Mołdawska spółka gazowa Moldowagaz zaproponowała dostawy gazu z europejskich platform energetycznych, aby złagodzić trudną sytuację mieszkańców Naddniestrza. Władze w Tyraspolu argumentowały jednak, że taka współpraca oznaczałaby rezygnację z „stabilnych dostaw od Gazpromu” na rzecz „zakupów spekulacyjnych” po wyższych i niestabilnych cenach. Tymczasem obecnie region nie otrzymuje gazu ani od Rosji, ani od Mołdawii.
Pomimo braku alternatyw i zamknięcia szkół, przedszkoli oraz narastających problemów społecznych, separatystyczne władze odmówiły także przyjęcia generatorów i innych form pomocy humanitarnej oferowanych przez Mołdawię i Zachód.
Źródła w mołdawskim rządzie oraz analitycy międzynarodowi wskazują, że stanowisko separatystów jest wynikiem nacisków z Moskwy. Według Aury Sabadus, analityczki Centrum Analiz Polityki Europejskiej, Rosja może używać kryzysu energetycznego jako narzędzia destabilizacji Mołdawii oraz osłabiania proeuropejskiego rządu przed nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi.
„Biorąc pod uwagę powagę kryzysu, kiedy ludzie marzną w domach, a placówki edukacyjne są zamknięte, władze Tyraspolu wolą czekać na rosyjską pomoc, która może w ogóle nie nadejść, zamiast współpracować z Mołdawią w celu ochrony ludności” – podkreśla Sabadus.
Kryzys gazowy jest wynikiem wygaśnięcia umowy między Ukrainą a Rosją na tranzyt gazu oraz decyzji Moskwy o wstrzymaniu dostaw do Mołdawii i Naddniestrza. Przez lata Rosja dostarczała gaz do separatystycznego regionu, obciążając długiem mołdawski rząd. Mołdawia nie uznała jednak tego długu, co stało się pretekstem dla Kremla do ograniczenia dostaw.
Eksperci szacują, że dostawy gazu z Europy mogłyby kosztować Naddniestrze 20–45 mln euro na sezon grzewczy. Pomimo wysokich kosztów i skomplikowanej sytuacji, propozycja pomocy została odrzucona, co zdaniem obserwatorów wskazuje na polityczne uwarunkowania decyzji.