Skrzypczak w rozmowie z Faktem wskazał, że podstawową przyczyną cyklicznych napięć między Turcją i Grecją jest wojna z początku XX wieku.

Wówczas to Grecja, kierowana przez premiera Venizelosa, chciała zrealizować swą Megali Idea – koncepcję zjednoczenia wszystkich greckich ziem. Znaczna część tych ziem położona jest w Anatolii, stanowiącej wówczas terytorium Imperium Osmańskiego.

Po przegranej przez Osmanów I wojnie światowej prawie cała Anatolia została podzielona na strefy okupacyjne państw Ententy, zaś Grecy, chcąc wykorzystać dogodną koniunkturę polityczną, uderzyli na dogorywające Imperium Osmańskie.

Wywiązała się w wyniku tego turecka wojna o niepodległość, z której Turcy pod wodzą Mustafy Kemala Ataturka wyszli zwycięsko. W trakcie wojny obydwie strony dopuściły się licznych zbrodni wojennych. Echa tych zdarzeń odczuwane są do dzisiaj.

„Wtedy armia grecka wykazała się ogromnym okrucieństwem w stosunku do Turków, to były rzezie. Ok. 100 tys. Turków zostało wymordowanych przez armię grecką i ta rana do dzisiaj jest raną czynną i jej nic nie zabliźni” – powiedział gen. Skrzypczak.

Pomimo że Turkom udało się całkowicie wyprzeć Greków z Anatolii, w posiadaniu Grecji pozostały prawie wszystkie wyspy na Morzu Śródziemnym. Małe skaliste wysepki, zgodnie z traktatem pokojowym, miały pozostać neutralne.

Zdaniem gen. Skrzypczaka, NATO nie powinno przejmować roli arbitra w sporze grecko-tureckim. Sojusz powinien jednak za wszelką cenę studzić eskalacje między obydwoma krajami.

Według Skrzypczaka, nowa wojna grecko-turecka oznacza „koniec NATO, koniec możliwości oddziaływania na cokolwiek, koniec wparcia dla Ukrainy”.

„Jeżeli dojdzie do wojny między członkami, to NATO może się pakować. To będzie rozpad NATO. Będą w Sojuszu tacy, którzy będą popierali Turcję i tacy popierający Grecję. To będzie koniec NATO” – powiedział wojskowy.

Dodał, że na taki obrót sprawy tylko czeka Władimir Putin.