Bojownicy z organizacji Państwo Islamskie zajęli kolejne tereny. Tym razem udało im się po raz pierwszy odebrać ziemię Libanowi. Jedna z syryjskich grup rebelianckich, która utrzymuje, iż pozostaje w sojuszu z Państwem Islamskim, opanowała miasto Arsal, leżące na granicy libańsko-syryjskiej. Miasto próbuje odbić wojsko Libanu. Do groźnego incydentu doszło też w kolejnym mieście tego kraju, Trypolisie, gdzie sunniccy fundamentaliści ostrzelali autobus wiozący żołnierzy.
Wcześniej, w niedzielę, bojownicy Państwa Islamskiego zajęli Sindżar, miasto o starożytnych korzeniach położone na północy Iraku. Sindżar było jak dotąd zamieszkiwane głównie przez jazydów, uważanych przez fundamentalistycznych muzułmanów niekiedy wręcz za wyznawców diabła. Ekstremistom udało się pokonać słabo uzbrojone kurdyjskie siły, które broniły dostępu do tego regionu.
Radykałowie cały czas usuwają też ślady po chrześcijanach na terenach, które udało im się zająć. Dotyczy to zwłaszcza Mosulu, z którego, po niemal 2000 latach obecności, wypędzono niedawno wszystkich chrześcijan. Państwo Islamskie do 29 lipca zdołało zniszczyć w tym mieście łącznie 45 kościołów i innych chrześcijańskich budowli. .
Według wielu ekspertów Państwo Islamskie nie może być już dłużej uważane za organizację terrorystyczną. Przerodziło się bowiem w armię, która dąży nie do wywołania u wroga strachu - co jest zasadniczym celem terrorystów - ale do zajęcia jak największego terytorium, w celu restytuowania na nim kalifatu.
Co więcej plan ten został już częściowo zrealizowany, bojownicy bowiem rządzą faktycznie sporym obszarem między Eufratem a Tygrysem, pomijając niepewne póki co zdobycze na terytorium Libanu.
Paweł Chmielewski