Na lewicowym portalu „Krytyka Polityczna” ukazał się wywiad „Obirek: Chętnie określam siebie jako feministę”, jaki przeprowadziła Agata Diduszko-Zyglewska (żona osobnika, który udawał rannego przed sejmem, publicystka lewicowej „Krytyki Politycznej”, na której łamach nagłaśniała postulaty zakazania egzorcyzmów i usunięcia lekcji religii ze szkoły, radna PO, która protestowała przeciwko religijnemu charakterowi spotkania świątecznego stołecznego samorządu, delegatka, która wręczyła papieżowi raport o rzekomej pedofilii w polskim Kościele przygotowany na podstawie treści prezentowanych przez fundacje, której szefem był osobnik, który według mediów, wyłudzał kasę, twierdząc, że jest chory na raka) z byłym jezuitą i przedstawicielem posoboru Stanisławem Obirkiem.
Jak informuje były jezuita, dyskryminację i wykluczenie kobiet w Kościele katolickim uświadomiła mu żona, i dzięki niej określa siebie jako feminista. Były jezuita uważa, że „feminizm jest jednym z elementów unormalnienia świata mężczyzn” i „Kościół powinien poddać się tej terapii”.
Obirek jest zwolennikiem kapłaństwa kobiet. Jego zdaniem „nie ma żadnych dogmatycznych przeszkód, żeby kobiety mogły pełnić w Kościele te same funkcje co mężczyźni, choć Jan Paweł II zamknął im do tego drogę wbrew opinii watykańskich biblistów. Zakaz święcenia kobiet wynika jedynie z tradycji, a tradycja z kultury patriarchalnej”.
Zadając pytania Obirkowi, Agata Diduszko-Zyglewska stwierdziła, że Jezus „nie był piewcą tak zwanej ''tradycyjnej rodziny'' czy ''naturalnego porządku''. Wręcz przeciwnie, w centrum swojej refleksji postawił indywidualny wybór, sumienie, wolną wolę. Z kulturoznawczego punktu widzenia był lewicowym rewolucjonistą, sprzeciwiającym się niesprawiedliwym elitom i zastanym tradycjom”. Były jezuita potwierdził jej opinie, stwierdzając, że Jezus był antyrodzinny, i to „elementy antyrodzinne i antyestablishmentowe w dużym stopniu zadecydowały o sukcesie ruchu Jezusa. Przecież on nie zakładał religii i nie był chrześcijaninem”.
Były jezuita w wywiadzie podkreślał, że Jezus nie był chrześcijaninem, tylko „prorokiem żydowskim” i „nie zakładał Kościoła. Nie był kapłanem”. Obirek uważa, że „wiele spraw podawanych nam jako prawdy objawione pojawiło się wraz z upolitycznieniem religii, po tym, kiedy w czwartym wieku Konstantyn uczynił ją religią państwową”.
Obirek twierdzi też, że Nowy Testament został sfałszowany, czego przykładem jest zdanie „ty jesteś skałą”, które zostało dodane do tekstu Ewangelii, by „legitymizować szczególną rolę biskupa Rzymu”.
Zdaniem Obirka Kościół katolicki w Polsce przestał być nie tylko chrześcijańską religią, ale w ogóle religią, o czym świadczą listy biskupów do wiernych. Wynikać ma to z soboru trydenckiego, który stwierdził, że katolikiem jest ten, kto „wyznaje credo katolickie” i z soboru watykańskiego, który ogłosił dogmat o nieomylności papieża w kwestiach wiary i moralności. Były jezuita uważa, że w wyniku uchwał soborowych „katolicyzm został zredukowany do władzy papieskiej. Ci, którzy ośmielają się używać własnego rozumu w swojej wierze, stają się wrogami. Każde krytyczne czytanie tekstu biblijnego jest niesubordynacją, nielojalnością. I te tendencje – jak napisał Tadeusz Bartoś – zostały uosobione w Janie Pawle II, w jego pojmowaniu papiestwa”. W konsekwencji dogmatu o nieomylności papieża w kwestiach wiary i moralności, w opinii byłego jezuity, wszyscy duchowni czują się bezkarni a encyklika „Humanae vitae” „utrudniła życie kobietom”.
Były jezuita wspomina, że swoje krytyczne podejście do katolicyzmu wybudował na naukach swoich wykładowców jezuitów prześladowanych przez Kościół za popieranie antykoncepcji. Obirek przypomina, że „Ratzinger i Wojtyła metodycznie dyskryminowali i uciszali wszystkich, którzy nie zgadzali się z ''Humanae Vitae''. Dziś wiemy, że hamletyczny papież Paweł VI miał Wojtyłę wśród swoich doradców. Wojtyła napisał w pseudonaukowym żargonie książkę ''Miłość i odpowiedzialność'' i stał się znaczącym głosem w debacie, a jego doradczynią była Wanda Półtawska, która dostarczała mu wiedzy seksuologicznej opartej na ideologii, a nie wiedzy naukowej”. Obirek uważa, „że to właśnie ten krakowski tandem narzucił Kościołowi opresyjną naukę o seksualności, która kompromituje katolicyzm od 50 lat”.
Były jezuita wyjaśnił, że „w środowisku jezuitów Ewangelia była postrzegana jako materiał rewolucyjny i progresywny. Sferę ideologii, czyli soborów, tradycji interpretacyjnych traktowałem za moimi nauczycielami, mówiąc po derridiańsku, jako materiał do dekonstrukcji. Każdy dogmat był traktowany jako zwieńczenie pewnej dyskusji i otwarcie innej”.
Zdaniem byłego jezuity „Jan Paweł II był uosobieniem establishmentu i kultu jednostki. Przekaz ewangeliczny był tylko dalekim tłem, który pozwalał błyszczeć jego światłu. Dlatego napięcie między Wojtyłą a jezuitami od początku było istotne”. Zdaniem Obirka Jan Paweł II uznał jezuitów „za niebezpieczną grupę − marksizującą, komunizującą”.
Obirek wyznał, że został rewolucjonistą „kiedy zetknąłem się z ludźmi z pierwszej linii teologii wyzwolenia; którzy na serio brali lekturę Biblii, czytając ją w swoich wspólnotach i przekładali ją na codzienność walki o prawa biednych i słabych”. Jak przypomina były jezuita „jezuiccy teologowie wyzwolenia [...] trzecią drogę proponowali i pokazywali, że Marks i ewangelia to dwa świetnie się uzupełniające teksty. Choćby Księga Wyjścia − lud uciemiężony, którego lament dochodzi do ucha Boga. Mojżesz, ich wysłannik, jest pierwszym teologiem wyzwolenia” - niestety dla byłego jezuity, Jan Paweł II tego nie popierał.
Z wywiadu z Obirkiem można się dowiedzieć, że modernizm był popularny w Kościele już w XIX wieku i został zdławiony przez Piusa IX. „Jan XXIII zrozumiał, że musi z tym skończyć i dlatego ogłosił Sobór Watykański II. Wreszcie mogli zabrać głos ci biskupi, którzy także uważali, że nie można dłużej się zamykać. Przywieźli ze sobą ekspertów, słuchali ich porad. I Kościół stał się jednym z wielu kościołów – otworzył się na inne wyznania”. Zmiany zablokował Wojtyła, który „wybrał i promował konkretny nurt polskiej tradycji. W swoich kazaniach lubił cytować Piotra Skargę” przeciwnika dialogu i ekumenizmu. Kiedy Wojtyła został papieżem, przestał słuchać swoich modernistycznych przyjaciół.
Obirek oskarża Jana Pawła II, że „Opus Dei dzięki niemu rozkwitło i ustabilizowało się jako istotny gracz. A niestety ich wybory dotyczące tego, jakie sprawy i kogo wspierali w Ameryce Południowej i Hiszpanii sytuuje ich w nurtach zbliżonych do faszyzmu. Przeciwstawienie Opus Dei jezuitom i umieszczanie na kluczowych stanowiskach ludzi z Opus Dei było konkretnym wyborem papieża. Opus Dei w przeciwieństwie do wszystkich zakonów zyskało własnego biskupa, a zatem możliwość wyświęcania kapłanów bez zgody lokalnego biskupa diecezjalnego. To niesłychana niezależność/ [...] jezuici byli długo przekonani, że to organizacja intelektualnie miałka, słaba, i nie docenili ich. Tymczasem Opus Dei założyło w Rzymie własny uniwersytet Santa Croce, w którym wielu dzisiejszych polskich biskupów studiowało i wykładało. Dość szybko wyrosło na potęgę finansową i organizacyjną, dlatego że miało własnych biskupów i kardynałów. Prowadzi przemyślaną rekrutację wśród elit finansowo-biznesowo-uniwersyteckich. Ma w swoich szeregach kobiety i mężczyzn, księży i świeckich. Ma bardzo przemyślany rodzaj formacji oparty na bezwzględnym posłuszeństwie wobec wyższej hierarchii. Musisz zdawać sprawozdania nawet z tego, co czytasz i oglądasz. Członkowie tej organizacji twierdzą, że teraz to oni są prawdziwymi jezuitami – i coś jest na rzeczy, w tym sensie, że w XVI czy XVII wieku tacy byli jezuici. Opus Dei przejęło tę przednowoczesną funkcję jezuitów. I mają poczucie, że lepiej wiedzą, czego trzeba ludziom niż Jezus z Ewangelii. W tej chwili mają około osiemdziesiąt tysięcy członków, podczas gdy jezuici mają piętnaście tysięcy członków – w tym większość to starcy. Opus Dei jest wielkim hamulcowym procesów modernizacyjnych w Hiszpanii i Ameryce Południowej. Tworzy elitę katolicyzmu feudalnego, ale jednocześnie – i to jest niebezpieczne – tego umiejącego czerpać ze zdobyczy technologicznych”.
Zdaniem Obirka „jednym ze sprytnych sposobów oddziaływania [Opus Dei] na społeczeństwo, także polskie, to także tworzenie własnych szkół. To luksusowe szkoły, także z internatami. To także system stypendiów. Nie mam statystyk, ale podejrzewam, że połowa polskich wykładowców na uczelniach katolickich, w seminariach, przeszła przez szkoły Opus Dei. Nawet biskup Pieronek wykładał na uniwersytecie Santa Croce. Wielu księży przeszło przez Universidad de Navarra, jedną z ich najlepszych szkół. Wpływ tej międzynarodowej organizacji na katolicyzm polski jest niedoszacowany i niezbadany”. Niechęć Obirka do Opus Dei wynika też z tego, że organizacja ta miała uniemożliwić jego zatrudnienie na uczelni w Szczecinie.
Według Obirka katolicka mafia podporządkowała sobie Polskę - „rząd regularnie literalnie tańczy do melodii intonowanych przez księdza biznesmena z Torunia. Jest też cała sekcja prawicowych tygodników, na różne sposoby dofinansowywanych przez państwo, które mają na sztandarach swój związek z Kościołem. Fundamentaliści ze skrajnie prawicowych organizacji pojawiają się w Sądzie Najwyższym i na funkcjach ministerialnych. Te skrajnie prawicowe tendencje rozkwitały już od lat 90. także dzięki Rydzykowi, który dał temu nurtowi pewne ramy organizacyjne. Bycie antysemitą czy homofobem przestało być wstydliwe. […] Rydzyk i to, co jest na prawo od niego, a co wkroczyło do mainstreamu, w latach dziewięćdziesiątych było czymś wstydliwym, niechcianym. Nikt nie podejrzewał, że możliwe jest takie wzmocnienie tego pokracznego katolicyzmu spod znaku Dmowskiego”.
Zmiany, jakie zaszły w polskim Kościele, przerażają Obirka. Prawicową twarzą Kościoła stał się arcybiskup Jędraszewski „człowiek wykształcony, utytułowany − w młodości człowiek dialogu”. Podobnie stało się z „Ryszardem Legutko i innymi stanowiącymi teraz intelektualne zaplecze PiS-u”. Kościół został opanowany przez „brunatny katolicyzm”.
Zdaniem Obirka „w tej chwili to raczej przedstawiciele lewicowego nurtu w Kościele polskim są stygmatyzowani i niechciani. Kościół prowadzony przez Episkopat przejął znaną rolę wiodącej siły narodu, której nie wolno krytykować. [...] Kościół katolicki w Polsce przypomina późnego Breżniewa. Breżniew też sobie nie zdawał sprawy, że to niebawem się rozleci. Pustoszejące kościoły, rezygnacja z praktyk religijnych to przyśpieszające w Polsce procesy”.
Były jezuita o zniszczenie „wielokulturowej i wieloreligijnej Rzeczpospolitej” oskarżył w wywiadzie Zygmunta III Wazę, „zwanego królem jezuitów, który rozdawał beneficja tylko katolikom” i dlatego chciwi arystokraci zostawali katolikami.
Obirek uważa, że szkodliwy wpływ katolicyzmu widać w „brunatnych marszach w Hajnówce wysławiających tzw. żołnierzy wyklętych”. Były jezuita stwierdził też, że poziom polskich seminariów jest bardzo niski, przez co poziom intelektualny polskich księży niższy niż poziom intelektualny niemieckich księży. Dodatkowo smutek Obirka powiększa to, że dobre wykształcenie nie zapewnia odrzucenia katolicyzmu i przyjęcia modernizmu – czego przykładem jest arcybiskup Jędraszewski i ksiądz Oko.
Nadzieje w wykorzenieniu katolicyzmu z Kościoła Obirek widzi we Franciszku i jezuitach. Co do modernistycznej nadziei dla Polski były jezuita jest bardziej sceptyczny, bo „Kościół katolicki w Polsce swoim konserwatyzmem i prawicowo-nacjonalistycznym zabarwieniem odbiega od wielu kościołów, dla których dziedzictwo pontyfikatu Jana Pawła II to przykry brak recepcji Soboru Watykańskiego II i zamrożenie reform. Dlatego w wielu Kościołach katolickich na świecie wraz z pontyfikatem Franciszka ożyła nadzieja na wdrożenie dziedzictwa Jana XXIII. Pontyfikaty Pawła VI, Jana Pawła II i Benedykta XVI są traktowane jak okres wielkiej smuty, które można wreszcie wziąć w nawias. Dlatego, jeśli Franciszek pożyje jeszcze kilka lat i zdąży nominować odpowiednią liczbę biskupów, to może skutecznie przestawić zwrotnice w Kościele”.
Jan Bodakowski