Heinrich Hamann - to jeden z niezliczonych niemieckich masowych morderców, krwawy kat Polaków i Żydów, hitlerowiec, który w swojej splugawionej diabelską przeszłością ojczyźnie dożył starości.

Hamanna oskarża się o przyłożenie ręki do śmierci 25 tysięcy Polaków i Żydów na Sądecczyźnie. Był szefem tamtejszego gestapo w latach 1939-1943. Własnoręcznie zamordował około 100 osób. Bił na śmierć kobiety i mężczyzn, nawoływał i organizował mordowanie Żydów. Uwielbiał pijackie orgie, pławił się w seksualnej rozpuście. Degenerat po wojnie uciekł z Polski do Niemiec. Tam ukrywał się do 1960 roku. Wtedy zastrzelił po kłótni klienta w restauracji, w której pracował jako kelner. Został zdemaskowany, ale jego niemieccy pobratymcy nie wymierzyli mu nigdy słusznej kary za zbrodnie. Tak, skazano go na dożywocie, choć powinien zostać przekazany w ręce Polaków i publicznie rozstrzelany. Ale ofiarom jego bezwstydnych zbrodni nie było dane patrzeć nawet na to, jak szczezł we więzieniu. W latach 80. wyszedł na wolność. Dokonał żywota w domu spokojnej starości w uzdrowisku Bad Neuenahr. Zmarł w 1993 roku.

Oto jest niemiecka sprawiedliwość. Morderców Polaków, katów Żydów, zwyrodnialców, gwałcicieli i najokrutniejsze bestie w ich kraju mogły po wojnie umierać na wolności, otaczane opieką.

A reparacje? Nie, na to Niemcy nie mają już siły. 

bsw