Jeszcze jako ksiądz Tomasz Węcławski, Polak prowadził ulicami Poznania, przyodziany w strój kapłana, wielotysięczne procesje Bożego Ciała. W sobotnie popołudnie w skórzanych spodniach harley'owca maszerował z grupką ok. 250 przedstawicieli lobby homoseksualnego w tzw. marszu równości. Obok niego szła jego żona Beata, działaczka skrajnej lewicy.
W 2007 roku ks. Węcławski zrzucił sutannę, a potem dokonał aktu apostazji z Kościoła. Ożenił się i zmienił nazwisko na Tomasz Polak.
Organizatorzy poznańskiego marszu zapowiadali, że "będzie kolorowo jak nigdy wcześniej", ale skończyło się jedynie na zapowiedziach, bo marsz niczym, poza uczestnictwem Tomasza Polaka, się nie wyróżnił.
Co na ten temat myślą poznaniacy? Nawet przychylna organizacjom homoseksualistów "Gazeta Wyborcza" odnotowała, że marsz zirytował przede wszystkim zwykłych obywateli, narzekających na panoszenie się w mieście "zboczeńców". Oburzenia nie kryli też członkowie organizacji katolickich. - Nie zgadzamy się z poglądami uczestników marszu. Nie akceptujemy też faktu, że zaczyna się on na placu Mickiewicza, a więc w miejscu, gdzie stał kiedyś pomnik Najświętszego Serca Jezusa. W dniu marszu będziemy się tam chcieli pomodlić - mówi obecny na manifestacji Jerzy Pietrowicz, przewodniczący Komitetu Obrony Praw Ludzi Wierzących i Praktykujących.
Zgodnie z tradycją homo-marszów w Polsce, policja i dziennikarze stanowili równie liczną grupę jak manifestanci.
MT/Polskatimes.pl/Gazeta.pl
Podobał Ci się artykuł? Wesprzyj Frondę »