ich o modlitwę za nas. Okrążą cię twoje dzieci i powitają radośnie. Lepiej ci będzie tam niż tutaj".

Spotkanie z duchami

Gdy dusza wyjdzie z ciała, znajduje się pośród innych duchów, dobrych i złych. Zazwyczaj ciągnie ku tym, które są jej bliższe duchowo, i jeśli będąc w ciele była pod wpływem niektórych z nich, pozostanie w zależności od nich i po wyjściu z ciała, niezależnie od tego, jak nieprzyjemne mogą się one okazać przy spotkaniu.

Jest to poważne ostrzeżenie, że inny świat, choć nie będzie dla nas zupełnie obcy, nie będzie też po prostu przyjemnym spotkaniem z ukochanymi w "kurorcie" szczęścia, lecz spotkaniem duchowym, które przebada skłonności naszej duszy nabyte w tym życiu - czy lgnie ona bardziej ku Aniołom i świętym poprzez cnotliwe życie i posłuszeństwo Bożym przykazaniom, czy też poprzez swoje niedbalstwo lub niewiarę dopasowała się bardziej do towarzystwa duchów upadłych. Dobrze powiedział św. Teofan Zatwornik , że nawet badanie na mytarstwach powietrznych może okazać się nie tyle oskarżeniem, ile pokusą.

Podczas gdy fakt osądu w przyszłym życiu nie podlega wątpliwości - zarówno sądu szczegółowego natychmiast po śmierci, jak i Sądu Ostatecznego na końcu świata - zewnętrzny wyrok Boży będzie jedynie odpowiedzią na wewnętrzną skłonność wobec Boga i istot duchowych, którą rozwinęła w sobie dusza.

Pierwsze dwa dni po śmierci

Przezpierwsze dwa dni dusza cieszy się względną swobodą i może odwiedzać drogie jej miejsca na ziemi, lecz trzeciego dnia przenosi się do innych sfer.

Tutaj św. arcybiskup Jan powtarza nauczanie znane Cerkwi od IV wieku, gdy Anioł towarzyszący św. Makaremu Aleksandryjskiemu na pustyni wyjaśnił mu cerkiewne modlitwy za duszę zmarłego na trzeci dzień po śmierci: "Gdy na trzeci dzień przynoszona jest w Cerkwi ofiara, to dusza umarłego otrzymuje od strzegącego ją anioła ulgę w boleści, jaką czuje po rozłączeniu z ciałem (...). Albowiem w ciągu pierwszych dwóch dni pozwala się duszy, wraz ze znajdującymi się przy niej Aniołami, chodzić po ziemi, dokąd zapragnie. Dlatego dusza kochająca ciało czasami tuła się obok domu, w którym rozłączyła się z ciałem, czasami obok grobu, w który położono ciało; i w taki sposób spędza dwa dni, jak ptak szukający dla siebie gniazda. A dusza cnotliwa chodzi po tych miejscach, gdzie miała zwyczaj czynić dobro. Na trzeci dzień Ten, Który powstał z martwych, nakazuje, wzorem Swojego zmartwychwstania, wstąpić każdej duszy chrześcijańskiej na niebiosa, aby oddała pokłon Bogu wszystkich i wszystkiego" .

W prawosławnym czynie pochowania umarłych św. Jan Damasceński żywo opisuje stan duszy, która rozstała się z ciałem, lecz wciąż jeszcze znajduje się na ziemi, bezsilnie usiłując skontaktować się z ukochanymi, których widzi: "Jakiejże wielkiej niedoli doświadcza dusza rozłączająca się od ciała! Ileż wówczas płacze, i nie ma się kto nad nią użalić! Wznosząc oczy ku aniołom modli się bezsilnie, ręce ku ludziom wyciągając, pomocnika nie znajduje. Dlatego, umiłowani moi bracia, o krótkim naszym życiu myśląc, prośmy Chrystusa o odpoczynek dla tego, który odszedł i o wielką łaskę dla dusz naszych" .

Św. biskup Teofan Zatwornik, w liście do męża wspominanej wyżej jego umierającej siostry pisze: "Przecież ona sama umrze; ciało umiera, a osoba umierającego pozostaje. Przechodzi tylko w inny porządek życia (...). To nie ją chowają w mogiłę. Jest ona gdzie indziej. Tak samo żywa, jak i teraz. W pierwsze godziny i dni będzie koło was. Tylko nie przemówi, i ujrzeć jej też nie można, ale będzie tutaj. Pomyślcie nad tym. My, którzy pozostajemy, płaczemy nad tymi, którzy odeszli, a im od razu lżej: tamten stan jest szczęśliwszy. Ci, którzy umierali, a potem wprowadzani byli do ciała, uznali je za bardzo niewygodne mieszkanie. I ona to będzie czuła. Jej tam lepiej, a my tu cierpimy, jak gdyby stało się z nią jakieś nieszczęście. Ona zaś patrzy i pewnie się temu dziwi" .

Pamiętajmy jednak, że ten opis pierwszych dwóch dni po śmierci podaje ogólną zasadę, która wcale nie obejmuje wszystkich przypadków. W rzeczywistości większość przypadków przytaczanych z literatury prawosławnej w niniejszej książce nie podlega pod tę zasadę, i to z oczywistej przyczyny: święci, zupełnie nie przywiązani do rzeczy tego świata i żyjący w stałym oczekiwaniu swojego przejścia do innego świata, nie są przyciągani nawet do miejsc swoich dobrych uczynków, lecz natychmiast rozpoczynają swoje wstępowanie na niebo. Inni, jak K.Uekskuell, zaczynają swoje wstępowanie przed wypełnieniem się dwóch dni, z powodu pewnych przyczyn działania Bożej Opatrzności. Z drugiej strony, współczesne doświadczenia "pośmiertne", jakkolwiek by nie były fragmentaryczne, podlegają tej regule całkowicie: stan "poza ciałem" jest jedynie początkiem pierwszego okresu bezcielesnej "wędrówki" duszy do miejsc jej bliskich na ziemi; tylko że żaden z tych ludzi nie pozostawał umarły na tyle długo, by nawet spotkać anioły mające mu towarzyszyć.

Niektórzy krytycy prawosławnego nauczania o życiu po śmierci twierdzą, że takie odchylenia od ogólnej zasady doświadczenia pośmiertnego dowodzą "sprzeczności" w nauczaniu prawosławnym; lecz krytycy tacy rozumieją tutaj wszystko zbyt dosłownie. Opis pierwszych dwóch dni (a także następnych) nie jest w żadnym razie jakimkolwiek dogmatem; jest zaledwie "modelem", który w rzeczywistości wyraża najbardziej powszechny porządek doświadczenia duszy po śmierci. Wiele przypadków, zarówno w literaturze prawosławnej, jak i opisach doświadczeń współczesnych, w których umarli pokazywali się na chwilę żywym w ciągu pierwszych dwóch dni po śmierci (czasami we śnie) stanowi przykład tej prawdy, iż dusza z reguły pozostaje bliska ziemi przez pewien krótki okres czasu . Pod koniec trzeciego dnia (czasami wcześniej) okres ten dobiega końca.

Mytarstwa

W tym czasie (trzeciego dnia), dusza przechodzi przez legiony złych duchów, które zagradzają jej drogę i oskarżają ją o różne grzechy, do których ją same kusiły. Zgodnie z różnymi objawieniami istnieje dwadzieścia takich przeszkód, tak zwanych "mytarstw", i na każdym z nich badana jest jedna lub druga forma grzechu; po przejściu przez jedno, dusza dochodzi do następnego i tylko po szczęśliwym przejściu przez wszystkie może dusza kontynuować swoją drogę nie będąc natychmiast zrzucona w gehennę. Jak straszne są te demony i ich mytarstwa - widać z faktu, że sama Matka Boża, gdy została powiadomiona przez Archanioła Gabriela o swojej nadchodzącej śmierci, błagała swojego Syna, aby wybawił Jej duszę od tych demonów i, w odpowiedzi na Jej modlitwę, Sam Władca Jezus Chrystus objawił się z nieba, aby przyjąć duszę swojej Przeczystej Matki i odprowadzić Ją na niebiosa . Prawdziwie straszny jest trzeci dzień dla duszy tego, który odszedł, z tego powodu szczególnie potrzebuje ona modlitw.

Powyżej, w rozdziale szóstym przedstawione zostały liczne patrystyczne i hagiograficzne teksty na temat mytarstw i nie ma tutaj potrzeby ich mnożyć. Jednak i tutaj możemy zauważyć, że opisy mytarstw tworzą pewien "model" doświadczenia duszy po śmierci, i że indywidualne ich doświadczenia mogą się znacznie różnić. Drobne szczegóły, takie jak ilość mytarstw są, oczywiście, całkiem drugorzędne w porównaniu z pierwszoplanowym faktem, że wkrótce po śmierci duszę naprawdę spotyka sąd (sąd szczegółowy), jako ostateczne podsumowanie "niewidzialnej walki", którą na ziemi prowadziła (lub zaniedbała prowadzić) przeciwko upadłym duchom.

Kontynuując swój list do męża umierającej siostry, św. biskup Teofan Zatwornik pisze:

"Ci, którzy odeszli, wkrótce podejmują trud przejścia przez mytarstwa. Tam będzie jej potrzebna pomoc! Stańcie wtedy z tą myślą i usłyszycie jej krzyk: ‘Pomóżcie’! Na to należy skierować całą uwagę i całą do niej miłość. Myślę, że najprawdziwszym świadectwem miłości będzie, gdy z chwilą odejścia duszy pozostawiwszy troskę o ciało innym, sami odsuniecie się na bok i pozostając w samotności na ile to możliwe, pogrążycie się w modlitwie za nią w jej nowym stanie, w jej nieoczekiwanych potrzebach. Tak rozpocząwszy, pozostawajcie w nieustannym wołaniu do Boga - aby jej pomóc w ciągu sześciu tygodni, a nawet i dalej. W opowiadaniu Teodory woreczek, z którego brali aniołowie, by pozbyć się celników - były to modlitwy jej starca. Tak będzie i z waszymi modlitwami... Nie zapomnijcie tak uczynić... Oto i miłość!".

"Woreczek złota", z którego na mytarstwach aniołowie "płacili długi" błogosławionej Teodory, często był niewłaściwie rozumiany przez krytyków nauczania prawosławnego; czasami błędnie porównuje się go do łacińskiej "nadwyżki zasług" świętych. I tutaj krytycy takowi zbyt dosłownie podchodzą do czytanego przez nich tekstu prawosławnego. W tym miejscu nie chodzi o nic innego, jak tylko o modlitwy Cerkwi za umarłego, w szczególności o modlitwy świętego człowieka i ojca duchowego. Forma, w której zostało to opisane, czego w zasadzie nie ma potrzeby mówić, jest metaforyczna.

Cerkiew Prawosławna uważa naukę o mytarstwach za tak ważną, że odwołuje się do niej w wielu swoich służbach Bożych (patrz kilka cytatów w rozdziale o mytarstwach). W szczególności Cerkiew przedstawia to nauczanie każdemu umierającemu swojemu dziecku; w "Kanonie na odejście duszy" , czytanym przez kapłana przy łożu śmierci każdego z wiernych, są następujące tropariony:

"Uczyń mnie godnym bez przeszkód ominąć, gdy odchodzę z ziemi, powietrznego księcia, gwałciciela, stojącego na strasznych drogach męczącego i nagłego oskarżyciela" .

"Na świętych aniołów święte i drogocenne ręce przenieś mnie, Władczyni, abym skrywszy się pod ich skrzydłami nie widział bezwstydnego, śmierdzącego i mrocznego obrazu biesów" .

"Która zrodziłaś Boga Wszechmocnego, w czas śmierci odsuń ode mnie daleko herszta gorzkich mytarstw, rządcę świata, abym Cię wysławiał na wieki, Święta Bogurodzico" .

W ten sposób prawosławny chrześcijanin umierając jest przygotowany słowami Cerkwi na oczekujące go próby.

Czterdzieści dni

Potem, przeszedłszy szczęśliwie przez mytarstwa i pokłoniwszy się Bogu, w przeciągu kolejnych 37 dni dusza odwiedza przybytki niebieskie i otchłanie piekielne, nie wiedząc jeszcze, gdzie pozostanie, i dopiero na czterdziesty dzień wyznaczone jej zostaje miejsce, w którym przebywa do zmartwychwstania umarłych.

Oczywiście nie ma nic dziwnego w tym, że dusza, przeszedłszy przez mytarstwa i skończywszy na zawsze z rzeczami ziemskimi, powinna następnie zostać wprowadzona do prawdziwie innego świata, w którego jednej części pozostanie na wieczność. Według objawienia, które dał Anioł św. Makaremu Aleksandryjskiemu, modlitwa i wspomnienie umarłych w dziewiąty dzień po śmierci (poza ogólnym symbolizmem dziewięciu chórów anielskich) ma miejsce dlatego, że do tego dnia duszy pokazywane jest piękno Raju, a dopiero potem, przez pozostałe czterdzieści dni, pokazywane są jej męki i okropieństwa piekła, zanim zostanie jej wyznaczone w czterdziestym dniu miejsce, w którym będzie ona oczekiwać zmartwychwstania umarłych i Sądu Ostatecznego. I tutaj liczby te tworzą tylko generalną zasadę, lub "model" rzeczywistości pośmiertnej i bez wątpienia nie wszyscy odchodzący przebywają swoją drogę dokładnie według tej "zasady". Wiemy jednak, że Teodora w rzeczywistości zakończyła swoją "wizytę w piekle" dokładnie na czterdziesty dzień - według ziemskiej miary czasu .

Stan dusz do sądu ostatecznego

Po czterdziestu dniach niektóre dusze zostają umieszczone w warunkach, w których czują przedsmak wiecznej radości i szczęścia, a inne w strachu przed wiecznymi mękami, które nadejdą w pełni po Sądzie Ostatecznym. Aż do tego momentu zmiany są wciąż możliwe, zwłaszcza dzięki przynoszeniu za nie Bezkrwawej Ofiary (wspomnienia i modlitwy na Liturgii), a także innym modlitwom.

Nauka Cerkwi na temat stanu dusz na niebie i w piekle przed Sądem Ostatecznym jest szczegółowo przedstawiona niżej, słowami św. Marka z Efezu (Dodatek I).

Korzyść z modlitwy, zarówno publicznej, jak i prywatnej, jaką czerpią dusze w piekle, wielokrotnie opisywano w Żywotach Świętych, oraz pismach ascetycznych i patrystycznych. Na przykład w Żywocie Perpetui, męczennicy z III wieku, los jej brata Dimokratesa został jej objawiony w obrazie cysterny wypełnionej wodą, która była tak wysoko, że nie mógł jej dosięgnąć z brudnego, nieznośnie gorącego pomieszczenia, w którym był zamknięty. Dzięki jej usilnej modlitwie, trwającej cały dzień i noc, mógł on dosięgnąć cysterny i Perpetua ujrzała go w jasnym miejscu. Zrozumiała przez to, że został on uwolniony od kary .

Podobna opowieść znajduje się w żywocie zmarłej w XX wieku ascetki. Żywot siostry Atanazji (Anastazji Łogaczewej), duchowej córki św. Serafina Sarowskiego, opowiada:

"W swoim czasie podjęła modlitewny trud za swojego rodzonego brata, Pawła, który powiesił się po pijanemu. Poszła najpierw do błogosławionej Pelagii Iwanownej , mieszkającej w diwiejewskim monasterze, aby się poradzić, co by mogła uczynić dla polepszenia pośmiertnego losu swojego brata, który nieszczęśliwie i niegodnie zakończył swoje ziemskie życie. Po naradzie tak postanowiono: Anastazja powinna zamknąć się w swojej celi, pościć i modlić się za brata, i codziennie czytać 150 razy modlitwę "Bogurodzico Dziewico, raduj się"... Po upływie 40 dni miała widzenie: ujrzała głęboką przepaść, na dnie której leżał jak gdyby krwawy kamień, na nim zaś - dwóch ludzi z żelaznymi łańcuchami na szyi, a jednym z nich był jej brat. Gdy opowiedziała o tym widzeniu błogosławionej Pelagii, to ta poradziła jej, aby powtórzyła swój trud. Po upłynięciu kolejnych 40 dni, ujrzała tę samą przepaść, tenże kamień, na którym leżały te same dwie osoby z łańcuchami na szyi, z tą różnicą, że brat jej wstał i chodził wokół kamienia, a potem znów padł na kamień i łańcuch znów oplótł jego szyję. Gdy opowiedziała o tym Pelagii Iwanownie, ta ostatnia po raz trzeci poradziła ponieść ten sam trud. Po kolejnych 40 dniach Anastazja ujrzała tę samą przepaść i tenże kamień, na którym znajdował się już tylko jeden, nieznany jej człowiek, zaś jej brat odszedł od kamienia i schował się. Pozostający na kamieniu mówił: ‘Dobrze ci; masz na ziemi silnych orędowników’. Po tym błogosławiona Pelagia powiedziała: ‘Brat twój uwolnił się od mąk, ale nie dostąpił szczęścia’" .

Istnieje wiele podobnych przypadków w Żywotach Świętych i ascetów prawosławnych. Dla tych, którzy mają skłonności do zbyt dosłownego rozumienia takich wizji, powinniśmy być może powiedzieć, że oczywiście formy przybierane przez takie wizje (zwykle w snach) niekoniecznie są "fotograficznymi" obrazami sposobu, w jaki dusza pojawia się w innym świecie, lecz są raczej obrazami przekazującymi duchową prawdę o polepszeniu losu duszy w innym świecie poprzez modlitwy tych, którzy pozostają na ziemi.

Modlitwa za zmarłych

O wadze modlitw za zmarłych na Liturgii można się przekonać na przykładzie następującego wydarzenia. Przed otwarciem relikwii św. Teodozjusza Czernihowskiego (1896), hieromnich Aleksy (znany starzec z Gołosiejewskiego skitu Kijowsko-Pieczerskiej Ławry, zmarły w 1916 roku), zmieniający relikwiom szaty, siedząc przy relikwiach, zdrzemnął się ze znużenia i ujrzał przed sobą Świętego, który powiedział do niego: "Dziękuję ci za twój trud dla mnie. Proszę cię także, gdy będziesz służył Liturgię, abyś wspomniał moich rodziców" - i podał ich imiona (o. Nikita i Maria) ". "Jakże Ty, Święty, prosisz o moje modlitwy, gdy sam stoisz przed niebiańskim Tronem i przekazujesz ludziom łaskę Bożą?" - zapytał hieromnich. "To prawda" - odpowiedział św. Teodozjusz - "lecz wspominanie zmarłych na Liturgii jest silniejsze od moich modlitw".

Dlatego panichida i modlitwa domowa za zmarłych są dla nich korzystne, tak, jak dobre uczynki uczynione dla ich pamięci, takie jak jałmużna i ofiara na Cerkiew. Lecz szczególnie korzystna jest dla nich modlitwa na Liturgii Bożej. Wiele objawień zmarłych i innych wydarzeń potwierdzają, jak pożyteczne jest modlitewne wspominanie umarłych. Wielu umarłych w pokucie ale którzy nie przynieśli owoców nawrócenia gdy byli jeszcze w tym życiu, zostało uwolnionych od mąk i otrzymało odpoczynek. W Cerkwi nieustannie wznoszone są modlitwy o odpoczynek umarłych, a w dzień Zstąpienia Świętego Ducha, w modlitwach odmawianych na kolanach w czasie służby wieczornej, jest nawet specjalna prośba za "tych, co trzymani są w piekle" .

Św. Grzegorz Wielki, odpowiadając w swoich Dialogach na pytanie "Czy istnieje w ogóle coś, co mogłoby okazać się pożyteczne dla dusz po śmierci", naucza: "Święte przynoszenie ofiary Chrystusa, naszej Zbawczej ofiary, daje duszom wielką korzyść nawet po śmierci pod warunkiem, że ich grzechy są takie, że mogą być wybaczone w nadchodzącym życiu. Dlatego dusze umarłych czasami błagają, aby odsłużyć za nie Liturgię... Naturalnie bezpieczniej jest jeszcze w trakcie życia czynić to, co, jak mamy nadzieję, inni uczynią za nas po śmierci. Lepiej odejść z tego świata wolnym niż pragnąć wolności będąc związanym. Dlatego powinniśmy gardzić tym światem z całego serca, jak gdyby jego chwała już przeszła, i codziennie przynosić Bogu ofiarę naszych łez, gdy przynosimy Ofiarę Ciała i Krwi Chrystusa. Albowiem jedynie ta Ofiara ma moc zbawienia duszy od wiecznej zguby, gdyż mistycznie odnawia ona dla nas śmierć Jednorodzonego Syna" .

Św. Grzegorz podaje kilka przykładów zmarłych ukazujących się żywym i proszących lub dziękujących za odsłużenie Liturgii za ich odpoczynek; pewnego razu także pewien jeniec, którego żona uważała, iż umarł, i za którego służono w pewne dni Liturgię, powrócił z niewoli i opowiadał, jak w pewne dni uwalniano go z łańcuchów - były to dokładnie te same dni, gdy ofiarowana za niego była Liturgia.

Protestanci generalnie uważają, że modlitwa Cerkwi za umarłych jest czymś nie do pogodzenia z koniecznością odnalezienia zbawienia przede wszystkim w tym życiu: "Jeśli możesz być zbawiony przez Cerkiew także i po śmierci, to po co się zadręczać walką lub odnajdywać wiarę w tym życiu? Jedzmy, pijmy i weselmy się...". Oczywiście nikt, kto wyznaje taką filozofię, nigdy nie osiągnął zbawienia przez modlitwy Cerkwi i jest oczywiste, iż argument taki jest całkiem sztuczny, a nawet obłudny. Modlitwa Cerkwi nie może zbawić nikogo, kto nie pragnie zbawienia, lub kto nigdy nie podjął walki o to w trakcie swojego życia na ziemi. W pewnym sensie można powiedzieć, że modlitwa Cerkwi lub indywidualnych chrześcijan za umarłego jest niczym innym, jak tylko kolejnym rezultatem życia tej osoby: nie modlono by się za niego, jeśliby w trakcie swojego życia nie uczynił czegoś, co wywołałoby taką modlitwę po jego śmierci.

Św. Marek z Efezu także omawia kwestię cerkiewnej modlitwy za umarłych i ulgi, którą przynosi ona w ich stanie, przytaczając przykład modlitwy św. Grzegorza Dialoga za cesarza rzymskiego Trajana - modlitwy wywołanej dobrym uczynkiem tego pogańskiego Imperatora .

Co możemy uczynić dla zmarłych

Każdy z nas, kto pragnie przejawić miłość wobec zmarłych i rzeczywiście im pomóc, najlepiej może to uczynić poprzez modlitwę za nich, a w szczególności poprzez wspominanie ich na Liturgii, gdy cząstki, wyjęte za żywych i umarłych zostają pogrążone w Krew Chrystusa ze słowami: "Obmyj, Władco, grzechy tu wspomnianych drogocenną Krwią Twoją, modlitwami świętych Twoich". Nie możemy dla umarłych uczynić niczego lepszego lub większego, jak modlić się za nich, ofiarując ich wspomnienie na Liturgii. Tego zawsze potrzebują, zwłaszcza w ciągu tych czterdziestu dni, gdy dusza zmarłego podąża swoją ścieżką do wiecznych przybytków. Ciało nic wtedy nie czuje; nie widzi ono zebranych bliskich, nie czuje zapachu kwiatów, nie słyszy mów pogrzebowych. Lecz dusza czuje modlitwy za nią ofiarowane, jest wdzięczna tym, którzy je przynoszą i jest im duchowo bliska.

Krewni i bliscy umarłych! Uczyńcie dla nich to, czego im potrzeba i co leży w waszej mocy. Użyjcie pieniędzy nie na zewnętrzne upiększanie trumny i grobu, lecz, aby pomóc będącym w potrzebie, na wspominanie waszych zmarłych bliskich, na cerkwie, gdzie przynoszone są za nich modlitwy. Zmiłujcie się nad zmarłymi, zatroszczcie się o ich dusze. Przed wszystkimi nami stoi ta sama droga, i jakże wtedy będziemy pragnęli, aby o nas pamiętano w modlitwach! Dlatego sami bądźmy miłościwi dla umarłych.

Jak tylko ktoś umarł natychmiast zadzwoń lub poinformuj kapłana, aby mógł przeczytać "Modlitwy na odejście duszy", które należy czytać nad wszystkimi prawosławnymi chrześcijanami po śmierci. Postarajcie się, o ile to możliwe, aby był pogrzeb w cerkwi i żeby nad zmarłym był czytany Psałterz aż do czasu pogrzebu. Pogrzeb nie musi być starannie urządzony, ale jest najbardziej konieczne, aby odbył się w całości, bez skrótów. Myślcie w tym czasie nie o sobie i waszej wygodzie, lecz o umarłym, z którym rozdzielacie się na wieki. Jeśli jest kilku umarłych w cerkwi w tym samym czasie, nie odmawiajcie, jeśli zaproponują wam służyć pogrzeb dla wszystkich razem. Lepiej służyć pogrzeb dla dwóch lub więcej umarłych w tym samym czasie, gdy modlitwa zebranych bliskich jest bardziej żarliwa niż gdy służy się kilka pogrzebów pod rząd, a służby, w wyniku braku czasu i siły, są skracane; bo każde słowo modlitwy za umarłego jest jak kropla wody dla spragnionego człowieka. Zdecydowanie zamówcie od razu sorokoust, to znaczy codzienną modlitwę na Liturgii w ciągu czterdziestu dni. Zazwyczaj w cerkwiach gdzie są służby codzienne umarli, których pogrzeby tam służono, wspominani są przez czterdzieści dni i dłużej. Ale jeśli pogrzeb ma miejsce w cerkwi, gdzie nie ma codziennych służb, sami krewni powinni się zatroszczyć o zamówienie sorokoustu tam, gdzie są codzienne służby. Dobrze jest również posłać ofiarę za modlitewne wspominanie do monasterów, a także do Jerozolimy, gdzie trwa nieustanna modlitwa w świętych miejscach. Ale sorokoust musi być rozpoczęty natychmiast po śmierci, gdy dusza szczególnie potrzebuje modlitewnej pomocy, i dlatego należy zaczynać modlitewne wspominanie w najbliższym miejscu, gdzie są codzienne służby.

Zatroszczmy się o tych, którzy odeszli do innego świata przed nami, aby uczynić dla nich wszystko, co możemy, pamiętając, iż "błogosławieni miłosierni, jako że i oni miłosierdzia dostąpią".

Zmartwychwstanie ciała

Pewnego dnia cały ten poddany zepsuciu świat dobiegnie końca i zaświta trwające na wieczność Królestwo Niebieskie, w którym dusze odkupionych połączone z ich zmartwychwstałymi ciałami będą na wieki mieszkać z Chrystusem, nieśmiertelne i nie podlegające zepsuciu. Częściowa radość i chwała, które dusza zna nawet i teraz, w niebie zostaną zastąpione przez pełnię radości nowego stworzenia, dla którego został uczyniony człowiek; lecz ci, którzy nie przyjęli zbawienia, które Chrystus przyszedł na ziemię ofiarować ludzkości, będą męczeni na wieki - razem z ich zmartwychwstałymi ciałami - w piekle. Św. Jan Damasceński w ostatnim rozdziale swojego Szczegółowego opisu wiary prawosławnej dobrze opisuje stan duszy po śmierci:

"Wierzymy także w zmartwychwstanie umarłych. Albowiem prawdziwie ono nastąpi, będzie zmartwychwstanie umarłych. Mówiąc o zmartwychwstaniu myślimy o zmartwychwstaniu ciał, gdyż zmartwychwstanie jest powtórnym podniesieniem upadłego; lecz dusze, będąc nieśmiertelnymi, w jaki sposób zmartwychwstaną? Otóż, jeśli śmierć określa się jako oddzielenie duszy od ciała, to zmartwychwstanie jest, oczywiście, powtórnym zjednoczeniem i duszy, i ciała i powtórnym podniesieniem rozłożonej i umarłej istoty żywej. W ten sposób samo ciało, psujące się i rozkładające, ono samo zmartwychwstanie bez zepsucia. Albowiem dla Tego, Kto na początku stworzył je z prochu ziemi, nie jest niemożliwością ponownie je wskrzesić po tym, jak ono, wedle wyroku Stwórcy, rozłożyło się i wróciło z powrotem do ziemi, z której było wzięte".

"Oczywiście, jeśli dusza sama ćwiczyłaby się w trudach cnoty , to i sama byłaby ukoronowana. A jeśli sama nieustannie przebywałaby w sytości i zadowoleniu, to - wedle sprawiedliwości - sama jedna byłaby ukarana. Lecz tak, jak ani ku cnocie, ani ku złym nawykom dusza nie dąży oddzielnie od ciała, to - wedle sprawiedliwości - i ona, i ono wspólnie otrzymają zapłatę".

"I tak oto zmartwychwstaniemy, gdyż dusze znów połączą się z ciałami, nieśmiertelnymi i zrzucającymi z siebie zepsucie, i pojawimy się przed strasznym tronem sędziowskim Chrystusa; diabeł, jego demony i jego człowiek, to znaczy antychryst, niegodziwi ludzie i grzesznicy będą oddani w ogień wieczny, nie materialny, jak ogień znajdujący się u nas, lecz - taki, o którym może wiedzieć Bóg. A ci, którzy uczynili dobro, jak słońce zajaśnieją z Aniołami w życiu wiecznym, razem z Władcą naszym Jezusem Chrystusem, zawsze na Niego patrząc i będąc przez Niego widziani, i rozkoszując się nieprzerwaną, płynącą od Niego radością, wysławiając Go z Ojcem i Świętym Duchem, na niekończące się wieki wieków. Amen" .