W poniedziałek Karol Nawrocki ogłosił, że szefem Kancelarii Prezydenta zostanie Zbigniew Bogucki, były wojewoda zachodniopomorski, adwokat i prokurator. Jego zastępcą będzie Adam Andruszkiewicz, wcześniej wiceminister cyfryzacji. To pierwsze kadrowe decyzje prezydenta elekta przed objęciem urzędu 6 sierpnia.

Bogucki we wtorkowym wywiadzie dla radiowej Jedynki poruszył kwestię relacji Pałacu Prezydenckiego z rządem. Pytany o ewentualną obecność prezydenta na unijnych szczytach, odpowiedział jednoznacznie: – To jest naturalne. Zobaczymy, jak będzie układała się ta współpraca, nazywana kohabitacją (...). Pewnie będzie to współpraca bardzo trudna – ocenił.

Przypomniał także, że mandat prezydenta pochodzi z bezpośrednich wyborów i ma „najmocniejszy charakter demokratyczny”. – Nie wyobrażam sobie, żeby stanowisko Polski na arenie międzynarodowej nie było uzgadniane z prezydentem. To wynika z konstytucji – zaznaczył. Dodał również, że choć rząd ma „pewne pierwszeństwo” w polityce zagranicznej, to prezydent „nikogo nie musi pytać o zgodę”.

Słowa Boguckiego wyraźnie nawiązują do wydarzeń sprzed niemal dwóch dekad, kiedy Lech Kaczyński i Donald Tusk spierali się o obecność głowy państwa na szczytach UE. Kulminacją tego konfliktu był tzw. „spór o krzesło” z 2008 roku. Trybunał Konstytucyjny orzekł wtedy, że prezydent może uczestniczyć w Radzie Europejskiej bez zgody rządu, ale nie jako przewodniczący delegacji. Tę rolę zachowano dla premiera.

Nowa kadencja prezydencka może więc rozpocząć się od powrotu starego konfliktu. Karol Nawrocki wyraża gotowość do uczestnictwa w negocjacjach międzynarodowych. Choć formalnie premier wciąż reprezentuje Polskę na szczytach unijnych, prezydent chce mieć wpływ na ustalanie stanowiska państwa. Z kolei Donald Tusk, obecny premier, znany jest z jednoznacznych opinii na temat tego, kto powinien przewodzić polskiej delegacji.

Czy nowa „kohabitacja” rzeczywiście okaże się tak trudna, jak przewiduje Zbigniew Bogucki? Wiele zależeć będzie od stylu prezydentury Nawrockiego i gotowości obu stron do kompromisu. W tle zaś pozostaje pytanie: kto dziś naprawdę reprezentuje wolę Polaków na arenie międzynarodowej – rząd sprzyjający nielegalnej migracji i oddawaniu pola gospodarki Niemcom i Brukseli, czy prezydent wybrany w powszechnym głosowaniu?