W Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego, abp Marek Jędraszewski metropolita krakowski sprawował Eucharystię w kaplicy klasztornej Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.
Abp Jędraszewski powiedział:
- Przeżywamy szczególną Wielkanoc. Zdecydowana większość z nas nie może doświadczyć w sobie Chrystusa, który daje samego siebie w Komunii świętej. Pozostaje nam Komunia święta duchowa, a wraz z nią te dary, które wszystkim przynosi Zmartwychwstały Chrystus, ciszą swej łaski „podążając do ludzi” – dary pokoju, radości i miłości
Poniżej całe świąteczne kazanie abp Marka Jędraszewskiego.
Drodzy Bracia w Chrystusowym kapłaństwie,
Czcigodne Siostry zakonne, zwłaszcza siostry należące do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia,
Drodzy Siostry i Bracia obecni w tej łagiewnickiej kaplicy, a także modlący się wraz z nami dzięki pośrednictwu Telewizji Polskiej,
Wszyscy Drodzy memu sercu Siostry i Bracia!
Gdy Apostołowie Piotr i Jan biegli do pustego grobu Chrystusa, o którym powiedziała im Maria Magdalena, jeszcze nie wiedzieli, że tego poranka świat się radykalnie, raz na zawsze zmienił. Że dzięki Zmartwychwstaniu Chrystusa został odwrócony – jak pisał Karol Wojtyła w Rozważaniach o śmierci – „porządek mijania, gdyż [dotąd powszechnie sądzono, że] przemija się od życia ku śmierci – takie jest [przecież] doświadczenie i oczywistość taka”. Natomiast teraz zostało otwarte „przechodzenie poprzez śmierć ku życiu”. Taki właśnie jest porządek przemijania u chrześcijan – u tych, którzy na wzór Apostołów, najpierw św. Jana, a później św. Piotra, widząc pusty grób Chrystusa, uwierzyli w Niego. Dlatego też nasze obecne życie – od chwili przyjęcia Chrztu świętego – jest, co prawda jeszcze „ukryte z Chrystusem w Bogu” (por. Kol 3, 3), ale przecież ostatecznie zmierza ku niebieskiej chwale.
„[…] I zajaśnieje ciemność/ światłem/ przemienionym z martwych powstałego/ Syna Człowieczego./ W ciszy wychodzi/ z jaskini grobu/ w jutrzenkę./ Leciutka mgła pokrywa ziemię/ tuląc ją bieli przenikliwym blaskiem;/ Zbawiciel/ krokiem swym/ obudzi pogrążoną w milczeniu/ I spod jego świętych stóp/ wyrosną kwiaty nigdy nie widziane/ A szata jego ciszy dotykając/ rozjaśnia mrok;/ Z dłoni płynie/ błogosławieństwa pełnia/ na łąki i pola/ Natura śpiewa/ rozpromieniona pełnią łaski/ Zmartwychwstałemu na chwałę,/ gdy Ten w ciszy podąża do ludzi”.
Tak właśnie prawie sto lat temu, w 1924 roku, Edyta Stein w swym wierszu Wielkanocny poranek opisała Zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią. To było zaledwie w trzecim roku jej chrześcijańskiego życia. Do chrześcijaństwa dochodziła przez kilka lat – od chwili, kiedy po raz pierwszy doświadczyła potęgi Chrystusowego krzyża, która objawiła się jej podczas spotkania z pełną pokoju i chrześcijańskiej nadziei Anną Reinach, wdową po profesorze, Adolfie Reinachu, poległym w 1917 roku w okopach I wojny światowej. Szczególna zatem była duchowa droga Edyty Stein, która od doświadczenia krzyża zaprowadziła ją do zachwytu nad Zmartwychwstałym Panem. Do zachwytu nad Chrystusem, który ciszą swej łaski od tamtego wielkanocnego poranka nieustannie „podąża do ludzi”. I tak właśnie się dzieje prawie od dwóch tysięcy już lat. Przyjmując chrzest w dniu 1 stycznia 1922 roku, Edyta Stein „z Chrystusem powstała z martwych”, aby odtąd szukać „tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus, zasiadając po prawicy Boga” – jak o tym pisze św. Paweł Apostoł w czytanym przed chwilą fragmencie Listu do Kolosan (por. Kol 3, 1). Szukając nieustannie „tego, co w górze”, w 1933 roku wstąpiła do Karmelu. Z przekonaniem, że Zmartwychwstały Pan przyjmie ją do swego Królestwa, że ona „razem z Nim [ostatecznie] ukaże się w chwale” (por. Kol 3, 4), w sierpniu 1942 roku w bólu ogromnego osamotnienia i opuszczenia, ale i pełna chrześcijańskiej nadziei wyruszyła w swą ostatnią podróż na ziemi – do Auschwitz.
W tym samym mniej więcej czasie, co Edyta Stein, żyła w Polsce Helena Kowalska – św. siostra Faustyna. Ona także doświadczała Chrystusa, który ciszą swej łaski od tamtego wielkanocnego poranka nieustannie „podąża do ludzi”. W Wielkanoc 1937 roku, a przypadała ona na dzień 28 marca, zanotowała w swoim Dzienniczku: „W czasie rezurekcji ujrzałam Pana w piękności i blasku, i rzekł do mnie: «Córko Moja, pokój tobie». Pobłogosławił i znikł, a duszę moją napełniło wesele i radość nieopisana. Umocniło się serce moje do walki i cierpień” (1067). Następnej Wielkanocy, a była to jej ostatnia Wielkanoc na ziemi, 17 kwietnia 1938 roku, siostra Faustyna była już ciężko chora. Na jej prośbę, Chrystus dał jej jeszcze tyle sił, aby mogła wziąć udział w procesji rezurekcyjnej. „Kiedy ruszyła procesja, ujrzałam Jezusa w jasności większej niżeli blask słońca. Jezus spojrzał na mnie z miłością i rzekł: «Serce Mojego serca, napełnij się radością». W tej samej chwili duch mój zatopił się w Nim…”. (…). W czasie Mszy Świętej dziękowałam Bogu, że raczył nas odkupić, i za ten największy dar, to jest, że raczył nam dać swoją miłość w Komunii Świętej, to jest samego siebie. W tym samym momencie zostałam pociągnięta w łono Trójcy Przenajświętszej i pogrążona zostałam w miłości Ojca, Syna i Ducha Świętego. Te momenty trudno opisać” (1669-1670).
Drodzy Siostry i Bracia,
Przeżywamy szczególną Wielkanoc. Zdecydowana większość z nas nie może doświadczyć w sobie Chrystusa, który daje samego siebie w Komunii świętej. Pozostaje nam Komunia święta duchowa, a wraz z nią te dary, które wszystkim przynosi Zmartwychwstały Chrystus, ciszą swej łaski „podążając do ludzi” – dary pokoju, radości i miłości. I o te dary prośmy dla siebie nawzajem Miłosiernego Pana podczas tej świętej Eucharystii.
diecezja.pl