73-letnia Krystyna Mazurówna, która od 1968 roku mieszka w Paryżu jest najsłynniejszą polską tancerką. Tańczyła m.in w słynnym spektaklu Josephiny Bake i była choreografem w teatrze "Élysées Montmartre” w Paryżu. Założyła również zespół "Ballet Mazurowna”, z którym występowała we Francji. Od lat 90. jest felietonistką w nowojorskim tygodniku "Kurierze Plus”. Ostatnio była choreografem w programie „You Can Dance - Po prostu tańcz” w TVN. Teraz zasiądzie w jury nowego tanecznego show „Got to Dance. Tylko taniec”, które emisja rozpocznie się w marcu 2012 na antenie Polsatu. Mazurówna była żoną muzyka Jeana Pierre’a Bluteau. Ma również syna z nieżyjącym już filmowcem i PRL-owskim dziennikarzem Teodorem Toeplitzem. Teraz celebrytka udzieliła wywiadu Dziennikowi.pl, w którym opowiada m.in. o polskich wadach, swojej miłości do Tuska i aborcjach jakie miała w przeszłości.  


„Jestem fanką Tuska, bo mówi rzeczowo i inteligentnie. Ale ogólnie zawód polityka jest chyba w Polsce bardzo mało poważany, nie ma tu właściwie nikogo na poziomie. A idolką jest dla mnie na przykład Maria Czubaszek - cenię ją za to, że mówi to co myśli” - mówi była tancerka, wywołując sama przy okazji temat aborcji. "Maria Czubaszek nie wahała się przyznać do aborcji, mimo tego, że to w naszym kraju temat tabu. Nie znam kobiety z mojego pokolenia, która by nie zrobiła tego kilka lub nawet kilkanaście razy. Sama też miałam kilka zabiegów. Co miałyśmy zrobić? Do wyboru była wielodzietna rodzina albo klasztor, bo środki antykoncepcyjne nie istniały. Zostawało podmywanie się zaraz "po" cytryną, nie zawsze skuteczne. Aborcja to drażliwy temat, ale walczmy z tabu, żeby był jakiś postęp. Ja wiem, że w Polsce nadal istnieje antysemityzm, homofobia, rasizm - mimo, że nie mówi się o tym głośno. Trzeba kształtować świadomość ludzi, walczyć z zacofaniem” - mówi.

 

Jak widać dziś aborcyjne coming outy są naprawdę w modzie. Pisałem już kilka razy na tym portalu czym mogą być one spowodowane. Naprawdę niemal każda kobieta, która abortowała swoje dziecko nienarodzone nie chce by aborcja była uważana za zabójstwo. Warto przeczytać wyznania feministek, które w końcu oczyściły się z tego obciążenia i przyznały czym w rzeczywistości był „zabieg”. One również przez lata żyły w kłamstwie i postępowały jak cytowane wyżej panie. Mazurówna zwraca jednak uwagę na jeden ważny aspekt. Otóż zbrodnicze prawo aborcyjne w PRL-u powodowało, że kobiety rzeczywiście masowo zabijały swoje dzieci nienarodzone. Niestety w większości przypadków robiły to zupełnie nieświadomie. Nie było USG, ruchów pro-life i świadomości tego, że płód jest człowiekiem. Zarówno więc Czubaszek jak i Mazurówna są ofiarami tego, że komunistyczny system opierał się nawet w polityce rozrodczej na kłamstwie. Ofiarami tego systemu były jednak nie tylko kobiety, ale również mężczyźni. Mój kolega niedawno powiedział mi, że jego partnerki seksualne również dokonały aborcji, a on dopiero teraz zdał sobie sprawę, że to było zabicie człowieka. Problem z Czubaszek i Mazurówną polega na tym, że zabijają one w sobie wyrzuty sumienia, opierając się w dalszym ciągu na kłamstwie. Na dłuższą metę jest to niemożliwe. Nauka powoduje, że coraz mniej ludzi popiera zabijanie nienarodzonych. Lepiej, by panie pogodziły się więc czym prędzej ze swoim sumieniem, bowiem są one ofiarami zbrodniczego aborcyjnego prawa zaraz po swoich dzieciach.


Łukasz Adamski