„PiS przegrał, bo rozjechał się w sprawach fundamentalnych, m.in. w sprawie ochrony życia” – diagnozuje w swym tekście opublikowanym na łamach „Do Rzeczy” Kaja Godek.

Jak stwierdziła Godek, „po historycznym zwycięstwie cywilizacji życia w postaci wyroku Trybunału Konstytucyjnego o aborcji eugenicznej”, liderzy partii rządzącej „rozejrzeli się wokół i postanowili przekonywać, że wcale nie są aż tak bardzo za życiem”.

Gdy na ulice wyległy czarne protesty „obóz władzy zdecydował o podjęciu specyficznych negocjacji z terrorystą”, „najpierw nie opublikował wyroku TK (potrzebne, aby wyrok wszedł w życie), potem sam prezydent wysłał do Sejmu ustawę przywracającą eugenikę” (nigdy nie został on skierowany do pierwszego czytania) – przypomina Kaja Godek.

Aktywistka na rzecz ochrony życia przekonuje, że „gesty życzliwości” czynione ze strony PiS „wobec ulicznych awanturników dawały im paliwo i utwierdzały w przekonaniu, że trzeba kontynuować akcje, bo przynoszą efekty”.

Wiosną tego roku partia rządząca odrzuciła już w pierwszym czytaniu projekt „Aborcja to zabójstwo” mający uszczelniać ochronę życia i utrudniać obchodzenie obowiązującego w Polsce w tym zakresie prawa.

Dodatkowo od czerwca działa przy ministerstwie zdrowia zespół, który pomimo stanowiska Kościoła oraz wbrew orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego miał przygotować wytyczne dla polskich szpitali, w myśl których przesłanka zdrowia psychicznego matki będzie wystarczająca do abortowania dziecka poczętego.

W efekcie PiS utraciło co najmniej kilkaset tysięcy głosów wyborców, dla których kwestie związane z ochroną prawa do życia są kluczowymi. Wyborcy ci oddali swoje głosy na Konfederację oraz ugrupowanie Polska Jest Jedna, które w większym niż PiS stopniu akcentowały poglądy pro-life.