„Węgry będą pierwszym krajem w Europie, w którym powstrzymamy agresywną propagandę LGBTQ u bram naszych szkół” – powiedział Viktor Orbán. Czy tak się faktycznie stanie? Na Węgrzech 3 kwietnia odbędzie się referendum, które ma zabezpieczyć pro-rodzinne prawo, jakie ustanowiono w zeszłym roku w tym kraju. Według tego prawa edukacja seksualna w szkołach nie może mieć na celu promowania zmiany płci czy homoseksualizmu.

Składające się z pięciu pytań referendum ma się odbyć w dniu wyborów na Węgrzech, w których Fidesz Orbána stoczy walkę z kolicją sześciu partii opozycyjnych, na czele której stoi Péter Márki-Zay. Lider opozycji jest „katolikiem” popierającym zarówno agendę LGBT, jak i zabijanie nienarodzonych. Oczywiście po stronie opozycji stanęli biurokraci z Unii Europejskiej, którzy wezwali do obserwowania przebiegu wyborów na Węgrzech.

Wśród pięciu pytań referendum, na jakie mają odpowiedzieć wyborcy, jest pytanie o to, czy popierają oni edukację seksualną, której celem jest propagowanie agendy LGBT oraz czy opowiadają się za operacjami zmiany płci dla dzieci. Jak zauważył węgierski minister spraw zagranicznych Péter Szijjártó w rozmowie z Tuckerem Carlsonem z „Fox News”: „Myślę, że powodem, dla którego nas nienawidzą, jest to, że prowadzimy politykę patriotyczną, opartą na chrześcijaństwie”.

„W grę wchodzi przyszłość naszych dzieci i nie możemy robić ustępstw w tym przypadku. (...) Węgry może chronić jedynie powszechna wola narodu” – powiedział Orbán. Tymczasem skierowana do Unii Europejskiej i wspierana przez Sorosa petycja wzywa do „użycia wszystkich dostępnych narzędzi, by zmusić Węgry do wycofania prawa”, które chroni dzieci przed propagandą LGBT. Czy zatem po komunistycznej czerwonej gwieździe, którą strącono z gmachu parlamentu Węgierskiego, zawisną na nim teraz tęczowe flagi – symbol kolejnej neomarksistowskiej rewolucji?

 

jjf/ChurchMilitant.com