Do tego celu Rafał Ziemkiewicz użył najbardziej drażliwego tematu funkcjonującego w polskiej przestrzeni medialnej, a mianowicie Tragedii Smoleńskiej. W swoich egzaltowanych, chaotycznych, niespójnych i wewnętrznie sprzecznych wywodach, powołując się przy tym, między innymi na takie tuzy jak; Tatiana Anodina, Donald Tusk czy anonimowi specjaliści,  doszedł do następującej konkluzji:

„Dzięki temu manewrowi z wypuszczeniem Macierewicza, Kaczyński zdołał ocalić swoją partię wiarą w zamach, w poległych pod Smoleńskiem, w zamordowanego prezydenta Kaczyńskiego. I to nie ważne, że sam Kaczyński raz mówił, że nigdy nie dowiemy się jaka była prawda. Potem mówił, że oczywiście, że jest udowodnione, że był zamach. Potem jakby nie mówił to dlaczego jak był zamach to on przez osiem lat swoich rządów nic z tym zamachem nie zrobił. Zadziałało – zwarli szeregi, przetrwali i potem wyprowadzili kontrofensywę Nawrockim.”

Według mojej opinii, łączenie działania polityków Prawa i Sprawiedliwości w kwestii Smoleńska z poparciem kandydatury Nawrockiego było świadomym zabiegiem redaktora Rafała Ziemkiewicza. On sam wszakże wywodzi się ze środowiska szeroko pojmowanej Konfederacji. Być może marzy mu się umeblowanie gabinetu nowego prezydenta takimi osobami, które jeszcze obecnego Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej odwodzić będą od dalszego dochodzenia prawdy dotyczącej Zbrodni Smoleńskiej.

W tym miejscu muszę nadmienić, iż to nie pierwszy raz, kiedy Redaktor bezpodstawnie atakuje prace badawcze Podkomisji.

W autorskim programie „Ciszej nad tym Macierewiczem” z dnia 28 października 2024 roku, Rafał Ziemkiewicz stwierdził, że „Podkomisja nawet nie wie gdzie znajduje się w Tu-154M trzecia salonka.”

Wtedy, na tak bezczelne kłamstwo odpowiedziałem listem otwartym zamieszczonym między innymi na stronie Podkomisji. W konkluzji napisałem:

„Panie Rafale, rzetelność dziennikarska wymaga, aby przed przedstawieniem swojej opinii w sprawie sięgnąć do źródeł. W swoim programie twierdzi Pan, iż przejrzał dokumentacje samolotu. Może jednak zbyt pobieżnie. Ja osobiście badam tę katastrofę przeszło czternaście lat i poświęciłem na to do tej pory co najmniej kilkadziesiąt tysięcy godzin. Jako członek Podkomisji przed Panem się nie ukrywam – jestem do dyspozycji i odpowiem wyczerpująco na każde Pana pytanie w tej sprawie.”

Niestety Pan Ziemkiewicz nie tylko uporczywie nie chce poznać prawdy lecz dalej propaguje kłamstwa w kolejnych programach. W jednym z ostatnich wywiadów jakie udzielił redaktorowi Krzysztofowi Ziemcowi, konfabulował;

„ W tym raporcie Macierawicza, tam się nic nie zgadza. Ja to oglądałem z fachowcami, że w prospekcie jest, że zbiorniki Tupolewa mają tyle a tyle pojemności, ale napisali, że mniej pojemności, żeby usunąć tę benzynę nadmiarową, nawet zasugerowali, że pilot był idiotą i w ogóle nieodpowiedzialny, który na oparach lądował. Przecież to jest zupełnie niemożliwe. Żaden szanujący się pilot, nikt nie wyśle samolotu w drogę z takim zapasem paliwa, że tylko pyk. Trzeba by piętnaście minut krążyć nad lotniskiem, a już nie ma na czym.”

Żeby pojąć ten totalny bełkot redaktora Ziemkiewicza trzeba się jeszcze raz cofnąć do jego wypowiedzi w dwunastej minucie programu „Ciszej nad tym Macierewiczem”

„Według obliczeń wspomnianych ekspertów jeszcze ponad 6 ton paliwa w momencie katastrofy było w zbiornikach […] Komisja przestawiła zbiornik nr 4 w inne miejsce niż on rzeczywiście się znajdował i mówi i twierdzi, że zbiorniki mają tylko 40 ton pojemności. Tymczasem z prospektu fabrycznego wynika, że Tupolew miał 49 ton.”

Tylko kompletny dyletant techniczny może pomylić ciężar paliwa lotniczego z jego gęstością. Panu Redaktorowi z wykształceniem humanistycznym się nie dziwię, ale już jego „fachowcom” – tak.

W załączeniu przedstawiam fragment dokumentacji eksploatacyjnej samolotu Tu-154M w której wyraźnie jest podane, iż przy gęstości paliwa lotniczego 0,8 g/cm³ zbiorniki Tupolewa mieszczą 39,750 tony

Co daje 39750 : 0,8 = 49687 litrów paliwa.

 

 

Notabene, jak wynika ze stenogramów z kokpitu Tu-154M, na parę minut przed lądowaniem w zbiornikach samolotu znajdowało się od 10 do około 12 ton kerozyny (wskaźniki drugiego pilota oraz technika pokładowego podawały różne wartości). Tak więc piloci nie lądowali na oparach paliwa, a pierwszy wybuch w odejmowanej części lewego skrzydła nastąpił w powietrzu, jeszcze przed kontaktem z przeszkodami  terenowymi, co dobitnie przedstawiłem 10 lutego tego roku podczas wykładu w Klubie Ronina prezentując dowód rozstrzygający.