W 1991 roku wyszłam za mąż. Od samego początku naszego małżeństwa nie mogliśmy mieć dzieci. Ostatecznie po kilku latach Bóg obdarzył nas cudowną łaską – zaszłam w ciążę i urodziłam ślicznego syna.

Z jednej strony wszystko wyglądało dobrze. Byliśmy kochającą się rodziną. Razem uczestniczyliśmy we mszy świętej w każdą niedzielę. Obydwoje z mężem pracowaliśmy na pełny etat i zajmowaliśmy się naszym synem. Jednak praca i opieka nad dzieckiem zaabsorbowały nas do tego stopnia, że zapomnieliśmy o sobie. Chociaż nie kłóciliśmy się, ani nie dochodziło między nami do rękoczynów to przestaliśmy współżyć.

Pewnego dnia jesienią 2006 roku moje życie rozpadło się jak przysłowiowy domek z kart. Od moich dwóch braci, którzy pracowali w tym samym dziale w firmie mojego wujka, dowiedziałam się, że mój mąż miał romans z kobietą, z którą pracował. Załamałam się. Moje serce napełniło się gniewem. Płakałam i krzyczałam. Próbowałam pozbierać się do kupy i pomyśleć nad tym, co powinnam zrobić. W tym czasie moja rodzina i nasi najbliżsi przyjaciele całkowicie opuścili nas i nie chcieli mieć z nami nic wspólnego. Nikt z mojej rodziny nie rozmawiał ani ze mną, ani z moim mężem. Ktoś zaproponował mi, abym wzięła rozwód. Kiedy to usłyszałam miałam wrażenie, że znalazłam się na dnie.

Jednak Bóg nie zostawił mnie samej. Wysyłał mi swoich aniołów, którzy wspierali mnie w tym trudnym czasie. Rodzina mojego męża była całkowitym przeciwieństwem mojej rodziny. Otoczyła nas opieką i zachęcała nas, abyśmy walczyli o nasze małżeństwo. Miałam też przyjaciółkę, która pomogła nam w walce o uratowanie naszego małżeństwa. Rozmawiała z nami przez wiele godzin przypominając nam o miłości Boga wobec nas i naszego małżeństwa. Teraz widzę, że Bóg posłużył się nią, abyśmy zobaczyli jego miłość i łaskę.

Musiałam odseparować się od męża, aby rozpocząć proces uzdrawiania naszego małżeństwa. Mój mąż przeprowadził się do swojego wujka. W domu mieszkałam razem z synem. Chociaż byliśmy w separacji to utrzymywaliśmy kontakt przez wspólne wychowanie naszego dziecka.

Zaufaliśmy Bogu, prosząc Go o pomoc i przewodnictwo. Mój mąż natychmiast udał się do księdza proboszcza w naszej parafii, u którego wyspowiadał się z grzechu, jakim była zdrada małżeńska. Dla nas to było wielkie pocieszenie, że Bóg jest z nami. Sakramenty pokuty i Eucharystii rozpoczęły proces leczenia naszego małżeństwa od środka.

Razem z mężem zaczęliśmy uczęszczać na spotkania z różnymi psychologami. Stopniowo zaczęliśmy dostrzegać, że przez wiele lat zaniedbywaliśmy się i nie troszczyliśmy się o siebie nawzajem. W miarę upływu czasu otwierały się nam oczy. Następnym krokiem było wspólne uczęszczanie na spotkania z terapeutą.

Wybaczenie zdrady mężowi okazało się najtrudniejszym krokiem na drodze uleczenia naszego małżeństwa. To była jedna z tych najtrudniejszych rzeczy, jakie przyszło mi zrobić w moim życiu. Ostatecznie po roku całkowicie wybaczyłam mojemu mężowi zdradę małżeńską. Tym, co sprawiło, że wybaczyłam mężowi zdradę jest moja wiara i rozważanie Męki Pańskiej. Rozmyślałam nad tym, co Pan Jezus wycierpiał podczas swojej męki i ukrzyżowania.

Jednak wybaczenie mojej rodzinie okazało się znacznie trudniejsze od wybaczenia mojemu mężowi zdrady małżeńskiej. Modlę się za moich rodziców, braci i siostry, którzy od 10 lat nie odzywają się ani do mnie, ani do męża, ani do mojego syna.

Proces uleczenia zdrady małżeńskiej zajmuje dużo czasu. Muszę powiedzieć, że nigdy nie chciałam dać za wygraną. Wynikało to z tego, że widziałam postępy, jakie robił mój mąż i zmianę, jaka dokonała się w jego sercu. Bóg w swoim miłosierdziu pozwolił mi to zobaczyć. Nasza wiara w Boga nie pozwoliła na zniszczenie tego, co Bóg zebrał do kupy.

Obecnie nie jesteśmy parą, która nadal walczy o uratowanie rodziny tylko kwitnącym małżeństwem. Codziennie poświęcamy sobie czas i rozmawiamy ze sobą. Bóg sprawił, że odzyskałam męża. Dla niego stałam się nową żoną. Co ciekawe teraz lepiej się rozumiemy i kochamy niż przedtem.

Zawsze jest nadzieja w Jezusie Chrystusie. On umarł za wszystkie nasze grzechy. Jezus ocalił nasze małżeństwo pomimo, że wiele osób mówiło nam, że wszystko jest stracone. Teraz te osoby mogą zobaczyć, że razem z mężem zwyciężyliśmy z ich laickimi poglądami, według których nasze małżeństwo powinno zakończyć się rozwodem. Codziennie dziękuje Bogu za łaski, jakie nam okazał. Jemu chwała za Jego miłosierdzie.

Margaret*

*Imię zmienione ponieważ autorka powyższego świadectwa chciała zachować anonimowość

Tłumaczenie z j. ang. na j. pol: Marcin Rak

Źródło:https://conversationwithwomen.org/2016/09/28/778/​​​​​​​