W badaniu przeprowadzonym na początku grudnia KO zdobywa 30,9 proc. poparcia, wyprzedzając PiS z wynikiem 25,5 proc. Trzecią siłą w Sejmie byłaby Konfederacja (13,6 proc.), a tuż za nią uplasowała się Lewica (8,2 proc.). Do parlamentu weszłaby jeszcze tylko Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna, z wynikiem 7,1 proc.

Sytuacja jest dramatyczna dla pozostałych ugrupowań obecnej koalicji rządzącej. PSL z wynikiem 4 proc. balansuje na granicy progu, a Polska 2050 Szymona Hołowni – zaledwie 1,5 proc. – wypada z gry. To samo spotkałoby Partię Razem (3,6 proc.), która nie przekracza progu wyborczego mimo wcześniejszej współpracy z Lewicą.

Taki rozkład mandatów oznaczałby rozpad obecnej większości parlamentarnej. KO i Lewica razem nie zdobyłyby wystarczającej liczby mandatów do samodzielnych rządów. W teorii możliwy byłby sojusz KO z Konfederacją, jednak społeczne nastawienie wobec takiego mariażu jest jednoznacznie negatywne.

Aż 84,4 proc. badanych sprzeciwia się porozumieniu Donalda Tuska z Konfederacją. Tylko 4,2 proc. obywateli przyklasnęłoby takiemu rozwiązaniu. Niechęć do układów z Konfederacją dotyczy również Prawa i Sprawiedliwości — połączenie tej partii z formacją Grzegorza Brauna negatywnie ocenia 62,2 proc. respondentów. Tyle samo nie chce rządu złożonego z PiS-u i obu frakcji konfederacyjnych.

Co ciekawe, również obecna koalicja KO–Lewica–PSL–Polska 2050 nie cieszy się już masowym poparciem. Tylko 40,6 proc. badanych widzi ją jako preferowany scenariusz powyborczy, a 55 proc. jest przeciwko jej kontynuacji.

Obraz sondażu IBRiS rysuje się więc jako polityczna pułapka: wygrana KO może być pyrrusowa, bo nawet w obliczu porażki PiS wciąż nie uda się zbudować stabilnej większości bez ryzykownych sojuszy. A tych Polacy najwyraźniej nie chcą.