Grzegorz Strzemecki
Drastyczne ograniczenie wszelkich kontaktów międzyludzkich stało się powszechnie obowiązującą strategią. Nie jest ona oczywista i istnieją poważne wątpliwości co do jej słuszności, przedstawione przez Pawła Jędrzejewskiego i opisane na naszym portalu (TUTAJ), a przez niego samego TUTAJ. Takie wątpliwości przedstawiane są również np. w USA (TUTAJ) i w Niemczech (TUTAJ). Naprawdę warto się zastanowić, czy wobec niewielkiej szkodliwości wirusa dla osób zdrowych, młodych i w średnim wieku, nie byłoby lepiej odizolować w domach i szpitalach osoby starsze i chore, co pozwoliłoby na normalne funkcjonowanie reszty społeczeństwa i uratowało gospodarkę.
Przyjąwszy jednak strategię maksymalnego ograniczania kontaktów międzyludzkich, wskazane byłoby dobrze monitorować i pokazywać obywatelom jej skuteczność. Nie tylko dlatego, że taka informacja się im należy, ale również dlatego, że skuteczność ta jest ona w znacznym stopniu uzależniona od zachowań poszczególnych ludzi. Każdy ma swój indywidualny front walki z wirusem, a skoro każdy ma walczyć, każdy powinien na bieżąco widzieć, czy i na ile się ta walka udaje, czy i na ile trzeba się bardziej do niej przyłożyć.
Niestety, nie widać tego w dostępnych powszechnie informacjach. Sprowadzają się one niemal wyłącznie do "surowych" liczb, jak TUTAJ, czasem zobrazowanych przez wykresy pokazujące (np. TUTAJ), że liczba zakażonych rośnie i to coraz szybciej. Taki coraz szybszy, wykładniczy wzrost wynika z samego mechanizmu zakażania. Trudno natomiast gdzieś znaleźć jakiekolwiek dane pokazujące na ile ten wzrost udaje się ograniczać i jak to się ma do innych krajów, tym bardziej, że takie dane zwykle nie są porównywalne, bo różne kraje są na różnych etapach rozwoju epidemii.
Walcząc z niewidzialnym wirusem z konieczności poruszamy się po omacku, bo nie widać kto jest zarażony. Nie da się wszystkim zrobić testów, w dodatku wykrywają one wirusa dopiero po jakimś czasie i jakiś czas trwa ich wykonanie.
W odróżnieniu od tego, dane statystyczne są cały czas dostępne i aktualizowane, a więc w przestrzeni tych danych nie musimy poruszać się po omacku. Trzeba jednak te dane dobrze zobrazować. Jeśli ludzie mają indywidualnie walczyć z wirusem, dobrze byłoby, żeby widzieli choćby sumaryczne efekty tej walki. Jednak efektów tych nie da się dostrzec w zwyczajnych słupkach liczby zakażonych.
Dlatego przedstawiam kilka wykresów, które te efekty w jakimś stopniu pokazują. Uważam, że takie, lub podobne codziennie aktualizowane wykresy, powinny być najważniejszą informacją dnia, a nie tylko suche, niewiele mówiące liczby. Wykresy zaczerpnąłem z portalu VOX i Financial Times i uzupełniłem je o dane dla Polski. Inspirację zaczerpnąłem z artykułu Marka Budzisza (TUTAJ).
Dwa pierwsze wykresy pokazują (w skali logarytmicznej) trajektorię rozpowszechniania koronawirusa w różnych krajach. Oba bazują na koncepcji graficznej Johna Burna-Murdocha i wykorzystują dane z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa z USA. Jako punkt 0 przyjęto dzień, w którym liczba zdiagnozowanych zakażonych przekroczyła 100. Dzięki temu ujednolicono punkt startu epidemii, różny w różnych krajach, sprawiając że wykresy są bardziej porównywalne.
Oryginalne wersje nie uwzględniają Polski i ten brak został uzupełniony przez autora. Trajektoria Polski jest podpisana i zaznaczona grubszą niebieską linią ze skośnymi kwadratami jako punktami pomiarowymi.
Pierwszy wykres jest przejrzystszy, bo uwzględnia mniej krajów. Pochodzi z artykułu Dylana Matthewsa na portalu Vox (TUTAJ).
Wykres 1. Łączna liczba zakażeń koronawirusem - trajektorie rozwoju epidemii w różnych krajach. Oś pozioma oznacza dni począwszy od zerowego, tzn. tego, w którym suma wykrytych zakażeń koronawirusem osiągnęła lub przekroczyła 100. Źródło: Vox.com (TUTAJ), nałożony wykres dotyczący Polski - GS.
Drugi, analogiczny wykres uwzględnia większą liczbą krajów i pochodzi z artykułu Stevena Bernarda, Cale Tilforda, John Burna-Murdocha i Keitha Fraya na portalu Financial Times (TUTAJ).
Wykres 2. Łączna liczba zakażeń koronawirusem w czasie w różnych krajach. Oś pozioma oznacza dni począwszy od zerowego, tzn. tego, w którym suma wykrytych zakażeń koronawirusem osiągnęła lub przekroczyła 100.
Źródło: Financial Times (TUTAJ), nałożony wykres dotyczący Polski - GS.
Tak opracowane wykresy pokazują, jak rozwija się epidemia i na ile skuteczna jest walka z nią. Widać, że na tle większości krajów polska trajektoria jest jedną z lepszych (jako mniej stroma), choć daleko nam do Hong Kongu i Singapuru, a także Japonii gdzie wprowadzono najściślejsze zasady ograniczenia kontaktów między ludźmi. Trajektoria Korei Południowej (wyraźnie wypłaszczająca się w dniach 12-18) pokazuje, że nigdy nie jest na to za późno, ale oczywiście im wcześniej tym lepiej.
Trajektoria Polski potwierdza słuszność wyprzedzających działań rządu sprzed blisko dwóch tygodni, a także właśnie przyjęte (24.03.2040 obostrzenia) - oczywiście wszystko w ramach przyjętej strategii powszechnego maksymalnego ograniczania kontaktów. Widać przy okazji jak bezpodstawna jest totalna, agresywna i nienawistna krytyka ze strony totalnej opozycji i totalnie opozycyjnych mediów i dziennikarzy, według której w Polsce wszystko działa najgorzej. Widać wyraźnie, że finalne efekty działania rządu wypadają lepiej niż większości krajów Europy, co nie zmienia faktu, że zmierzamy w tym samym kierunku, choć trochę wolniej.
Jak zwykle, lepsza mogłaby być polityka informacyjna. Dlatego powtórzę raz jeszcze: Uważam, że takie, lub podobne codziennie aktualizowane wykresy, powinny być najważniejszą informacją dnia. Powinny one uzupełniać suche liczby, które pewnych istotnych rzeczy nie pokażą. Odpowiednio opracowane dane powiedzą nam w jakim punkcie walki się znajdujemy. Bez nich poruszamy się po omacku w statystycznej przestrzeni abstrakcyjnych liczb, nie widząc po jakiej trajektorii się poruszamy.
Dane te można jeszcze uzupełnić innym wykresem zaproponowanym w artykule Marka Budzisza, który również który przedstawiłem na tle liczby zakażeń.
Wykres 3. Dzienne przyrosty liczby zakażonych koronawirusem w Polsce w procentach (niebieska linia łamana ze znacznikami) zestawione z wykresem pokazującym sumę zakażonych łącznie (fioletowe słupki). Widać, że na podstawie wykresu liczby zakażonych trudno ocenić różnice tempa wzrostu liczby zakażeń, co z kolei dobrze pokazuje wykres liniowy.
Wykres 3. pokazuje codzienny procentowy przyrost liczby osób u których zdiagnozowano obecność koronawirusa. Jak widać, od kilku dni ten przyrost jest na poziomie ok 20%. Można domniemywać, że według strategii rządu, przyjęte właśnie nowe obostrzenia mają go zmniejszyć. Dalszy przebieg wykresu pokaże na ile to będzie skuteczne. Czy nie byłoby wskazane, żebyśmy wszyscy widzieli jak nam się to udaje?
Na zakończenie wrócę do sprawy od której zacząłem, czyli od tego, czy właściwie wybraliśmy operacyjny cel tej walki. Inaczej mówiąc, czy słuszna jest przyjęta przez cały świat strategia zamykania jak największej liczby osób w domach.
Czy nie byłoby lepiej i prościej zamknąć w domach i szpitalach wyłącznie osoby z grup ryzyka (starsze i chore na określone schorzenia) zamiast ograniczać mobilność wszystkich obywateli, co katastrofalnie odbije się na gospodarce? Żeby uprzedzić możliwe zastrzeżenia dodam, że sam już się w niej mieszczę, więc skazuję na to także siebie.
Walczymy z epidemią nie dla samego zwalczania epidemii, ale dla ochrony zagrożonego zdrowia i życia. Ignorujemy przecież np. coroczne epidemie kataru, które nikomu nie grożą. Jeśli zatem mamy chorobę, która dla wielu jest "katarem", a dla ograniczonej grupy zagrożeniem, to czy walcząc z nią nie powinniśmy tej różnicy jakoś uwzględnić? Logika podpowiada takie rozwiązanie, choć rozumiem, że na to pytanie powinny odpowiedzieć bardziej kompetentne ode mnie osoby. Jednak autor wskazanego przeze mnie na wstępie artykułu (TUTAJ), David L. Katz jest lekarzem, a więc osobą bardziej kompetentną i pyta w tytule tego artykułu: czy nasza walka przeciw koronawirusowi nie jest gorsza niż sama choroba?
P.S.
Jest oczywiście winą autora, jeśli niedostatecznie jasno i niepełnie wyraził swoją myśl, a na to wskazuje szereg komentarzy. Artykuł jest zasadniczo o czymś innym (o zobrazowaniu postępów walki z wirusem), uważałem jednak że trzeba wspomnieć o fundamentalnej kwestii wyboru strategii. Zbyt pobieżne jej przedstawienie zaowocowało niepełnym opisem jej założeń i spodziewanych konsekwencji. Moja wina, a ponieważ sprawa jest bardzo ważna więc uzupełniam ten brak.
W rzeczywistości nie chodzi o wybór między ludzkim życiem a gospodarką. W alternatywnej strategii nie przestajemy przecież obejmować ochroną grupy realnie zagrożonej, a izolowanie mniejszej grupy ludzi może być skuteczniejsze i lepiej ją chronić, czyli prowadzić do mniejszej liczby zachorowań, a w konsekwencji i liczby zgonów w tej grupie, a o to przede wszystkim chodzi (podobnie widzi to Paweł Jędrzejewski). Drastyczne przekroczenie granic wydolności systemu opieki nad chorymi jak we Włoszech może doprowadzić do większej liczby zgonów. Myślę też, że gigantyczna zapaść gospodarcza w warunkach epidemii może zaowocować większą liczbą zgonów z powodów innych niż koronawirus.
Takie kalkulacje nie oznaczają lekceważenia życia ludzkiego, bo lekarze walczący o ludzkie życie pewnie nie raz muszą je w takiej czy innej formie przeprowadzać.
To co opisałem, to nie są to rzecz jasna pewniki. Trzeba robić to co robimy, ale obserwować fakty i nie być doktrynersko zamkniętym na inne rozwiązania jeśli uznamy, że postępujemy niewłaściwie.
KOMUNIKAT Z FRONTU [--- 1 ---] Czy walka z wirusem nie jest gorsza od samej choroby?
KOMUNIKAT Z FRONTU [--- 2 ---] O co toczy się gra
KOMUNIKAT Z FRONTU [--- 3 ---] Czyżby najlepszy dzień w walce z wirusem?
KOMUNIKAT Z FRONTU [--- 4 ---] Światełko w tunelu
KOMUNIKAT Z FRONTU [---5---]. Trajektoria epidemii naprawdę się zmienia! Nowa prognoza
KOMUNIKAT Z FRONTU [--- 6 ---] Grzegorz Strzemecki: Epidemia naprawdę zwalnia i to trzeba pokazać!
KOMUNIKAT Z FRONTU [--- 7 ---] Epidemia zwalnia drugi dzień z rzędu!
KOMUNIKAT Z FRONTU [--- 8 ---] To już widać - wygaszamy epidemię