Nieczęsto się zdarza, by filmowcy w Hollywood sięgali po tak kontrowersyjny temat jak aborcja. W ostatnich latach temat ten był obecny właściwie w jednym filmie - "Loving the Bad Man" ze Stephenem Baldwinem. Z uwagi na to, że większość największych gwiazd kina wspiera finansowo aborcję i granie w filmach pro-life nie jest "trendy", to film nie obfituje w wielkie gwiazdy w obsadzie. Jednak rolę w nim przyjął John Schneider znany ze “Smallville” czy Jasmine Guy z “Kronik wampirów”. Obraz opowiada dramatyczną historię luźno zainspirowaną życiem antyaborcyjnej działaczki Gianny Jassen. Historia kobiety jest niebywała i niesłychanie dramatyczna. Dziś jest ona wielką przeciwniczką aborcji, która na każdym kroku tłumaczy ludziom jak wielką zbrodnią jest „prawo do własnego brzucha”. Jednak nie robi tego jako teoretyk. Ona dosłownie przeżyła aborcję jakiej na niej dokonano.

 

Matka Jassen, Tina, poddała się aborcji w jednej z klinik Planned Parenthood. Kobieta dostała do macicy zastrzyk z roztworem, zawierającym sól i substancje powodujące skurcze. Mieszanka ta wyżera płuca i skórę nienarodzonego dziecka, a kurcząca się macica w ciągu 24 godzin wydala zmasakrowane ciało czegoś co postępowcy nazywają „zlepkiem komórek”. Tym razem zlepek komórek jednak ożył. Dziecko zaczęło płakać. „Kiedy mnie zobaczyli, doświadczyli horroru morderstwa” - opowiadała na jednym ze spotkań Gianna. „Powinnam być ślepa i poparzona, powinnam być martwa, ale urodziłam się żywa. W akcie urodzenia mam napisane: „urodzona w trakcie aborcji”, a poniżej jest podpis lekarza, który tę aborcję przeprowadzał. W wieku 17 miesięcy Gianna został oddana pod opiekę zastępczej matce. Wtedy rozpoczęto rehabilitację dziewczynki. Dziś Gianna lekko utyka i to jedyny znak po próbie zamordowania jej przez lekarzy. Jest ona jednak jedną z najsłynniejszych obrończyń praw nienarodzonych ludzi. Przemawiała między innymi w amerykańskim Kongresie, w brytyjskim parlamencie i w obecności prezydenta Stanów Zjednoczonych. „Kiedy słyszę, że należy dopuścić aborcję w sytuacji, gdy dziecko może być upośledzone, to w moim sercu rozgrywa się horror. Cóż to za arogancja silnych, którzy chcą decydować, kto może żyć, a kto nie. A przecież tym, co ich samych utrzymuje przy życiu, jest miłosierdzie Boga, nawet jeśli oni Go nienawidzą” - mówi kobieta.  


Film “October Baby” wejdzie do wyselekcjonowanych kin w USA jutro. Jej główna bohaterką jest Hannah, 19 letnia studentka college'u, która dowiaduje się, że nie tylko jest adoptowana, ale przetrwała aborcję jako dziecko. Chcąc dowiedzieć się o swojej przeszłości wraz z przyjaciółmi jedzie przez Amerykę szukać swojej matki. W trakcie podróży odkrywa czym jest miłość, nadzieja i wybaczenie. Twórcy filmu przekonują, że wpadli na pomysł napisania scenariusza, gdy usłyszeli historię Jenny. Wybrali oni październik na premierę filmu z uwagi na to, że w listopadzie w Mississippi mieszkańcy będą głosować nad poprawką, która stanowi, że życie człowieka zaczyna się w momencie poczęcia. Nowe prawo może zdelegalizować w tym stanie aborcję.


“Wierzę, że aby zmienić punkt widzenia człowieka , najpierw musisz zmienić jego serce. Mamy nadzieję, że film przyczyni się do takiej zmiany” - napisał operator filmu w liście do The Christian Post. Twórcy filmu, bracia Erwin, przekonują, że zdecydowali się na pierwsze pokazy w Mississippi również po to by przetestować jak reaguje na film publiczność. Jeżeli odniesie on sukces w tym stanie to trafi do ogólnokrajowej dystrybucji na wiosnę przyszłego roku. Gianna Jessen wykonała główną piosenkę do filmu - „Ocean Floor”. Po seansie powiedziała: „Śmiałam się, płakałam i się mocno oczyściłam wewnętrznie. Dziękuję twórcom”.


/

Historia Jessen jest tak niebywała, że gdyby powstała tylko w głowie filmowców, nikt by nie uwierzył, że jest prawdziwa. Filmowcy pewnie zostaliby uznani za wariatów albo propagandystów chrześcijańskich fundamentalistów. Samo przeżycie aborcji mordowanego dziecka jest niemal niemożliwe. Bóg jednak bardzo często poprzez zło doprowadza do dobra. Historia Jessen to prawdziwe misterium iniquitatis. Dzięki działalności dziś już 34-letniej Gianny zapewne wiele kobiet zrezygnowało z zabicia swojego nienarodzonego dziecka. Przeżyła, by dać świadectwo. Jestem ciekaw co dziś mówią na jej widok aborcjoniści? Czy zastanawiają się kiedy stała się ona człowiekiem, którego zabijać się nie powinno? Czy zdają sobie sprawę, że prawo wyłączyło tę kobietę spod ochrony prawnej gdy była dzieckiem? A może według nich nabrała prawo do egzystencji tylko dlatego, że przeżyła makabryczny „zabieg”? Na tym polega prawo w końcu dżungli. Przetrwać mogą tylko najsilniejsze jednostki. W krajach, w których aborcja w III trymestrze ciąży jest legalna, lekarz ma obowiązek ratować życie dziecka, jeżeli aborcja nie przebiegnie „pomyślnie”. Innymi słowy - lekarz musi ratować człowieka jeżeli nie udało mu się go zabić. Ciekawe ilu lekarzy decyduje się na funkcjonowanie w takiej schizofrenii? I ciekawe co myślą medycy z piekła rodem jak patrzą na Jessen? Mają wyrzuty sumienia?     

   

Łukasz Adamski