Jak czytamy na stronie „Do Rzeczy”: „Kolejny, już XXII finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy organizowanej przez Jerzego Owsiaka ruszy w niedzielę 12 stycznia. Tysiące młodych ludzi wyjdą na ulice, zbierając do puszek pieniądze „na zakup specjalistycznego sprzętu dla dziecięcej medycyny ratunkowej i godnej opieki medycznej seniorów”. W najnowszym wydaniu „Do Rzeczy” – kim jest dyrygent WOŚP, Jerzy Owsiak, czyli świecki święty III RP”

Zajawka Pierwsza: „Pieniądze zebrane podczas finałów WOŚP robią wrażenie. W 2011 r. było to ponad 47 mln zł, w 2012 r. – podobnie jak i w 2013 r. – ponad 50 mln zł. Jednak okoliczności, jakie towarzyszą całej imprezie – telewizyjne i radiowe reklamy czy transmisje w telewizji publicznej finansowane z pieniędzy abonentów – budzą wiele wątpliwości. W telewizyjnych zbliżeniach na pierwszy plan wybija się postać podstarzałego showmana w kolorowych okularach. Dzięki zręcznemu PR, bliskim związkom z lewicowo-liberalnym salonem i intensywnej medialnej promocji stał się w Polsce osobą stojącą niemal ponad krytyką i społeczną kontrolą. Jerzy Owsiak bardzo efektywnie walczy o swoje interesy i nie toleruje trudnych pytań oraz krytyki, zamykając przeciwnikom usta procesami. Pałką do tłumienia krytyki jest dla niego niesławny PRL-owski paragraf 212 kk. Procesów przeciw redakcjom, które krytycznie recenzowały poczynania Owsiaka w przeszłości, nie brakowało. Fundacja WOŚP i jej szef pozwali m.in. „Nasz Dziennik” za to, że w 2004 r., relacjonując Przystanek Woodstock, gazeta pisała o łatwo dostępnych na imprezie alkoholu i narkotykach. Idol pokolenia III RP boi się zresztą nie tylko krytyki, ale i trudnych pytań. Przed kilkoma tygodniami brutalnie zareagował na dociekania reportera telewizji Republika, który pytał o wydatki fundacji i dokumentujące je faktury”. O medialnych wojnach Jerzego Owsiaka na łamach „Do Rzeczy” pisze Wojciech Wybranowski.

Zajawka Druga: „Na łamach „Do Rzeczy” także przypomnienie początków medialnej kariery Owsiaka. Jakkolwiek on sam lubi się prezentować jako aktywista walki z komuną, to jego zasługi na tym polu są wątpliwe. Jerzy Owsiak pojawił się w Jarocinie w 1988 r. wraz z enigmatycznym Towarzystwem Przyjaciół Chińskich Ręczników. Jego „happeningi” nie służyły w żadnym wypadku sprawie wolności, a jego działania były na rękę ówczesnemu kierownictwu resortu spraw wewnętrznych. O happeningu w Jarocinie tak pisano w dokumentach: „Hasło wykonawcze happeningu to »Uwolnić słonia«. Wymieniona grupa walczy o poprawę losu zwierząt zamkniętych w zoo (wynika to z głoszonych haseł i przebiegu happeningu). […] Ich zawołanie to »hokus-pokus«.” W tym samym czasie w kopalniach, hutach, stoczniach i na wyższych uczelniach strajkowali młodzi robotnicy oraz studenci. Pozostaje do rozstrzygnięcia kwestia, czy Jerzy Owsiak zdawał sobie sprawę, że jego działania są na rękę władzy komunistycznej, dążącej do zatomizowania społeczeństwa i skanalizowania buntu młodzieży, czy rzeczywiście uważał, iż najważniejszym problemem PRL jest los słoni… „Kombatant samozwańczy” – w nowym „Do Rzeczy”.

Zajawka Trzecia: „A Rafał Ziemkiewicz przypomina, że gdy Jerzy Owsiak, prezenter rozgłośni harcerskiej i radiowej Trójki, rozkręcał akcję rockowej zbiórki charytatywnej, nikt nie podejrzewał, że w niedługiej już przyszłości to nie „Brum” ani „Kręcioła”, ale właśnie Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy stanie się główną przyczyną jego obecności w życiu publicznym. Akcja charytatywna miała być tylko uboczną działalnością, przyczepioną do wielkiej, prężnej dziedziny, jaką wydawała się wtedy „młodzieżowa” muzyka. Można się dziś zastanawiać, czy środowisko, którego tak szybkiego uwiądu nikt się nie spodziewał, nie było już wtedy obiektem zainteresowania którejś z „grup trzymających władzę”. Nikt tego dotychczas nie badał ani nie dociekał – stwierdza Ziemkiewicz. I przypomina, że całe zjawisko polskiego rocka balansowało na granicy między samoograniczającym się buntem a komunistyczną oficjalnością. Byli rockowcy niezłomni, w rodzaju Dezertera czy Kultu, którzy na ile mogli, na tyle odmawiali uczestnictwa w oficjalnym obiegu, i byli młodzieżowi gwiazdorzy mieszczący się w nim równie dobrze co Irena Santor czy Maryla Rodowicz.

Zapowiada się naprawdę świetny numer tygodnika „Do Rzeczy”!

Philo