„Rewolucja rozpoczęła straszny swój taniec. W imię wzniosłych idei zniwelowano wszystkie stany, zagrabiono dobra kościelne, zniesiono klasztory, narzucono duchowieństwu konstytucję cywilną, wreszcie proklamowano republikę i poprowadzono króla na rusztowanie, za królem zaś wielką liczbę duchownych, uczonych i możnych. Gilotyna dzień i noc pracowała, a kiedy stępiły się topory, topiono nieszczęśliwych setkami w Sekwanie lub Loarze. W imię idei Voltaire’a i Rousseau’a ogłoszono jawnie ateizm, zburzono lub zbezczeszczono pięćdziesiąt tysięcy kościołów, a na ołtarzu kościoła Notre-Dame postawiono ohydną nierządnicę, mającą wyobrażać rozum, jedyne bóstwo Francji.
Rewolucja, niezadowolona zwycięstwem we Francji, chciała drzewo wolności zatknąć na Kapitolu i wojska republiki wkroczyły do państwa kościelnego. W Rzymie samym rozsiewano doktryny rewolucyjne. Powtórzyły się, acz na mniejszą skalę, sceny paryskie, — przed mostem św. Anioła wzniesiono posąg bogini wolności, depcącej tiarę, znieważono wśród orgii naczynia święte, splądrowano Watykan, i do tego aż przyszło, że brutalny komisarz dyrektoriatu Haller zdarł z ręki papieża pierścień rybaka. Gdy cierpliwy, ale przy tym nieustraszony Pius VI nie chciał zrzec się praw swoich, a lud rzymski począł się burzyć, oświadczono mu (19 lutego 1798), że nazajutrz musi Rzym opuścić. Daremnie wymawiał się wiekiem i chorobą, — dziki republikanin Haller odpowiedział szorstko: „Możesz tak samo umierać gdzie indziej, a jeżeli nie wyjedziesz dobrowolnie, użyję innych środków”.
Jakoż 20 lutego o świcie porwali żołdacy papieża i wywieźli go najprzód do Sieny, potem do klasztoru Kartuzów obok Florencji (30 maja), w końcu do Valence we Francji, gdzie 29 sierpnia 1799 oku zakończył ciernisty swój żywot, ten istny pielgrzym apostolski, umierający na wygnaniu.
Była to wówczas godzina ciemności, i zdawało się, że bezbożność ostateczny tryumf odniesie, a z Piusem VI zstąpi Kościół do grobu. Już mu nawet wrogowie śpiewali „requiescat“; tymczasem Bóg, opiekujący się po wszystkie wieki Kościołem, w jednej chwili dziwne zmiany sprawił. Oto kwiat wojska francuskiego, ze zwycięskim wodzem Bonapartem, zawiódł aż pod piramidy egipskie, spalił jego flotę pod Abukir, ściągnął z dalekiej północy hordy Suworowa, a wyrzuciwszy republikanów za Alpy, zebrał rozproszonych kardynałów na konklawe w Wenecji”.