W tekście pt. „Bóg zwycięży Twoją depresję” autorka starała się pokazać, że współczesna, wielka plaga depresji wśród ludzi ma związek z postępującą laicyzacją życia codziennego. I zaproponowała, by NIE ZAMIAST, ale obok lekarstw na depresję, które przepisuje lekarz-psychiatra, człowiek skierował swe serce również w stronę Boga, nawet jak jest niewierzący. Bo poza medyczną pomocą, czego w żaden sposób nie negujemy ani temu nie zaprzeczamy, istnieje również, w co wierzymy jako katolicy, pomoc duchowa, związana bardzo często z cudem. I o tym był ten tekst, nawołujący człowieka do tego, by pomocy szukał również w Miłosiernym Sercu Jezusa. Więc mówiąc konkretnie: Fronda nie propaguje modlitwy zamiast lekarstw,nie wzywamy do zaniechania terapii, ale dajemy świadectwo temu, że obok lekarstw ważnym lekarzem, zdolnym wyleczyć nas z naszych dolegliwości jest wiara, jest Bóg i jego łaska.

Głos czytelniczki:

Od dłuższego czasu czytuje Frondę i bardzo ja cenie za otwarte mówienie prawdy. Niestety tym razem się we mnie zagotowało. 

Zgadzam się z tezą, ze postępująca laicyzacja społeczeństwa przyczynia się do utraty sensu życia, niewątpliwie też sfera duchowa, psychiczna i fizyczna są ze sobą ścisłe powiązane i wzajemnie na siebie wpływają. 

Natomiast już sugestia zastąpienia leków psychotropowych modlitwą jest wyrazem kompletnej ignorancji. To, że Jezus uzdrawiał trędowatych słowem nie znaczy że antybiotyki nie działają na trąd. Analogicznym błędem jest sprowadzanie pomocy alkoholikowi do samej modlitwy i ofiary. Tragicznym błędem. Przez lata byłam członkiem Krucjaty Wyzwolenia Człowieka i tam nauczyłam się nie tylko "wyganiania tych duchów modlitwą i postem", ale również rozumienia problemu alkoholizmu. Ograniczenie się do modlitwy i postu utwierdza współuzależnionego w postawie ofiary, co tylko pogłębia problem. To tylko taka dygresja. Ale analogiczna do problemu depresji.

Powiem wprost: Jestem doktorem teologii, połowę życia spędziłam w Ruchu Światło-Zycie, pochodzę z głęboko wierzącej rodziny i taki też jest mój krąg przyjaciół. Nigdy w życiu nie odeszłam od wiary, coniedzielnej Eucharystii, codziennej modlitwy, Różańca, czytania Słowa Bożego. Nigdy nie zwątpiłam w Boga, niebo, głęboki sens naszego życia i Boży plan wobec niego. Mimo to dopiero leki antydepresyjne pozwoliły mi normalnie funkcjonować.

Mylenie utraty wiary w sens życia z jednostką chorobową depresji powodowana zaburzeniami chemii mózgu jest bardzo niebezpieczne. Sugestia zastępowania terapii modlitwa jest równie niebezpieczna jak bioenergoterapeuci zalecający odstawienie chemioterapii.

Czytelniczka

CZYTAJ RÓWNIEŻ: „Bóg zwycięży Twoją depresję”