Wszystko zaczęło się od rozbieżności między koalicjantami. Christian Lindner, zaproponował szereg reform gospodarczych, które nie spotkały się z aprobatą SPD oraz Zielonych. Jego plan obejmował m.in. obniżenie podatków dla przedsiębiorstw oraz złagodzenie przepisów dotyczących ochrony klimatu. Propozycja nie została jednak zaakceptowana przez pozostałe partie, co doprowadziło do kolejnego kryzysu w rządzie.

W odpowiedzi na niepowodzenie w koalicyjnych negocjacjach, Lindner wezwał do natychmiastowego rozpisania wyborów, twierdząc, że Niemcy nie mogą pozwolić sobie na dalsze czekanie w obliczu kryzysu politycznego. Jego zdaniem, kraj musi mieć możliwość podejmowania kluczowych decyzji na poziomie narodowym, a brak stabilności politycznej w obliczu globalnych wyzwań jest nieodpowiedzialny.

Kanclerz Olaf Scholz, który jest liderem SPD, zareagował na wezwanie Lindnera stanowczo. Odrzucił propozycję przedterminowych wyborów, planując organizację głosowania na marzec 2025 roku. Dodał też, że kraj nie potrzebuje teraz niepotrzebnych turbulencji politycznych i że rozpisanie nowych wyborów w tej chwili nie jest wskazane. Jego decyzja była jednak odbierana przez część komentatorów jako manewr mający na celu zysk polityczny w obliczu rosnącego nacisku ze strony opozycji.