Już od dłuższego czasu wojna na Ukrainie zmieniła swój charakter z wojny manewrowej na wojnę pozycyjną w której front może się posuwać kilkaset metry  lub maksymalnie kilka kilometry miesięcznie. Każdy taki ruch opłacany jest krwią i życiem dużej liczby żołnierzy. Strona rosyjska posiada sporą przewagę liczebną nad Ukrainą pod względem ilości dostępnych rekrutów. Prowadzi werbunek ochotników, opłacając ich służbę solidnym wynagrodzeniem pieniężnym. Każde podpisanie kontraktu z wojskiem wiąże się z wypłatą jednorazowego bonusu aż do wysokości 50 tys. dolarów. Taki tryb pozyskania żołnierza pozwala Kremlowi prowadzić niekończącą się ślimaczą ofensywę na wschodzie Ukrainy.

Ukraina na początkowym etapie wojny nie odczuwała problemów z rekrutacją żołnierzy. Posiadała spory zasób (kilkaset tysięcy) ludzi z doświadczeniem poprzedniej wojny na Donbasie z okresu 2014-2022, którzy odeszli z wojska przed pełnoskalową inwazją. Z czasem jednak ten zasób zaczął się wyczerpywać. Ukraina ponosiła straty w ofensywach 2022 i 2023 roku i tocząc ciężkie walki obronne na łuku rzeki Doniec, w Bachmucie czy Awdijiwce. Wojna pozycyjna nie sprzyja podniesieniu morale żołnierzy, więc z czasem Ukraina zaczęła odczuwać braki osobowe w swoich jednostkach i od trybu przyjmowania wniosków ochotników, którzy ustawiali się w kolejkach przed Centrum Rekrutacji, Ukraina najpierw przeszła w tryb normalnej mobilizacji, a później przeszła już do bardziej ostrych form werbunku, takich jak łapanie mężczyzn na ulicach miast i wsi. Zaostrzając jednocześnie prawo karające osoby ukrywające się od mobilizacji.

Ale nie tylko sam charakter ciężkiej wojny pozycyjnej odstrasza Ukraińców i zmusza ich do unikania służby w wojsku. Problemy ukraińskiej mobilizacji są o wiele bardziej systemowe i skomplikowane niż zwykłe przysłowiowe „Ukrainie zaczyna brakować ludzi”. Bo fizycznie tych ludzi jej wciąż nie brakuje. Ci ludzie są, jednak system nie może ich do wojska ściągnąć i nie jest w stanie, mimo zapowiadanych kar, do czegokolwiek tych ludzi zmusić. 

W każdym państwie tylko pewien niewielki procent ludzi gotów jest poświęcić swoje życie dla dobra wspólnoty jako ochotnik. Jeszcze pewna część gotowa jest tylko wspierać tą pierwszą grupę i dołączyć do obrony kraju już warunkowo. Może nie na ochotnika, ale jest gotowa stawić się na wezwanie w trakcie mozilizacji. I tak dalej aż do tej grupy, która w żadnej sytuacji nie jest gotowa dołączyć do wysiłku obronnego kraju i nawet jest gotowa aktywnie unikać spełnienia tego obowiązku. Im więcej jest tych pierwszych grup ludzi tym bardziej odporne jest panstwo w wypadku wojny. Liczba tych ludzi dostępnych dla werbunku będzie też zależeć od wielu czynników, od warunków służby, od systemu wyszkolenia, od tego jak dowództwo i korpus oficerski traktuje tych ludzi, od dostępności uzbrojenia i amunicji itd. Wysoka jakość tych wszystkich filarów sił zbrojnych oznacza większą gotowość obywateli dołączyć do armii, a złe warunki służby zawsze obniżają ten procent. 

I tu dochodzimy do sedna. Naprawa ukraińskiego problemu z mobilizacją leży w naprawieniu innych problemów tego wojska, które jak się wydaje na pierwszy rzut oka, nie są bezpośrednio z mobilizacją związane, ale w rzeczywistości wpływają na chęć ludzi dołączania do wojska. W państwie względnie wolnym i demokratycznym, w którym państwo i służby specjalne nie mają totalnej kontroli nad obywatelem (a Ukraina niewątpliwie jest takim państwem, szczególnie w porównaniu z Rosją), samym przymuszaniem obywateli i ich karaniem nie da się żadnego problemu rozwiązać. Aparat państwa po prostu nigdy nie będzie miał wystarczająco kontroli i zasobów by ścigać tak ogromną ilość ludzi i do czegoś ich zmuszać. Nie mówiąc już o sprzeciwie społeczeństwa stosowaniu podobnych metod. Władzom pozostaje więc jedyna możliwa droga – reformować stopniowo wojsko. Zmniejszać straty ludzkie w nim, podwyższać jakość dowodzenia i koordynacji, reformować system szkolenia żołnierzy, zadbać o racjonalne wykorzystanie jego umiejętności i kompetencji z życia cywilnego. 

Bo prawda jest taka, że nie wojna okopowa jest największym strachem ludzi, których wojsko próbuje powołać. Największy strach wywołuje możliwość bezsensownej śmierci. Na przykład z powodu braku stosownego wyszkolenia, kiedy świeżo powołany żołnierz jest zdezorientowany i szybko ginie, trafiając na pierwszą linię, nie wiedząc jak prawidłowo się zachować, aby zwiększyć swoje szanse na przeżycie. Albo ze względu na złe decyzje podejmowane przez oficerów, którzy bezsensownie narażają swoich ludzi, są niekompetentni i nie cenią życia ludzkiego. Kolejnym strachem jest to, że mimo twoich kompetencji i przygotowania, możesz trafić do zupełnie innej jednostki i wykonywać zupełnie inne zadania, do których nie jesteś przygotowany. Te wszystkie sytuacje w milionowej ukraińskiej armii niestety się zdarzają dość często. Biorąc pod uwagę, że jest to społeczeństwo otwarte, wszystkie one są szeroko omawiane publicznie. Co potęguje ten efekt i szerzy strach i niechęć obywateli do mobilizacji. 

Naprawa sytuacji leży więc w głębokich reformach. Nie ma innego wyjścia. Obywatel w otwartym społeczeństwie po prostu wymaga stosunku do siebie ze strony państwa jak do człowieka z poszanowaniem jego godności. Oczywiście reformy nie spowodują, że wszyscy znów ustawią się w kolejkach do Centrum Rekrutacji. Ale to pokaże osobom podlegającym mobilizacji, że państwo w zamian za narażanie swojego życia i zdrowia przez obywateli przynajmniej gwarantuje mu, że zadba o to by zwiększyć jego szansę na przeżycie w trakcie starcia. Zapewni wyszkolenie, wyposażenie, prawidłowe decyzje oficera i prawidłowe wykorzystanie jego umiejętności. I dla bardzo wielu to będzie wystarczające, by przezwyciężyć swoje wewnętrzne lęki i obawy i dołączyć do wojska. Innych dróg rozwiązania tego problemu po prostu nie istnieje. 

Z drugiej strony w otwartym społeczeństwie próba stosowania ostrego przymusu połączona jednocześnie z otwartą pogardą do obywatela ze strony struktur państwa, prowadzi tylko do spadku morale i przekonania obywateli iż to nie jest państwo dla którego ma sens się poświęcać. Budzi to poczucie niesprawiedliwości i bunt wewnętrzny. Torpeduje w ten sposób wysiłek wojenny. Reżimy scentralizowane i autorytarne zazwyczaj nie mają tego problemu. Kontrolując przestrzeń informacyjną państwa i posiadając sprawnie działający aparat siłowy, są zazwyczaj w stanie bezwzględnie tłumić opór niezgodnych z wojną. W takich systemach pogarda dla życia ludzkiego w połączeniu ze stosowaniem ostrego przymusu może dawać pozytywny efekt. A tym bardziej dotyczy to tych systemów, które w dodatku posiadając duże zasoby naturalne mogą zalewać proces mobilizacji pieniędzmi. I tutaj trzeba przyznać, że Rosja nie tylko ma nad Ukrainą przewagę liczebną. Prowadzenie mobilizacji dla reżimu Putina jest po prostu o wiele łatwiejszym zadaniem niż dla Ukrainy.