Przedstawiciele branży turystycznej nad Bałtykiem od miesięcy alarmują o spadającym zainteresowaniu ze strony turystów. Pani Alicja, właścicielka domu wczasowego w okolicach Kołobrzegu, przyznaje, że tegoroczny sezon był dla niej najgorszy od 25 lat. Zmagając się z brakiem rezerwacji, była zmuszona obniżyć ceny do poziomu sprzed trzech lat, co jednak nie przyniosło spodziewanych zysków. "Prowadzenie tego ośrodka nie przynosi mi już spodziewanych dochodów. To już tylko wegetacja" – stwierdza z goryczą.
Pani Alicja podkreśla również, że obecni turyści są wyjątkowo wymagający. "Za nieduże pieniądze oczekują standardu czterogwiazdkowego hotelu. Do tego niektórzy zachowują się bardzo źle, piją i rozrabiają. Najgorsi są młodzi, ale tych staram się unikać" – mówi. Krótkie, średnio czterodniowe pobyty, jakie dominowały w tym sezonie, również negatywnie wpływały na dochody właścicieli obiektów noclegowych. Polacy, chcąc zaoszczędzić, skracali wyjazdy i wybierali tańsze opcje noclegowe, co przekładało się na mniejsze przychody dla branży.
Choć sierpień przyniósł pewne ożywienie, ze wzrostem rezerwacji na poziomie 35% w porównaniu do lipca, dla wielu przedsiębiorców nie był to wystarczający impuls, by mówić o udanym sezonie. Krótkie weekendowe wyjazdy cieszyły się popularnością, zwłaszcza w połowie sierpnia, gdy pogoda dopisała, a kalendarz ułożył się korzystnie. W dniach 15-18 sierpnia zanotowano aż 21% wszystkich wakacyjnych rezerwacji, jednak dla właścicieli obiektów noclegowych puste pokoje w środku tygodnia oznaczały zdecydowanie mniejsze zyski.
Eksperci zwracają uwagę, że Polacy, nie chcąc rezygnować z wyjazdów, wybierają krótsze pobyty i tańsze opcje noclegowe. Obiekty oferujące dobre warunki w przystępnych cenach odczuły mniejszy odpływ turystów, jednak dla wielu przedsiębiorców nad Bałtykiem sezon 2024 pozostanie w pamięci jako jeden z najgorszych w ostatnich dekadach.