O Ronaldzie Reaganie napisano już setki artykułów i wiele książek. Jego krucjata przeciwko komunizmowi została opisana zarówno przez jego przeciwników jak i zwolenników. Została ona zmitologizowana i marginalizowana. Jednak do tej pory nie mieliśmy okazji przekonać się o tym, co w życiu Reagana było motorem napędowym, który pomógł mu odnieść sukces w walce z „imperium zła”. Tym czymś była żarliwa wiara w Boga.
Kilka tygodni temu magazyn „Time” postawił bardzo odważną tezę, mówiącą, że Barack Obama coraz mocniej zaczyna się fascynować Ronaldem Reaganem. Obama, którego osławiona „zmiana” okazała się sztuczną, socjalistyczną inżynierią społeczną coraz częściej zerka w stronę swojego ideologicznego oponenta. Obama potrzebuje tego „czegoś”, co miał Reagan, który przywrócił Ameryce wiarę w jej wielkość i porwał za sobą tłumy. Dziewiętnaście miesięcy temu Obama zaprosił do Białego Domu Nancy Reagan, wdowę po prezydencie USA, który pogrzebał komunizm. „Nancy, która mimo tego, że ma ponad 90 lat, wciąż zachowuje wielkie poczucie humoru, postanowiła i tym razem wytknąć różnice między Obamą a jej mężem. «Jesteś lewakiem» - powiedziała Obamie. «Tak to prawda. Jestem lewakiem» - opowiedział Obama. «Lewakiem, który chce być zapamiętany tak jak Ronnie» - odparł obecny prezydent USA” - czytamy w „Time”.
Niełatwo będzie Obamie dokonać tej sztuki. Obecny prezydent USA na razie zapisuje się w historii USA w sposób fatalny i rzuca ten wspaniały kraj na kolana przed współczesną Rosją w większym stopniu niż robił to Jimmy Carter w latach 70-tych. Obama również realizuje marzenia lewicowców, którzy śnią o „przekuciu dusz” Amerykanów i upodobnieniu tego, wciąż religijnego, kraju do zdegenerowanej moralnie, hedonistycznej Europy. Obama jest zaprzeczeniem wszystkiego, w co wierzył Reagan. Mimo tego, że 44. prezydent USA deklaruje, że jest chrześcijaninem, to jego wiara ma z nauką Chrystusa, która nie opuszczała serca „Ronniego”, tyle samo wspólnego, ile sprawiedliwość ze sprawiedliwością społeczną. Jednak stosunek do Reagana osób takich jak Obama, który protestował wraz ze zmanipulowanymi przez komunistów hipisami przeciwko reaganowskiemu wyścigowi zbrojeń w latach 80-tych, pokazuje, że prezydent USA był osobą wyjątkową, z pewną nadprzyrodzoną siłą, która potrafiła rozbrajać w prywatnej rozmowie nawet ludzi Kremla. Duchowa siła Reagana nie była do tej pory znana Polakom, a to właśnie ona pomogła zburzyć mur berliński.
Na naszym rynku pojawiła się właśnie świetna „Duchowa biografia” Ronalda Reagana, która przybliża głęboką religijność prezydenta i jej wpływ na krucjatę przeciwko czerwonej zarazie. Naprawdę warto po nią sięgnąć, by zrozumieć pełnię walki protestanckiego aktora, który wraz z innym katolickim aktorem, Karolem Wojtyłą, przyczynił się w sposób nieporównywalny do innych światowych przywódców do pacyfikacji komunizmu.
„Krzyżowiec wolności”
Książka Paula Kengora jest tak naprawdę dodatkiem do jego świetnej (moim zdaniem najlepszej pracy o walce Reagana z komunizmem) książki „Krucjata”. Autor zamierzał na początku umieścić w niej rozdział o religijności Ronalda Reagana. Jednak po dokładniejszym zbadaniu tej kwestii okazało się, że temat jest na tyle głęboki, że nie da się go zmieścić w jednym rozdziale. Wydana właśnie w Polsce książka „Ronald Reagan. Duchowa biografia” tłumaczy nam siłę, jaką miał Reagan i determinację, z jaką walczył z ateistycznym reżimem, który zalewał świat. Ronald Reagan nie jest przez większość ludzi kojarzony jako osoba żarliwie religijna, która, niczym George W. Bush, przeżyła nawrócenie, które później wpływało na jego decyzje polityczne. Po lekturze książki Kengora można odnieść wrażenie, że walka Busha o chrześcijańskie wartości w życiu publicznym była tylko kopią tego, co robił kilkanaście lat wcześniej Ronald Reagan. Również częste odwoływania się Busha do kwestii religijnych, za co był on bardzo krytykowany przez „oświecone” elity amerykańskie, były wzorowane na tym, co robił „Dutch”. Kengor przypomina, jak Sowieci burzyli się, że na ich terytorium Reagan każde przemówienie kończył słowami: „Niech was Bóg błogosławi”. Autor przypomina również lewicowym elitom, jak te wyśmiewały się z „płytkiego aktora filmów klasy B”, który swoimi „przesądami” religijnymi „doprowadza do wojny nuklearnej”. Motywem przewodnim pracy pisarza jest wielkie przywiązanie Reagana do modlitwy, która - według prezydenta - „posiada moc porównywalną do broni nuklearnej i stanowi najlepsze, jakie mamy do dyspozycji, narzędzie do rozwiązywania problemów świata”. Z kart pracy Kengora wyłania się człowiek, którego od dzieciństwa nie opuściła żarliwa wiara w Boga, głęboki szacunek dla wszystkich odłamów chrześcijaństwa i przeświadczenie, że „Amerykanie są po stronie Boga, a Bóg po stronie Amerykanów”.
„Kilka dni przed Wielkanocą w 1988 roku leciałem z ojcem na pokładzie Air Force One z Waszyngtonu do Kalifornii. Kiedy samolot podchodził do lądowania, zauważyłem, że liczy coś na palcach. «Jeszcze dziewięć miesięcy» - powiedział. «Co robisz tato?» - zapytałem. «Liczę, za ile miesięcy będę mógł znów iść do kościoła». «Co masz na myśli? Czemu nie możesz iść do kościoła? ». «Po zamachu – odpowiedział - przestałem chodzić. Nie chciałem, aby kolejny zamach zdarzył się w kościele, gdzie inni ludzie mogliby ucierpieć. Kiedy opuszczę urząd w styczniu, znowu będę mógł zacząć chodzić do kościoła. Nie mogę się doczekać, by spędzać niedzielne poranki z naszym Panem»” - wspomina syn prezydenta Michael Reagan. Ten opis wytrąca argument z rąk wszystkich krytyków Reagana, którzy zarzucali mu hipokryzję w sprawach wiary i idealnie tłumaczy jego podejście do spraw metafizycznych.
Wiara wyssana z mlekiem matki
François Mitterand mówił o Reaganie, że ten „opowiada niemal wyłącznie o Kalifornii i o Biblii. Wyznaje dwie religie: wolny rynek oraz chrześcijańskiego Boga”. Ronald Reagan od wczesnych lat młodości był przywiązany do wartości chrześcijańskich. Jego matka, Nelle, całe swoje życie poświęciła Ewangelii, którą głosiła ludziom ubogim, więźniom i chorym. Reagan już w dzieciństwie został zarażony ideą „ekumenizmu”. Matka przyszłego prezydenta była protestantką, ojciec zaś był katolikiem. Młody Ronnie chodził do kościoła Uczniów Chrystusa w Nixon, gdzie śpiewał psalmy i - wzorem swojej matki - rozpoczął nauczanie dzieci w szkółce biblijnej. „To wiem na pewno, że wszystkie godziny spędzone w kościele w Dixon (których wtedy nie potrafiłem docenić) i całą wiarę Nelle otrzymałem razem jako pewnego rodzaju dziedzictwo, bez którego byłbym dziś zgubiony” - pisał Reagan już jako gubernator Kalifornii do swojego pastora z dzieciństwa. Od samego początku swej walki z komunizmem, który już dał mu w kość w Hollywood, Reagan odwoływał się do swojej wiary. „Reagan, przewodząc Związkowi Zawodowemu Aktorów, poznał również komunistyczny ateizm, który, jak się obawiał, torował sobie drogę do Hollywood. W liście napisanym po latach do przyjaciela opisywał swoje zmagania z komunistami pracującymi przy produkcji pewnego przedstawienia. Jedna ze scen przedstawiała modlącą się małą dziewczynkę. Reagan pisał: «Dwóch osobników łącznie z dyrektorem domagało się usunięcia tej sceny. Planowali dosłownie zbojkotować pracę, jeśli nie wytniemy tego fragmentu. Po tym, jak doszło do rękoczynów, przyznali, że obstawali przy swoim, bo są ateistami»” - pisze Kengor. Prześladowania religijne były tym, co Reagana najbardziej przerażało w Związku Radzieckim. To właśnie kwestia wolności religijnej, którą tłumili komuniści, była motywem przewodnim całej antykomunistycznej retoryki Reagana. „Gdyby zebrać i poukładać obok siebie wszystkie wypowiedzi Reagana atakujące Związek Sowiecki za jego antyreligijną postawę, rozciągałyby się one od Waszyngtonu aż po Leningrad” - zauważa autor biografii „antykomunistycznego kowboja”. Prezydent USA często przywoływał w swoich przemówieniach poglądy Tomasza Jeffersona i Jerzego Waszyngtona, że moralność jest nierozłączna od religii i polityki. Dlatego niejednokrotnie szokował swoich gości. Pewnego razu zaprosił na sesję stanowej legislatury czołowych lokalnych polityków oraz sędziów. Na spotkaniu znany kaznodzieja Billy Graham wygłosił dla zebranych kazanie wzywające do nawrócenia. „Nie ma w tym kraju potrzeby bardziej palącej niż odkrycie na nowo naszego dziedzictwa duchowego” - powiedział gubernator. W ciągu swoich dwóch kadencji na stanowisku prezydenta USA, Reagan właśnie w taki sposób wkurzał „postępowców” we własnym kraju i, szczególnie, wrogów Chrystusa z Kremla.
„Jestem pewien, że Bóg nieprzypadkowo umieścił ten wielki kontynent między dwoma oceanami. Stwórca chciał, aby stał się on domem dla wszystkich kochających wolność, gotowych porzucić swoje miejsce urodzenia. Od naszych praojców do dzisiejszych emigrantów przybywaliśmy tu z najdalszych zakątków Ziemi, reprezentujemy każdą rasę, każde możliwe pochodzenie etniczne. Staliśmy się nowym gatunkiem na świecie. Jesteśmy Amerykanami i mamy wyznaczone spotkanie z przeznaczeniem. Rozprzestrzeniliśmy się na tej ziemi, budując farmy i miasta – wszystko to bez pomocy planów federalnych i programów rządowych” - mówił Reagan w 1976 roku, czyli w czasie, gdy USA były jeszcze poharatane moralnie po tchórzliwym wycofaniu się z Wietnamu i sukcesach Sowietów w wielu krajach Trzeciego Świata. „Spotkanie z przeznaczeniem” było słowem-kluczem, którym Reagan docierał do Amerykanów. Reagan bardzo często przypominał słowa Piusa XII, który powiedział, że „Bóg powierzył w ręce Ameryki los chorego rodzaju ludzkiego”. Ronnie za swoje przywiązanie do idei mesjanizm był przez całe życie bezlitośnie krytykowany przez „intelektualistów”. Po jego słynnym przemówieniu, gdzie użył wyrażenia „Imperium zła”, Anthony Lewis napisał w „New York Times”: „Reagan używa sekciarskiej religijności, by sprzedawać swój program polityczny”. Redaktorów lewicowego dwutygodnika „New Republic” oburzyły zawarte w przemówieniu odniesienia religijne. Richard Cohen, felietonista „Washington Post”, rozpoczął swój artykuł pytaniem: „Co ma wspólnego Ronald Reagan z moją babcią?”. I szyderczo odpowiadał, że „oboje są religijnymi bigotami”. Jednak ten „bigot” wstrząsnął sumieniami Amerykanów i po prostu udowodnił, że nie wiedział czegoś, co wszyscy ludzie „na poziomie” wiedzieli. Obcy mu był bowiem dogmat mówiący, że komunizmu nie da się pokonać.
Modlitwa publiczna
„Od dawna już czuję, że ludzie w tym kraju głodni są czegoś, co nazwać można duchowym przebudzeniem. Pamiętam słowa Teddy’ego Roosevelta, że jego urząd dawał możliwość nieograniczonego wręcz przemawiania do ludzi i poruszania ich. Postanowiłem więc, że przez urząd prezydenta - jeśli tylko będę w stanie - przysłużę się temu przebudzeniu” - mówił Reagan w 1984 roku. Duchowe przebudzenie było niezbędne, by Amerykanie wybudzili się z letargu, w jaki wprowadziły ich rządy demokratów i zwycięstwa komunizmu na świecie. Ronnie już w latach swojej młodości przekonał się o sile modlitwy i płynącej z niej wiary, która może pokonać każdą przeciwność losu. Modlitwa zresztą towarzyszyła Reaganowi w ciągu całej prezydentury. Doradca ds. bezpieczeństwa wewnętrznego i zdeklarowany katolik Bill Clark niejednokrotnie opowiadał, jak razem z prezydentem modlili się żarliwie w Gabinecie Owalnym. Mimo tego, co mówiła propaganda sowiecka (również ta w USA i w krajach Zachodniej Europy), Reagan wcale nie traktował wiary instrumentalnie. „Opinia publiczna nie do końca zdawała sobie sprawę, jak bardzo kwestie religijne zajmowały Reagana i wpływały na jego myślenie. Większość Amerykanów zauważyła, że prezydent miał w zwyczaju kończyć swoje przemówienia słowami: «Boże, błogosław Amerykę». Zdanie to stało się wkrótce znakiem rozpoznawczym Reagana. Amerykanie nie byli jednak świadomi faktu, że prezydent podobne słowa («Niech Was Bóg błogosławi») w swoich prywatnych listach kierował także do konkretnych osób. Jego prywatna korespondencja w czasie całej prezydentury wypełniona była symboliką religijną” – pisze Kengor. Na dodatek autor zwraca uwagę, że przemówienia Reagana były bardzo chrystocentryczne. Paul H. Boase z Uniwersytetu z Ohio wyliczył, że wszyscy nowi prezydenci USA odwoływali się w swoich przemówieniach do takich terminów, jak „dobry Ojciec”, „Dawca dobra” czy „Strażnik pokoju”. Żaden z nich, oprócz Harrisona w 1841 roku, nie odwołał się w mowie inauguracyjnej do Chrystusa. W swoim przemówieniu inauguracyjnym nie zrobił tego również Reagan (z uwagi na wielokulturowość Amerykanów), jednak w późniejszych wystąpieniach niejednokrotnie sam zmieniał swoje przymówienia „wciskając” w nie odniesienia do Syna Bożego, Mesjasza czy „Jezusa, który ukoi nasze troski”. „Nie trzeba być laickim humanistą - pisał „New York Times” - aby poczuć się urażonym słowami, które nie powinny w Ameryce wykraczać poza sferę prywatną”. Reagan nie przejmował się jednak takimi docinkami i systematycznie manifestował swoją wiarę w życiu publicznym.
Aborcja to zabicie dziecka
„Wiem, że to, co powiem, jest kontrowersyjne. Ale muszę to powiedzieć. Ten naród nie może zamykać oczu i zasłaniać uszu na śmierć 4 tysięcy nienarodzonych dzieci każdego dnia. Co 21 jeden sekund jedno takie dziecko umiera. Nie możemy udawać, że Ameryka zachowuje swoje ideały i wiarę w świętość życia, skoro pozwoliliśmy na śmierć 15 milionów bezbronnych niewiniątek” - powiedział w 1987 roku Ronald Reagan. Postawa pro-life Ronalda Reagana nie jest szczególnie znana w Polsce. Prezydent walczył również o wyzwolenie dzieci spod następstw zbrodniczego wyroku Roe vs Wade. Reagan kilkakrotnie dawał do zrozumienia, jakie są jego poglądy na temat zabijania dzieci przed ich narodzeniem. Już w 1983 roku wystąpił przeciwko legalności aborcji w USA, zauważając, że prawo to „nie zostało ani przegłosowane przez naród, ani też nie uchwalili go nasi prawodawcy”. Reagan dodał, że to „brutalny akt władzy sądowniczej” narzucił ową regulację całemu krajowi. Amerykański prezydent poświęcił nawet w 1984 roku zabijaniu dzieci nienarodzonych książkę pt. Aborcja i sumienie narodu. „Jednak jako mąż stanu dał przykład, w jaki sposób głowa państwa powinna stawać w obronie najważniejszych wartości. Gdy Sąd Najwyższy w 1973 r. dopuścił stosowanie aborcji w USA, Reagan należał do najbardziej zagorzałych przeciwników zabijania nienarodzonych. W tym samym, uprzednio cytowanym przemówieniu mówił: «Pamiętajcie, że kiedy zaczęła się aborcja na życzenie, wielu ludzi - czego jestem pewien - również was, ostrzegało, że taka praktyka doprowadzi do spadku szacunku dla ludzkiego życia i filozoficzne przesłanki usprawiedliwiające aborcję na życzenie zostaną ostateczne użyte do usprawiedliwiania innych rodzajów ataku na świętość ludzkiego życia - do zabijania niemowląt i do eutanazji». Te ostrzeżenia potwierdziły się z całą brutalnością. W ubiegłym roku sąd zezwolił na śmierć głodową upośledzonego niemowlęcia” - pisze dr Tomasz Teluk.
„Jak możemy przetrwać jako wolny naród, skoro jacyś ludzie mogą decydować o tym, czy inni nadają się do życia, czy też nie?” - pytał retorycznie prezydent.
Również w specjalnej proklamacji prezydenckiej Reagan ogłosił w Stanach Zjednoczonych rok 1983 „Rokiem Biblii”. Gdy w latach 80-tych wybuchła w USA dyskusja nad modlitwą w szkołach, Reagan, wbrew wszystkim bojownikom laicyzmu, powiedział: „Bóg jest żywy, wielka szkoda, że nie możemy już o Nim rozmawiać w sali lekcyjnej”. W jednym z wystąpień radiowych prezydent powiedział bardzo znamienną rzecz: „Jak to możliwe, że pierwsza poprawka do konstytucji zezwala na działalność nazistów, członków Ku-Klux-Klanu, ludzi pragnących eksterminacji Żydów oraz zwolenników podporządkowania sobie Czarnych Amerykanów, a jednocześnie poprawka ta zakazuje naszym dzieciom odmawiania modlitwy w szkołach?”. W liście do przyjaciela zarzucił, że program edukacji seksualnej w szkołach mówi tylko o fizycznym wymiarze aktu seksualnego, „jakby to było zjedzenie kanapki”. Według Reagana nauczyciele boją się nawiązać do grzechu i moralności, by nie być oskarżonym o naruszenie rozdziału Kościoła od państwa. Religijność Reagana i jego przywiązanie do wartości chrześcijańskich nie miało więc tylko na celu podmycia ateistycznego fundamentu komunizmu, a wynikało z integralnego rozumienia przez prezydenta nauki płynącej z Biblii.
Narzędzie w rękach Boga
W kwietniu 1981 roku (już po zamachu na swoje życie) Reagan spotkał się z Matką Teresą, która wywarła na nim piorunujące wrażenie. „Cierpiał pan mękę krzyża i otrzymał pan łaskę. Kryje się za tym jakaś przyczyna. Osobiście doświadczając cierpienia i bólu, będzie pan mógł teraz zrozumieć cierpienie i ból świata. […'/> Spotkało to pana w tym czasie, ponieważ pana kraj i cały świat potrzebują pana” - powiedziała do prezydenta Matka Teresa. Reaganowi podobno odebrało mowę, gdy to usłyszał, zaś jego żona zalała się łzami. Rok później Reagan spotkał się z Janem Pawłem II.
Prezydent od dziecka czuł szczególną więź z katolikami. Mogło to wynikać z faktu, że jego ojciec był katolikiem, choć jego wiara była bardzo letnia i to protestancka matka ukształtowała życie duchowe małego Ronniego. Mimo oporu protestanckich liderów Reagan otoczył się jednak wieloma katolikami w swojej administracji. Katolikami byli Richard V. Allen, William J. Casey - dyrektor CIA, Tony Dolan czy Vernon Walters. Wszyscy pełnili bardzo ważne funkcje w administracji Reagana. Reagan odbudował więzi dyplomatyczne z Watykanem (co od czasu prezydenta Trumana było blokowane przez protestantów), zaś Karol Wojtyła powiedział jego żonie, że Reagan jest najbliższym jego sercu prezydentem USA. Papieża Polaka i prezydenta USA łączyło zrozumienie, czym jest komunizm i głęboka wiara w jego pokonanie. Zamach na papieża miał miejsce sześć tygodni po zamachu na Reagana. Carl Bernstein napisał w „Timesie”, że zarówno papież jak i Reagan wierzyli, że Bóg ich oszczędził, aby wypełnili konkretną misję. „Obaj wierzyli, że gdy kłamstwo ateistycznego komunizmu zostanie w pełni pojęte, system ten zawali się. Każdy z nich potrafił przenieść osobistą wizję na konkretną politykę, stosując strategię zwalczania sowieckiej agresji i opresji” - mówił Bill Clark w jednym z wywiadów. Kwestionowane przez niektórych historyków protestancko - katolickie przymierze, które rozniosło propagandowo komunizm, miało naprawdę miejsce, choć większość korespondencji między Reaganem a Watykanem jest wciąż utajniona. Carl Bernstein i Marco Politi napisali w biografii papieża, że „amerykańska formuła” stosowana wobec lewicowych, jak i prawicowych reżimów na półkuli zachodniej „przyjęła się również jako polityka Watykanu”. Autorzy ci zauważają nawet, że Reagan był dla Jana Pawła II narzędziem w rękach Boga. Według nich, mimo tego, że papież potrafił skrytykować wypaczenia amerykańskiego kapitalizmu, to w ciągu 8-letniej kadencji Reagana Watykan ani razu nie skrytykował otwarcie Białego Domu.
„Panie Gorbaczow. Niech Pana Bóg błogosławi!”
Paul Kengor w genialny sposób opisuje, jak Reagan próbował „kupić" sobie rosyjską opinię publiczną prowadząc swoją chrześcijańską krucjatę na rosyjskiej ziemi. Prezydent za każdym razem podczas spotkań z sowieckimi politykami zwracał uwagę na potrzebę przywrócenie wolności religijnej w Związku Radzieckim. Na każdym kroku przypominał prześladowania religijne, jakie mają miejsce w krajach okupowanych przez komunistów. Cytował Rosjanom Aleksandra Sołżenicyna i Władimira Bukowskiego, co doprowadzało do prawdziwej furii przywódców sowieckich. „Świątynia komunistycznego ateizmu została przez Reagana zbezczeszczona” - napisał sowiecki tłumacz Igor Korcziłow. Reagan, ku przerażeniu nawet części swoich doradców, podczas wizyty w Związku Radzieckim bez ogródek mówił o Bogu. „Tym razem na ojczystej ziemi Gorbaczowa, Reagan był nawet bardziej natarczywy. Ten człowiek ze Środkowego Zachodu, który stał się Kalifornijczykiem, który w czasie rosyjskiej wojny domowej (1917-1923) był chłopcem uczęszczającym do kościoła w Dixon, przeprowadzał teraz, w czasie swojej wizyty w Moskwie, potężne natarcie przeciwko represjom religijnym” - pisze Kengor. „Kiedy czasem spotykam się z niewierzącym, z ateistą, mam ochotę zaprosić go na wspaniały obiad, najbardziej wykwintny obiad, jaki można tylko podać, a po jego zakończeniu zapytać go, czy wierzy, że kucharz, który przygotował ten obiad, istnieje. Dziękuję wam wszystkim i niech Bóg wam błogosławi” - powiedział niepokorny kowboj na rosyjskiej ziemi, zbrukanej krwią wielu chrześcijańskich męczenników komunizmu. Ten jeden cytat dowodzi, że Reagan poważnie traktował misję, jaką chrześcijanom dał Jezus Chrystus, by ci głosili prawdę między wilkami.
Ulubionym wersetem Reagana był fragment z Ewangelii Jana (3,16): „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. Ronald Reagan, aktor filmów klasy B, spiker radiowy, gubernator i w końcu prezydent USA, a przede wszystkim głęboko wierzący chrześcijanin, zapisał się w naszej historii na wieki. „Wszyscy powinniśmy dziękować Bogu, że mogliśmy - każdy z nas na swój sposób - przyczynić się do tego, iż te dni przejdą do historii” – powiedział amerykański prezydent, odwołując się do Churchilla, w jednym ze swoich ostatnich publicznych wystąpień. Skoro nawet rosyjscy komuniści po roku 1991 przyznawali, że to właśnie pojawienie się Reagana i jego walka z „Imperium zła” przyspieszyła upadek komunizmu, to trudno się dziwić, że „apostoł cywilizacji śmierci” mieszkający dziś w Białym Domu zaczyna sięgać do dziedzictwa swojego wielkiego poprzednika.
„Zdaję sobie sprawę, iż musimy być ostrożni w deklarowaniu, że Bóg jest po naszej stronie… Jednocześnie wydaje mi się, że dobrze jest Go pytać, czy to my znajdujemy się po Jego stronie” - twierdził Reagan. Nie ulega wątpliwości, że on znalazł się po dobrej stronie. I o tym opowiada książka Paula Kengora.
Łukasz Adamski
Podobał Ci się artykuł? Wesprzyj Frondę »