Zapowiedź minister ze stajni politycznej Szymona Hołowni, że złote algi - winowajcy masowego wymierania ryb - są "pod kontrolą", brzmi prawie jak wstęp do nowego filmu science-fiction. Może niebawem doczekamy się kolejnych przełomowych oświadczeń: susze zostaną okiełznane, trzęsienia ziemi wstrzymane, a tornada będą grzecznie omijać Polskę szerokim łukiem. Ministerstwo Klimatu i Środowiska już teraz ma pełne ręce roboty, przecież zarządzanie naturą to nie lada wyzwanie.

Słuchając polityków, można by nawet uwierzyć, że natura działa jak dobrze naoliwiony mechanizm, którym wystarczy odpowiednio pokręcić, aby wszystko działało zgodnie z ich partyjnymi wytycznymi. Złote algi? Wystarczy odpowiedni guzik i problem z głowy. Śnięte ryby? Zaraz wrócą do życia, wystarczy tylko wydobyć z nich energię przyjaźni i zaufania do rządu. Czyżbyśmy mieli do czynienia z nową superbohaterką, który kontroluje naturę jednym kliknięciem?

Może już najwyższy czas, aby zamiast kolejnych pustych obietnic o kontroli nad naturą, politycy skupili się na tym, co naprawdę mogą zrobić – na przykład na lepszym przygotowaniu się na takie sytuacje, inwestycjach w technologie zapobiegające katastrofom i edukacji społeczeństwa. Ale gdzie w tym wszystkim byłaby polityczna magia? Lepiej przecież brzmi, że mamy "kontrolę" nad złotymi algami, niż że musimy przyznać się do bezradności wobec sił przyrody.