Obiektywna jak zawsze Monika Olejnik zaczęła od przepytywania Przemysława Wiplera o kontrowersyjne wypowiedzi Janusza Korwin-Mikke. Oburzenia słowami lidera KNP nie kryła także Kazimiera Szczuka. Zapowiedziała, że Kongres Kobiet będzie apelował do społeczeństwa, by postawić temu tamę.

W odpowiedzi Wipler zacytował kilka równie kontrowersyjnych cytatów z Janusza Palikota, jak ten o Wandzie Nowickiej, która "chce być zgwałcona". Feministka zauważyła, że różnica pomiędzy nią a posłem polega na tym, że ona jest w stanie przyznać, iż słowa Palikota były skandaliczne.

Szef Republikanów stwierdził natomiast, że Hitler – tak jak Szczuka – był socjalistą i lewakiem, na co feministka zarzuciła mu robienie "politycznego śmietnika". Atakowany z dwóch stron Wipler, który właściwie nie bardzo mógł dojść do głosu, postanowił wyjść z programu przed jego zakończeniem.

Wtedy Monika Olejnik pozwoliła mu na chwilę wyrazić opinię, ale przypominała, że zaraz program się kończy, więc poseł nie zdąży wyjść. Wipler stwierdził natomiast, że cała ta dyskusja to rodzaj ustawki, porównywalnej z sesją Szczuki dla magazynu "Viva!". Dziennikarka postanowiła własną piersią obronić feministkę i wypomniała Wiplerowi ustawkę po tym, jak został poturbowany przez policję.

MaR/Gazeta.pl