Pomimo pozwów złożonych przez obecnego marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego przeciwko redaktorowi naczelnemu "Gazety Polskiej" Tomaszowi Sakiewiczowi, pojawia się kolejny świadek w sprawie afery związanej z możliwym przyjmowaniem łapówek przez Grodzkiego. Afera ta doczekała się już nawet nazwy i jest określana „aferą kopertową”.

Tym razem, jak podaje świadek, Grodzki miał przyjąć łapówkę od umierającej kobiety.

Mężczyzna, mąż zmarłej mówi:

- Zaniosłem, ile miałem. Nie pamiętam… Było to ok. 4-5 tys. zł. To były zarówno złotówki, jak i dolary, które dostałem od rodziny. Wręczyłem je w kopercie. Prof. Grodzki nie przeliczył. Nawet pustą kopertę by wziął

I dodaje:

- Za zabieg żony Grodzki chciał 15 tysięcy złotych. Powiedziałem, że tyle nie mam i dałem 4 albo 5 tysięcy złotych profesorowi 

Z relacji świadka wynika, że Grodzki miał być bardzo nieprzyjemny, oschły, niedostępny i nawet gburowaty. Żona świadka natomiast zmarła kilka miesięcy po zabiegu.

Pan Jacek, mąż zmarłej, opiekował się nią w szpitalu Szczecin-Zdunowo przez sześć miesięcy od czasu, kiedy jego żona trafiła na oddział kierowany przez Grodzkiego.

Jednak Grodzki ciągle zaprzecza jakoby miał przyjmować jakiekolwiek korzyści majątkowe od swoich pacjentów.

Sprawa łapówek w polskiej służbie zdrowia oraz w polskim sądownictwie jest powszechnie znana właściwie każdemu, a jednocześnie ciągle owiana zasłoną tajemnicy. Są też łapówki w handlu, na budowie, w urzędach przy uzyskiwaniu pozwoleń i w wielu innych sytuacjach.

Wydawałoby się, że są jednak pewne nieprzekraczalne granice, których przekroczyć nie można. A jednak zdarzyli się łódzcy łowcy skór i handlarze dzieci. Do tego, jeśli doniesienia świadka okazałyby się prawdą, to jak można określić postępowanie lekarza - nie mam nikogo konkreetnego na myśli - który odbiera ostatnie pieniądze umierającemu wiedząc, że nie może mu pomóc? 

Jak daleko można się posunąć w upokarzaniu i oszukiwaniu drugiego człowieka?

 

mp/radio szczecin