– Będziemy kontynuować naszą specjalną operację wojskową, by zabezpieczyć swoje interesy i osiągnąć cele, które od początku stawiał prezydent naszego kraju. Będziemy to robić dla teraźniejszości i przyszłości Rosji. Nie mamy więc alternatywy – powiedział Dmitrij Pieskow, podtrzymując narrację o rzekomej konieczności dalszej wojny.
Rzecznik Kremla powtarzał, że rosyjskie siły posuwają się do przodu na froncie, a sytuacja gospodarcza jest stabilna. Tymczasem niezależne analizy wskazują na coraz większe problemy gospodarcze Federacji Rosyjskiej – inflację, brak dostępu do zaawansowanych technologii oraz dramatycznie kurczące się zasoby surowców energetycznych. Eksperci ostrzegają, że Moskwa wykorzystała już większość łatwo dostępnych i opłacalnych złóż ropy i gazu, co w kolejnych latach znacznie ograniczy jej możliwości finansowania wojny.
Wypowiedź Pieskowa była reakcją na słowa Donalda Trumpa. Prezydent USA na platformie Truth Social napisał:
– Po zapoznaniu się z sytuacją militarną i gospodarczą Ukrainy i Rosji (…) myślę, że Ukraina, przy wsparciu Unii Europejskiej, jest w stanie walczyć i ZDOBYĆ całą Ukrainę w jej pierwotnej formie.
Trump nazwał Rosję „papierowym tygrysem”, podkreślając, że wojna, którą Putin planował zakończyć w ciągu tygodnia, trwa już ponad trzy lata. – Prawdziwa siła militarna mogłaby wygrać tę wojnę w mniej niż tydzień – dodał amerykański przywódca.
Jego zdaniem, Ukraina ma przewagę moralną i duchową, podczas gdy Rosja jest osłabiana przez kryzys gospodarczy i międzynarodową izolację.
Rosja, mimo propagandowych zapewnień Kremla, boryka się z poważnymi trudnościami finansowymi. Sankcje Zachodu, spadek eksportu surowców i konieczność ogromnych wydatków na wojsko osłabiają budżet państwa. Dochody z ropy i gazu – dotychczas główne źródło finansowania Kremla – systematycznie maleją.
Analitycy podkreślają, że Federacja Rosyjska wchodzi w etap, w którym eksploatacja nowych złóż stanie się dużo droższa, a w wielu przypadkach nieopłacalna. To grozi destabilizacją finansów państwa i pogłębiającym się kryzysem społecznym.
Na szczególną uwagę zasługują historyczne doświadczenia Rosji. Po niemal każdej wyniszczającej wojnie powracający żołnierze stawali się katalizatorem przewrotów politycznych. Tak było po wojnie krymskiej w XIX wieku, wojnie rosyjsko-japońskiej w 1905 roku czy po klęskach I wojny światowej, które przyspieszyły upadek caratu. Afganistan stał się z kolei jednym z głównych czynników, które doprowadziły do rozpadu ZSRR w latach 80.
Jedynym wyjątkiem był Stalin – zamiast ryzykować bunt, pozostawił Armię Czerwoną jako siły okupacyjne w podbitych krajach Europy Środkowej i Wschodniej, co miało uchronić reżim przed wewnętrznymi wstrząsami.
Deklaracje Pieskowa o „braku alternatywy” dla wojny mają podtrzymać obraz Rosji jako państwa konsekwentnego i zdecydowanego. W rzeczywistości jednak Moskwa znalazła się w ślepym zaułku. Trwająca wojna, malejące dochody z surowców i widmo społecznego niezadowolenia sprawiają, że powrót tysięcy weteranów z frontu mógłby być dla Putina równie groźny, jak dla jego poprzedników.