Modna przestała także być lokomotywa („wygrywa ta dziewczyna, która najdłużej jest lokomotywą”, cokolwiek miałoby to znaczyć). Dziś nastolatki wykorzystują najnowsze zdobycia techniki, by praktykować sexting. Co to takiego? Nazwa pochodzi z połączenia angielskich słów „sex” i „texting” (wysyłanie wiadomości tekstowych). Cała „zabawa” polega na tym, że za pomocą internetu dzieciaki wysyłają sobie swoje nagie lub półnagie fotki albo filmy nakręcone w intymnych sytuacjach. Jak wskazują różne badania, nawet co piąty amerykański nastolatek deklaruje, że zdarzyło my się wysyłać wiadomości o erotycznym charakterze swoim znajomym. Dlaczego to robili? Jako powody wskazywali chęć rozrywki, nudne życie seksualne (sic!) albo po prostu możliwość upustu naturystycznych cech charakteru.
- Niewątpliwie przesyłanie naszych zdjęć czy filmów komuś, kto nam się podoba, może być ekscytujące. Szczególnie na początkowym etapie znajomości pozwala to parze zbliżyć się do siebie, przełamać bariery i nawiązać „bezpieczny” kontakt na odległość. Kiedy jesteśmy daleko, można w ten sposób chociaż trochę zagłuszyć tęsknotę albo po prostu się pobawić. Wraz z ekspansją smartfonów łatwiejsze stało się także utrwalanie wspólnych przeżyć seksualnych na zdjęciach czy kręcenie prywatnych filmów pornograficznych – napisała Paulina Wawrzyńczyk, publicystka pisma „Zwierciadło”.
Szczerze mówiąc, wysyłanie komuś swoich rozbieranych fotek na „początkowym etapie znajomości” wydaje mi się wątpliwą formą nawiązania relacji (no chyba, że nie ukrywamy jakie mamy plany wobec poznawanej osoby). Wątpię też, że szczęśliwi małżonkowie potrzebują ustawiania kamer w sypialni, żeby ich seks był bardziej ekscytujący. Zostawmy jednak dorosłych i ich rozmaite – często niepojęte dla mnie – fanaberie. Niech wysyłają sobie swoje zdjęcia komu chcą – w końcu to ich problem, jeśli fotki trafią na portale typu wiocha.pl.
Problem pojawia się, kiedy po takie „zabawy” sięgają dzieci. Erotyczny filmik wysłany chłopakowi, którego „kocha się nad życie” szybko może trafić do sieci. I sprawić, że jego autor/ka staje się pośmiewiskiem znajomych. Dziecko bardzo często nie radzi sobie z takim problemem, wpada w depresję, a nawet usiłuje popełnić samobójstwo. Choć odnotowano już przypadki odebrania sobie życia przez nastolatków, którzy naiwnie rozesłali swoje intymne nagrania, moda na sexting jest dzieciaków nie słabnie.
Nawet kilkulatki zamieszczają na popularnych portalach społecznościowych coraz odważniejsze zdjęcia. Jakiś czas temu ze zgrozą odkryłam, że posiadaczką konta na Naszej Klasie została moja ośmioletnia (sic!) siostrzyczka. Zanim skasowałam jej założony pod nieuwagę rodziców profil, przejrzałam zdjęcia jej koleżanek (w tym samym wieku i o 2-3 lata starszych) i niemalże spadłam z fotela.
Dziewczynki publikują zdjęcia w co najmniej dwuznacznych pozach (pewnie skopiowanych z teledysków na MTV albo VIVIE) z tyleż infantylnymi, co – jak na kilkulatki – wulgarnymi opisami, typu: „słodziutka laska” czy „zgrabna pupcia”. Efektem rozerotyzowanej na maksa popkultury jest to, że coraz młodsze dzieciaki zaczynają sięgać po zabawy zarezerwowane tylko dla dorosłych. Nie pamiętam już kiedy moja ośmioletnia siostra zapytała, co to seks, ale chyba było to już całkiem dawno. W sumie jakoś mocno się temu nie dziwię – jak policzyło Stowarzyszenie „Dziecko bez reklamy” w teledyskach muzycznych pokazywane są aż 93 akty seksualne na godzinę (w tym jedenaście scen z „ostrym seksem”, takim jak pełny stosunek i seks oralny). Dzieciaki są właściwie cały czas narażone na obcowanie z treściami o zabarwieniu erotycznym, począwszy od radia, telewizji, prasy, internetu, na reklamie outdoorowej kończąc. Nie dziwne więc, że zaczynają się interesować tematem. Problemem jest jednak to, że w takim wieku zwyczajnie są w stanie go ogarnąć.
W tym momencie pojawia się rola rodziców. A kiedy przeglądałam profile dzieciaków na Naszej Klasie zastanawiałam się, gdzie oni do jasnej cholery są?! Przecież to chodzi także o bezpieczeństwo ich pociech, które mogą stać się łatwą ofiarą dla żerujących w sieci pedofilów i innych zboczeńców! Z ośmiolatek wstawiających fotki z niewybrednymi komentarzami wyrosną nastolatki, które będą chwaliły się na fejsie opalenizną (nie inaczaj, jak z solarium), kozaczkami (jedynie białymi) i ułożonymi w dzióbek ponętnymi (?) usteczkami. A z takich nastolatek... aż strach pomyśleć.
I nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że takie zachowania znajdują odzwierciedlenie we wczesnym (zbyt wczesnym) rozpoczynaniu życia seksualnego. Według badań opisanych w „The Archives of Pediatrics and Adolescent Medicine”, aż 77 procent dziewcząt, które wysyłały kuszące wiadomości ma za sobą inicjację seksualną. Spośród dziewczynek, które nie „bawiły się” w sexting, życie seksualne rozpoczęło 42 proc. ankietowanych. Wśród chłopców odsetek przedstawiał się podobnie: seks uprawiało 82 procent wysyłających erotyczne wiadomości i już 45 procent tych, którzy chętniej piszą SMS-y i maile o innej treści.
Marta Brzezińska