Jak informuje "Times of Israel", jedną z form ekonomicznego odwetu Izraela za atak ze strony Hamasu na początku października ma być uniemożliwienie Palestyńczykom pracy w Izraelu. Gospodarka Izraela w dużej mierze opiera się na zagranicznych pracownikach kontraktowych.
Hamas miał zgromadzić informacje potrzebne do ataku na Izrael częściowo poprzez Palestyńczyków ze Strefy Gazy, którzy pracowali w Izraelu. Rząd izraelskich ma uniemożliwić tym osobom powrót do pracy już po zakończeniu wojny. Oficjalnie dlatego, żeby utrudnić Hamasowi przeprowadzenie kolejnych zamachów. Niejako zdaje się to stać w sprzeczności z żydowską operacją wojskową w Strefie Gazy, która ma w założeniu unicestwić Hamas.
"Kilka dni po ataku na południu kraju Izrael cofnął 130 tys. zezwoleń na pracę Palestyńczykom z zachodniego brzegu Jordanu i nie przelał 600 mln szekli (150 mln euro) podatku należnego od produktów palestyńskich" - informuje Manal Qarhan z palestyńskiego ministerstwa gospodarki.
Palestyńczyków Izrael ma zamiar zastąpić pracownikami z Azji i z Afryki. Podpisane zostało już wstępne porozumienie z niewielkim afrykańskim krajem Malawi. W dalszej kolejności planowane jest skupienie się głównie na pracownikach z Azji tj. z Indii, Chin i Tajlandii. Spośród krajów europejskich specjalną ofertę pracy w Izraelu będą mogli otrzymać obywatele Mołdawii.
Tego rodzaju pracownicy są najbardziej potrzebni w dwóch izraelskich branżach: budownictwie i rolnictwie.