W momencie, gdy cały świat odpowiada wymierzonymi w Rosję sankcjami za jej zbrodniczą zbrojną napaść na Ukrainę, Szwajcaria wciąż pozostaje finansowym rajem dla oligarchów Putina, a szwajcarski przewodniczący FIFA blokuje sportową izolację Rosji na arenie międzynarodowej.

Jak donosi niemiecki „Bild” rosyjskie aktywa nadal nie są w Szwajcarii zamrażane, a możnych putinowskiego dworu oraz zblatowanych z rosyjskim dyktatorem oligarchów, znajdujących się na unijnej liście objętej sankcjami nadal nie obowiązuje zakaz wjazdu na teren kraju Helwetów.

„Bild” informuje również, że aż 80 proc. rosyjskiego handlu towarami przechodzi przez Szwajcarię i to właśnie w tym kraju przechowywana jest niemal jedna trzecia wszystkich rosyjskich fortun rozmieszczonych w formie aktywów bankowych poza granicami Rosji. Według innych doniesień, zarówno osoby fizyczne z Rosji, jak i rosyjskie firmy mają przechowywać w szwajcarskich, również tych mniejszych, słynących z dyskrecji, prywatnych bankach łącznie nawet ok. 11 mld dol.

Historia tzw. „neutralności” Szwajcarii, która, jak pisze „Bild” „zawsze lubiła robić interesy z despotami i dyktatorami” jest bardzo długa i ma na swoim koncie również ekonomiczne związki z hitlerowskim ludobójczym totalitaryzmem w czasach II wojny światowej.

Póki co rosyjski krwawy dyktator, Władimir Putin, może więc liczyć na przychylną mu słynną szwajcarską „neutralność”. Jednak i w samym kraju Helwetów zdaje się zaczyna dojrzewać refleksja, iż dobrze byłoby jednak postawić owej neutralności pewne cywilizowane granice.

Jak oświadczył wczoraj prezydent Szwajcarii Ignazio Cassis - „neutralność nie oznacza obojętności”. W szwajcarskiej przestrzeni medialnej pojawiają się natomiast coraz liczniejsze i głośniejsze dywagacje, że być może już dziś będziemy świadkami przełomowej zmiany w podejściu Szwajcarii do zjawiska własnej tzw. neutralności.

Oby tak się stało, bo póki co, owa słynna szwajcarska neutralność nieco zbyt przykro pachnie Putinem.

 

ren/Bild, businessinsider.com.pl