- Śledztwo w sprawie znieważenia uczuć religijnych przez publiczne znieważenie przedmiotu czci religijnej w postaci krzyża oklejonego pustymi puszkami po piwie marki Lech zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawców – mówi prokurator Monika Lewandowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
- Przecież tak naprawdę śledczy nie musieli nic robić, bo dostali sprawców jak na widelcu – mówi Jakub Szymczuk, fotoreporter prasowy. To on 5 sierpnia zrobił zdjęcia ludzi z krzyżem z puszek. Następnie fotograf odszukał na portalu społecznościowym Facebook grupę młodych ludzi, która zorganizowała happening nazwany "Drogą krzyżową". Swoje fotografie porównał z odnalezionymi profilami organizatorów akcji. Wielu z nich nie kryło swojej tożsamości, na profilach ujawnili imiona, nazwiska, miejsca pracy.
Szymczuk przekazał policji swoje zdjęcia oraz skany profilów z Facebooka. – Tak naprawdę ustalenie, kto brał udział w profanacji krzyża, nie było trudne. Ci ludzie aktywnie udzielali się na portalu, na którym szykowali przeprowadzenie akcji – mówi.
Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie, jednak po miesiącu zostało ono umorzone. Przekonuje, że prowadziła "szereg czynności operacyjnych", ale tego, kto maszerował z krzyżem z puszek, nie zdołała ustalić.
- W toku postępowania zakładano, że jednym ze sprawców może być osoba, która zamieściła wpis na portalu Facebook. Serwer oraz administrator tej strony znajdują się jednak na terenie Stanów Zjednoczonych, brak więc możliwości ustalenia tą drogą jej danych – przekonuje prokurator Monika Lewandowska.
- Absurd! Na Facebooku jest zarejestrowanych 7 mln Polaków. Jeśli prokuratura twierdzi, że gdy któryś z nich popełni np. w sieci przestępstwo, to i tak pozostanie bezkarny, bo portal jest amerykański i nie da się ustalić danych, to jest w tym coś groźnego. Rejestrując się na Facebooku, podaje się imię i nazwisko, adres e-mailowy. W ogóle każdy pobyt w sieci zostawia ślad. Ustalenie danych wskazanej osoby to żaden problem - mówi Artur Kośmider, ekspert fundacji Forum Rozwoju Nowoczesnych Technologii.
Prokuratura tłumaczy się, że Szymczuk nie przekazał im danych osób ze zdjęć i zeznał, że ich nie zna. – Pytano mnie, czy znam tych ludzi, czy wiem, gdzie mieszkają. Oczywiście, że tego nie wiem. Liczyłem, że prokuratura, mając zdjęcia i stronę z nazwiskami organizatorów, sama to ustali – ripostuje Szymczuk.
eMBe/Rp.pl
Podobał Ci się artykuł? Wesprzyj Frondę »