"Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg w nas mieszka" (1 J 4,12) – śpiewamy w aklamacji. A Ewangelia przypomina o małżeńskim połączeniu: "A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!" (z Mk, 10).
Cud Sakramentów polega na tym, że są przestrzenią Bożej obecności. Tu spotykamy żywego Boga. Tu odnajdujemy, jeszcze będąc na ziemi, Niebieską Ojczyznę. W przypadku małżeństwa Bóg wciela się w miłość żony i męża, JEST TU, w nas, pomiędzy nami. I dzięki temu możemy naprawdę z dnia na dzień żyć już w Królestwie Bożym – bo Król jest z nami. Kuchnia, sypialnia, zmywanie, oglądanie filmu, rozmowy, kolacja, seks, z całą ich zwyczajnością, stają się strefą SACRUM.
Uświadomiłam sobie ostatnio, że szatan, jak każdego zresztą sakramentu, boi się sakramentu małżeństwa. Tertulian w tekście poświęconym chrześcijańskiemu małżeństwu pisze: "Gdzie jest dwoje, tam także jest On, a tam, gdzie jest On, tam nie ma szatana" (Ad uxorem) Przylgnięcie ufnym sercem do mojego Męża chroni mnie przed szatanem. Gdy kocham Go szczerze, odstraszam szatana. Mój Mąż i sakrament dają mi bezpieczeństwo – także duchowe. Przylgnięcie do Męża, jest przylgnięciem do Jezusa.
Wczoraj w radio słyszałam o ciekawej instalacji i wystawie zarazem, nie pamiętam niestety gdzie się odbywa, ale przyciąga rzesze widzów, a raczej uczestników. Chętni mogą wejść w strefę rzęsistej ulewy, z sufitu leją się hektolitry wody. Jednak system czujników i kamer sprawia, że wchodzącego w deszcz nie zmoczy nawet kropla. Strugi niejako „rozstępują się” przed nim tak, że wychodząc z ulewy, jest zupełnie suchy.
Musimy pamiętać, że nadal trwa wojna duchowych światów. I choć wynik jest przesądzony, agonia pokonanego trwa. Zalewa świat nieczystościami. A żyjąc sakramentami, sakramentem małżeństwa, pozostajemy susi. Nie ma się czego bać – pisze Wałejko.