Polska może odegrać w Europie bardzo ważną rolę -uważa francuski historyk, politolog i sowietolog, Alain Besancon.
Besancon w wypowiedzi na łamach "Rzeczypospolitej" z czasów kryzysu migracyjnego stwierdził jednoznacznie, że polityka imigracyjna Francji kreowana przez lata w tym państwie zawiodła. Podkreślił, że nadzieje Francuzów na zasymilowanie mniejszości muzułmańskiej i jej swoiste "oswojenie" okazały się płonne.
"Nasi przywódcy uważali, że współcześni muzułmanie są trochę jak katolicy pod koniec XIX wieku: wystarczy zbudować coś w rodzaju islamu francuskiego i wszystko się ułoży. Tyle że to nie była prawda" - gorzko skonstatował Francuz.
Dodał też, że przedstawiciele islamu nigdy nie byli w stanie współżyć pokojowo z wyznawcami innych religii, ani z poganami. Koegzystencja muzułmanów, chrześcijan, żydów, czy bezwyznaniowców na jednym terytorium zawsze kończyła się albo masowymi mordami, albo sprowadzeniem innowierców do rangi poddańczej.
Wg Besancona nie ma i nigdy nie było możliwości, by na jednym obszarze mogły współistnieć islam i jakaś inna ideologia. W tym kontekście uznał, powtarzając za Arystotelesem, że to homogeniczność społeczeństwa jest najważniejszym fundamentem, na którym można budować stabilne państwo. Stwierdził, że to jest wielki atut Polski, którego nie możemy zmarnować.
Jednocześnie historyk odniósł się do powiązania problemu imigrantów islamskich z polityką Rosji względem Europy. Zauważył, że ekspansja islamu prowadzi do rozwoju ruchów nacjonalistycznych, co z kolei skutkuje rozluźnieniem więzi europejskich, co oczywiście jest na rękę Rosji, która zawsze dążyła do podzielenia Europy. Besancon przyznał też, że duża część francuskiej prawicy jest bardzo proputinowska. Dodał przy tym, że to Polska może odegrać ważną rolę w kształtowaniu nowych stosunków w Europie, o ile nasza dyplomacja zachowa trzeźwy stosunek do Rosjan.
emde/Rzeczpospolita