Chodzi oczywiście o słynny Proces Synodalny. Rozpoczął go w 2021 roku papież Franciszek, ogłaszając, że trzeba zbudować „inny Kościół katolicki”. Ten „inny Kościół” miałby być właśnie „synodalny” – miałby funkcjonować „inaczej”, jakby bardziej demokratycznie. Przez długi czas nie było wiadomo, o co tu tak naprawdę chodzi. Teraz karty zostały wyłożone na stół.

Synodalną reformę Kościoła katolickiego przygotowuje 14 specjalnych komisji. Dwanaście zostało powołanych przez Franciszka, a Leon XIV dodał do tego dwie. Zajmują się całą paletą tematów: zmianą liturgii; rolą kobiet w Kościele; podejściem do homoseksualizmu; sposobem kształcenia księży; metodą wyboru biskupów; zakresem władzy konferencji episkopatów; relacjami ekumenicznymi; modelem władzy papieskiej; prawem kanonicznym… Wszędzie postulowane są konkretne zmiany.

Na przykład w kwestii roli kobiet. Kościół katolicki w dobie synodalności stwierdził, że trzeba wziąć pod uwagę nową sytuację społeczną, w której kobiety mają zupełnie inną pozycję, niż jeszcze sto lat temu. Dlatego – i to jest pierwszy punkt proponowanej reformy – trzeba szeroko otworzyć kobietom dostęp do władzy w Kościele. Chodzi o to, żeby pełniły kierownicze stanowiska, podejmowały ważne i wiążące decyzje, mówiąc krótko – faktycznie współrządziły. Takie zmiany oczywiście już się dokonują, bo choćby papież Franciszek powierzył kobietom kilka ważnych stanowisk w Kurii Rzymskiej – ale to dopiero początek. Komisja synodalna chce tu gruntownej reformy, która sięgnie także prawa kanonicznego.

Dodatkowo rozważany jest temat dopuszczenia kobiet do sakramentalnego diakonatu. W tym przypadku synodalna komisja nie wyjaśniła, jakie będzie rozstrzygnięcie: decyzja ma zostać ogłoszona w ciągu kilku miesięcy. Środowiska progresywne uważają, że kobiety mogłyby zostawać diakonisami. Długoterminowo miałoby to otworzyć im drogę do kapłaństwa, w tym do zostawania „biskupkami” – tak, jak choćby u anglikanów. Wprawdzie sam papież Franciszek był raczej sceptyczny wobec diakonatu kobiet, a Leon XIV również nie wykazuje tu jakiegoś entuzjazmu – zobaczymy, co się stanie. Szefowie procesu synodalnego – w tym kardynał Mario Grech z Malty – uważali zupełnie inaczej. Dla Grecha dopuszczenie kobiet to diakonatu jest po prostu… wolą Boga, jak się kiedyś wyraził.

Niezwykle ciekawy jest też temat władzy konferencji episkopatów. Dziś biskupi są odpowiedzialni co do zasady tylko przed papieżem. Każdy z nich sprawuje pełnię władzy w swojej diecezji. Gromadzą się w różnych ciałach kolegialnych, takich jak narodowe episkopaty – ale decyzje tych ciał nie są dla nich formalnie wiążące. W czasie Procesu Synodalnego pojawiła się jednak idea, żeby to zmienić. Docelowo miałoby być tak, że jeżeli na obradach konferencji episkopatu zapada jakieś rozstrzygnięcie – to wszyscy biskupi, którzy brali udział w głosowaniu, są nim związani. Nawet, jeżeli głosowali przeciwko. To oznaczałoby jednak głęboką zmianę sposobu rządzenia Kościołem – faktyczne rządy kolegialne zamiast rządów poszczególnych pasterzy. Co ciekawe, komisja synodalna zajmująca się tym niezwykle wrażliwym tematem… jako jedyna nie przygotowała żadnego raportu ze swoich prac. Widać, że za kulisami musi toczyć się niezwykle ostry spór – i czy dojdzie do jakiegoś ograniczenia władzy biskupa diecezjalnego i zwiększenia kompetencji episkopatów, dopiero zobaczymy.

W przypadku innych komisji raporty są jednak wyraziste, tak jak w sprawie kobiet. Komisja liturgiczna chce zdecydowanie większego dopuszczenia świeckich płci obojga do aktywnej roli w liturgii; komisja kapłańska oczekuje zmiany modelu kształcenia, tak, by seminarzyści mieli więcej „kontaktów” ze świeckimi – zwłaszcza z kobietami (sic); komisja ekumeniczna chce dokonać zmiany nauczania ws. interkomunii, czyli udzielania Komunii świętej protestantom (!); komisja zajmująca się homoseksualizmem ma nadzieję jakoś zniuansować i zdywersyfikować katolickie podejście do tego problemu…

Co z tego wszystkiego wyniknie, zobaczymy już wkrótce: ostateczne raporty wszystkich 14 komisji mają trafić na biurko papieża Leona XIV za kilka miesięcy. Być może Ojciec Święty zdecyduje sam, a być może zwoła jakieś dodatkowe gremia, które będą obradować nad konkretnymi zmianami. Jedno jest pewna: synodalna reforma naprawdę idzie naprzód.