Media i politycy zwracają uwagę, że wypowiedziach lidera PO Donalda Tuska już pojawiają się zapowiedzi grzebania polskiej energetyki jądrowej we współpracy z amerykańskimi firmami, a marszałek Mieczysław Struk na Pomorzu zapowiada zadawanie „niewygodnych pytań”.

- Czy ekipa Tuska - jak w przypadku tarczy antyrakietowej - „uwali” projekt polskiego atomu? Wysłano pierwszy komunikat za ocean. Kula śnieżna ruszyła – pisze niezalazna.pl.

O akceptacji dla budowy małej modułowej elektrowni jądrowej w Polsce przez KGHM informował w lipcu br. minister Jacek Sasin na platformie X. Wcześniej podpisano szereg umów intencyjnych w tym zakresie.

Jeśli opozycja przejmie władzę w naszym kraju, to – zwracają uwagę komentatorzy - „dalsze losy fundamentalnego przemodelowania polskiego systemu energetycznego stoją pod wielkim znakiem zapytania”.

Tusk już naciska na amerykańskie firmy, jeszcze nie mając teki premiera, co potwierdzają dziennikarze amerykańskiej agencji informacyjnej Bloomberg.

Jak wskazuje Bloomberg, Grzegorz Onichimowski (główny doradca ds. energetyki Platformy Obywatelskiej) miał przekazać agencji, że „Westinghouse Electric Co. i Bechtel Group Inc., czyli amerykańskie firmy, które mają zbudować pierwszą polską elektrownię jądrową, powinny objąć co najmniej 30 proc. udziałów w projekcie. Ma być to warunek do kontynuacji projektu” – czytamy.

Niektórzy publicyści zwracają jednak uwagę, że nie tyle może w takich działaniach chodzić o „partycypację amerykańskiego kapitału, a postawienie propozycji nie do zaakceptowania”, a więc odstąpienia od dalszych prac nad polskim atomem. Pojawiają się już nawet analogie do projektu tarczy antyrakietowej z lat 2008-2009:

- Tusk domaga się by Amerykanie sfinansowali 30% polskiego atomu. Piszą, że PiS obiecał zrobić to w 100% za polskie pieniądze. Anyway - zaczyna się kontredans znany z Tarczy Rakietowej; a to brak finansowania, a to lokalizacja zła bo mieszkańcy ucierpią, a to przylaszczka wędrowna – pisze na portalu X red. Aleksander Wierzejski.