Premiera filmu Kamila Krawczyckiego odbyła się wczoraj w kinie Luna. „Słoń” opowiada o historii dwóch homoseksualistów. Na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni został nagrodzony za „najbardziej spełniony debiut”. Jury przekonywało, że jest to „bezwstydnie romantyczny melodramat, szczery i odważny”.
Anna Grodzka zdobyła mandat poselski w 2011 roku, startując z list Ruchu Palikota. W czerwcu 2014 roku przeszła do Partii Zielonych. W 2015 roku chciała wystartować w wyborach prezydenckich, ale nie zebrała 100 tys. wymaganych podpisów poparcia. W 2019 roku bezskutecznie ubiegała się o mandat europosła startując z listy koalicji Lewica Razem. W tym samym roku dołączyła też do Polskiej Partii Socjalistycznej, z której wystąpiła w 2021 roku.
Krzysztof Bęgowski natomiast (tak działaczka przedstawiała się przed „zmianą płci”) działał w PZPR. W czasie stanu wojennego zasiadał w egzekutywie podstawowej organizacji partyjnej na UW.
- „Przebieg kariery Krzysztofa Bęgowskiego, jaki wyłania się z dokumentów służb specjalnych PRL, pokazuje, że władze partyjne miały do niego najwyższe zaufanie. Świadczą o tym m.in. liczne wyjazdy za granicę – często podróżował do ZSRS. Był m.in. w Moskwie i Rostowie w lipcu 1982 r. na seminarium szkoleniowym – stroną zapraszającą był Komsomoł – komunistyczna organizacja młodzieżowa. Jako sekretarz Komisji Informacji Rady Naczelnej ZSP w 1984 r. był w NRD – Berlinie Wschodnim i Lipsku – na wizytacji firmy Reprotechnik. Jako dyrektor i redaktor naczelny studenckiej oficyny wydawniczej Alma Press pojechał też na Kubę w Brygadzie Młodzieżowej im. R. Miałowskiego, do Jugosławii oraz do Austrii do firmy Sony”
- przypominała przed laty „Gazeta Polska”.
- „Co ciekawe, na dokumentach wyjazdowych Krzysztofa Bęgowskiego Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odnotowało, że wpis w książeczce wojskowej nie wymaga dalszych wyjaśnień, co oznaczało, że za osobę wyjeżdzająca gwarancje brały wojskowe służby specjalne PRL. Krzysztof Bęgowski posługiwał się paszportem uprawniającym do wielokrotnego przekraczania granicy, na który w czasach PRL mogli liczyć tylko ludzie władzy”
- dodawali dziennikarze, powołując się na teczkę z archiwów IPN.