Fronda.pl: Luxtorpeda to Twój projekt solowy, czy projekt, który prowadzisz na równych zasadach z kolegami?
Robert „Litza” Friedrich*: W Luxtorpedzie grają ludzie, którzy bardzo subtelnie mnie wspierają. Jeśli komuś się coś nie podoba w naszej muzyce, to może to spokojnie mi przypisywać. W zespole jestem jednak jednym z elementów. Gdy te same utwory, które gram w Luxtorpedzie, gram z zespołem Kazik na Żywo, to widzę, że zupełnie inaczej to wygląda. U Kazika jest równouprawnienie, a w Luxtorpedzie znalazłem fajną załogę przyjaciół, którzy chcą mi pomóc grać to, co chcę.
Był już taki zespół – Creation of Death.
Tak, z tym że Luxtorpeda jest bardziej rockowa, niż deathmetalowa.
Są jeszcze jakieś różnice, podobieństwa między tymi grupami?
Dzieli je dwadzieścia lat. W „Creation” teksty były bardzo moralizujące. Wtedy bardziej wymagałem, śpiewałem o tym, co ludzie mają robić, teraz śpiewam o tym, co sam przeżyłem. Ja dużo skorzystałem na tym, że gram z Arką Noego, staram się pisać tak teksty, żeby nie wymagały wiary od słuchacza. By każdy mógł z nich wyciągnąć coś dla siebie.
Niektórzy będą pewnie chcieli Luxtorpedę zaszufladkować jako „rock chrześcijański” - tymczasem w piosenkach które śpiewaliście podczas waszego pierwszego koncertu, na Indios Bravos Music Meeting, nie ma bezpośredniego odniesienia do Boga.
Muszę Cię od razu zgasić – nasz występ nie miał nic wspólnego z tym, co znajdzie się na płycie. Chcieliśmy koniecznie zagrać, ale nie mieliśmy gotowych utworów, więc zagraliśmy nowy utwór Arki, jeden utwór - „Trzy tysiące świń” - który pojawi się rzeczywiście na płycie – i utwór instrumentalny, który pojawi się w zupełnie innej formie.
[video:http://www.youtube.com/watch?v=4gRNw8leR2E'/>
Już nagraliście płytę – kiedy się ona ukaże?
Zostały nam do nagrania jeszcze wokale, ponadto miks i planujemy wydać płytę w marcu. Nasz stary kolega, który wydawał kiedyś Acid Drinkers, „Fishdick” i „Vile Victious Vision” otwiera nową wytwórnię. To jednak nie jest ważne – najważniejsze jest to, że znalazł się czas, kiedy mogę nagrać taką właśnie płytę.
Mówiłeś, że śpiewasz o tym, co przeżyłeś. O czym będą teksty piosenek na pierwszej płycie Luxtorpedy?
Musiałbym powiedzieć coś o każdym tekście, nie chciałbym tego robić. Tym bardziej, że jeszcze nie są całkowicie gotowe. Śpiewam o życiu, cierpieniu człowieka, jego doświadczeniach, umieraniu, radości i śmierci. Chcę płakać nad tym, że ludzie są często samotni – gdy śpiewam „zostawiła mnie dziewczyna, jej imię serotonina, przyszła dziewczyna nowa, nerwica lękowa”, to ktoś może pomyśleć, że to tekst medyczny. Ale serotonina to także Dobra Nowina.
W jednym z wywiadów powiedziałeś, że Luxtorpeda ma być tym dla 2Tm2,3, czym dla Acid Drinkers był swego czasu Flapjack.
Może się tak wydarzyć. Gdy nagraliśmy ze Ślimakiem pierwszą płytę Flapjacka, to Acidzi dostali wiatru w żagle i nagrali parę fajnych płyt. Z chłopakami z Tymoteusza chcemy się spotkać i późną wiosną, po nagraniu płyty Kazika, nagrać nowy materiał.
Nowa koszulka Luxtorpedy z zamysłem przypomina koszulkę Ramonesów?
Tak. To była pierwotnie punkowa koszulka, pierwotnie to była trupia czaszka. To się wiązało z hiszpańskim „Dias de los muertos”, 2 listopada, radością z życia wiecznego. Niestety często w ludowej pobożności pojawiają się różne dziwactwa. Pomyślałem sobie: „taki piękny projekt, dobrze by było zastąpić tą czaszkę twarzą Maryi, a nazwę festiwalu zastąpić tekstem z krzyża św. Benedykta”. Moja córka szybko wzięła farby, dorysowała twarz i ręce, kolega Pomidor wywalił czaszkę i umieścił twarz Maryi. Jak skończyliśmy, to okazało się, że przypomina koszulkę Ramones. To mi się spodobało, bo jestem starym punkowcem.
Ten motyw wejdzie na stałe do logo Luxtorpedy?
Nie, my chcemy robić różne koszulki. Jak będzie fajny pomysł, to go zrealizujemy i do starego nie będziemy wracać. Na okładce będzie pralka, może kombajn, a może sarna potrącona przez Stara? W grupie ludzi można sobie poimprowizować i przychodzą do głowy ciekawe pomysły. Tak powstała przecież np. okładka „Infernal Connection” Acidów – od słowa do słowa, od dłoni do kurczaka w koszulce Venom.
Nowa płyta Luxtorpedy powstała w Wiśle-Malince. To już kolejna płyta, którą tam nagrywasz – nie ma bliżej Poznania dobrego studia nagraniowego? Co jest w tym miejscu takiego niesamowitego?
Brak zasięgu. Komórki nie dzwonią, nic nie przeszkadza. Jest spokój. A tak na serio – to niesamowite miejsce, góry, tam nie wjedzie się samochodem. Gdy kończyliśmy nagrywanie w nocy, musieliśmy wracać na piechotę te 3-4 kilometry w śniegu, bez oświetlenia. Każda pora roku jest tam fajna. Inaczej się tworzy w takich okolicznościach, można docenić to, co cię otacza. Byliśmy teraz fajną załogą – my we czwórkę, mój przyjaciel franciszkanin, Mateusz, dzięki któremu mogliśmy mieć codziennie Eucharystię i Kuba Biegaj, który pracuje u mnie w studio. Zastanawialiśmy się, czy uda nam się coś nagrać, bo cały czas czytaliśmy, gadaliśmy – w końcu udało się uwinąć w 20 godzin.
Poprzez muzykę wyrażasz swoją wiarę od kilkunastu lat. Nie obawiasz się „zawodowego katolicyzmu”, tego, by przekaz chrześcijański nie stał się niszą, w której operujesz, pozbawioną treści?
Pewnie, że jest takie zagrożenie, ale my nie śpiewamy teorii. Nawet, gdy z Tymoteuszem śpiewamy psalmy, to one wyrażają to, co przeżywamy. Dla mnie chrześcijaństwo nie jest religią, tylko doświadczeniem spotkania z żywym Panem Bogiem. On jest skuteczny we wszystkim, ratowaniu małżeństwa, nadaniu sensu życiu. Wiesz, że życie wisi na włosku i możesz powiedzieć: warto żyć dzisiaj. Gdy jechałem w nocy do Warszawy, słuchałem radia. O pierwszej w nocy, nie wiem czemu, ale lecą same polskie kapele. Nic mi się nie podobało – ten człowiek nic mi nie powiedział. Powiedział mi, że jest zagubiony i nie wie o czym chce śpiewać. Jakaś panna śpiewała... nawet nie chcę pamiętać, o czym. Ciarki po policzkach mi przechodziły. Pewnie, komuś mogą przechodzić, gdy słucha tekstów Arki, ale gdy śpiewaliśmy Papieżowi, w hospicjum czy w więzieniu, to wiem, że każdy mógł z nich coś dla siebie wyciągnąć. Teksty o panienkach czy mordercach nie każdemu się przydadzą.
Jakie się przydadzą?
Gdy śpiewamy Słowo w Tymoteuszu, to są to konkretne, ważne, życiowe pytania. „Nie każdy, kto mówi Tobie: Panie, do Twego królestwa się dostanie”. A kto się dostanie? Ten kto pełni wolę Ojca. Kto ją pełni? Ja? Ty? To są poważne pytania. Dzisiaj [wywiad był przeprowadzony 17 grudnia 2010 roku – przyp. sks'/> zmarł Tomek Dziubiński, twórca „Metal Mind Productions”. Promował wiele metalowych projektów, ale mało kto wie, że kiedy tak zwane katolickie wydawnictwa miały Arkę Noego głęboko w pompie, on sam kupował i rozprowadzał tysiące kaset. Pan Bóg będzie oceniał ludzi po czynach, a nie po etykietkach, które ktoś komuś przypina.
Bywało, że w „Metal Hammerze” na listach sprzedaży „Metal Mindu” na pierwszym miejscu była Arka Noego, na drugim na przykład Vader.
Nawet nie wiedziałem. To fajnie, może mu się to dzisiaj przyda. Wiele razy śpiewaliśmy, że Bóg przebacza – człowiek inaczej, nie przebacza. Dlatego trzeba śpiewać po polsku, bo życie naprawdę wisi na włosku. Trzeba ludziom powiedzieć, że gdy będą upadać, to nie spadną w nic, tylko w ramiona kochającego Ojca. Tyle pięknych rzeczy od niego otrzymałem, że byłbym ostatnim kutafonem, gdybym się tym nie podzielił.
Koniecznie po polsku.
Tak, bo to język ojczysty moich słuchaczy. Gdy z Acid Drinkers śpiewaliśmy „I Fuck the Violence”, to znaczyło to tak naprawdę tyle, co „wesołych świąt, wszystkiego dobrego”. Gdybyśmy śpiewali „p******ę przemoc”, to znaczyłoby, że wybieramy Chrystusa i odrzucamy przemoc – nie tylko tą fizyczną, ale każdą, wobec żony, dzieci.
„Solid Rock” śpiewałeś jednak po angielsku.
Tak, ale taka była konwencja – tylko „Konsumenta” śpiewaliśmy po polsku. Mam pomysł, by tym wszystkim ludziom, którzy będą przychodzić na moje koncerty, móc zaśpiewać wszystko to, z czym się utożsamiam, a co śpiewały zespoły, w których grałem. Czyli „Solid rock” Acid Drinkers, „Lew hadasz” Tymka, „Prawda” Kazika. Niedawno uświadomiłem sobie, że na pierwszej płycie, którą nagrałem - „Epidemic” Turbo – był tekst „Salvator Mundi salva nos”. Zawsze chciałem, żeby to, co śpiewam miało eschatologiczny wymiar.
„Solid Rock” nadal wykonywany jest na koncertach Acidów.
To dobrze. Jak może być „Midnight Visitor”, to może i być „Solid Rock”. Gorzej, jak nie ma alternatywy w życiu, tylko śmierć, śmierć i śmierć. A możesz wybrać, albo śmierć, albo życie.
Rozmawiał Stefan Sękowski.
* Robert "Litza" Friedrich - polski gitarzysta i wokalista rockowy i metalowy, założyciel m.in. zespołów Acid Drinkers, 2Tm2,3, Flapjack, Kazik na Żywo i Arka Noego. W 1995 roku uznany przez czytelników miesięcznika "Tylko Rock" za najlepszego gitarzystę roku. Na wiosnę ma się ukazać pierwsza płyta jego nowego zespołu, Luxtorpeda.
Podobał Ci się artykuł? Wesprzyj Frondę »