Wygłaszając w czasie XVII Międzynarodowego Kongresu „Katolicy a tożsamość Europy” na AKSiM w Toruniu wykład zatytułowany „Wojna kultur wojną o Europę”, prof. Zdzisław Krasnodębski zwrócił uwagę, że większość Polaków nie dostrzega płynących do naszego kraju zagrożeń z Zachodu.

- „Jeżeli się krytykuje Zachód, to w zasadzie rozbija się solidarność, która jest w obliczu zagrożenia, jakie stanowi Rosja i Putin – to jest argument używany także przez naszych przeciwników”

- zauważył.

Tymczasem, jak podkreślił filozof, w Europie trwa wojna kulturowa.

- „Jaka to jest wojna? W zasadzie wszyscy obserwujemy niezwykle agresywne i rodzące się co kilka miesięcy na Zachodzie nowe ruchy kulturowe. Przykładem tego są: ruch Me Too, cancel culture, feminizm, ruch ekologiczny, ale tego jest więcej. Te lewicowe grupy mają dzisiaj przełożenie na działania establishmentu, czego najlepszym przykładem jest Fridays for Future i Greta Thunberg. Moim zdaniem bez Grety Thunberg nie byłoby tak szybko Zielonego Ładu i nie byłby on tak radykalny”

- powiedział.

Środowiska konserwatywne w tej wojnie częściej zajmują stanowiska defensywne.

- „My w jakimś sensie jesteśmy defensywni, ale także bardziej cywilizowani i wychowani, dlatego wśród nas nie ma żadnej Babci Kasi”

- wskazał prof. Krasnodębski.

Filozof odniósł się również do strategii reprezentantów środowisk lewicowych, w ramach której nazywają oni swoich oponentów „faszystami”.

- „Wszyscy jesteśmy faszystami. Skądinąd już Charles de Gaulle był faszystą. To jest analogia, którą posługuje się lewica czy centrolewica. Moim zdaniem mamy dziś do czynienia z nową skrajnością, jaką jest centrum. To centrum także jest skrajne w swoich poglądach”

- stwierdził.

W ocenie uczonego, „upadek komunizmu zatrzymał na kilka dekad ofensywę lewicy, ale to po czasie na nowo odżyło”.