Stacjonować ma tam od 200 do 250 żołnierzy estońskich i sojuszniczych, działających w systemie rotacyjnym. To kolejny krok w długofalowej strategii odstraszania i wzmacniania bezpieczeństwa na wschodniej flance NATO.
Generał Vahur Karus podkreślił, że decyzja o stworzeniu bazy zapadła w dialogu z estońskimi siłami politycznymi, a reakcja społeczna była jednoznacznie pozytywna. – „Mieszkańcy Narwy pytali, dlaczego nie ma tu wojska. Chcemy ich przyzwyczaić do codziennego widoku żołnierzy – by wiedzieli, że to estońskie miasto i estońskie państwo tu jest” – zaznaczył.
Narwa, położona nad rzeką o tej samej nazwie, oddziela Estonię od rosyjskiego Iwangorodu. Miasto zamieszkuje ponad 50 tys. osób, z czego aż 90 proc. to etniczni Rosjanie. W tym kontekście obecność wojska ma nie tylko znaczenie strategiczne, ale także symboliczne — jako deklaracja państwowej suwerenności i jedności terytorialnej.
Choć w Narwie już teraz działają struktury Kaitseliitu (estońska Liga Obrony), planowana baza będzie stałą jednostką wojskową. Znajdą się w niej żołnierze służby czynnej, rezerwiści oraz poborowi. To oznacza, że codzienna obecność mundurowych stanie się elementem miejskiego krajobrazu.
Budowa bazy w Narwie to część szerszego wysiłku militarnego Estonii. W 2023 roku otwarto nowoczesną bazę Reedo niedaleko Võru na południu kraju, a w 2025 roku ruszy budowa 600 bunkrów wzdłuż granicy z Rosją. Estonia, podobnie jak Polska, Litwa i Łotwa, rozważa również wycofanie się z Konwencji Ottawskiej, aby móc legalnie używać min przeciwpiechotnych.