Na wyższych uczelniach w Polsce dochodzi nieustannie do łamania zasady wolności słowa. Wykładowcy, którzy swoje poglądy opierają na zasadach etyki chrześcijańskiej i prawie naturalnym są szykanowani i prześladowani. W zamian lansuje się przesycone lewicową ideologią tzw. gender studies, poglądy propagujące pojęcie tzw. małżeństwa homoseksualnego, relatywizm ludzkiej tożsamości płciowej, odmawiające człowieczeństwa dziecku w fazie prenatalnej itp.

Ostatnio głośna stała się sprawa profesor Ewy Budzyńskiej z Uniwersytetu Śląskiego, której wytoczono na uczelni postępowanie dyscyplinarne. Grupa studentów zarzuciła jej głoszenie poglądów anti-choice, niezgodnych z aktualnym stanem wiedzy i nauki, oskarżyła też Panią Profesor o antysemityzm i homofobię. Rozpoczęto więc na Uniwersytecie Śląskim postępowanie dyscyplinarne. Jak pisze w swoim oświadczeniu Rada Społeczna przy Arcybiskupie Metropolicie Katowickim (która wystąpiła w obronie Pani Profesor), rzecznik dyscyplinarny prof. Wojciech Popiołek zarzucił prof. Ewie Budzyńskiej, że „formułowała wypowiedzi w oparciu o własny, narzucany studentom, światopogląd o charakterze wartościującym, stanowiące przejaw braku tolerancji wobec grup społecznych i ludzi o odmiennym światopoglądzie, nacechowane wobec nich co najmniej niechęcią, w szczególności wypowiedzi homofobiczne, wyrażające dyskryminację wyznaniową, krytyczne wobec wyborów życiowych kobiet dotyczących m.in. przerywania ciąży”. Wprawdzie rzecznik dyscyplinarny UŚ wyjaśnił wkrótce, że zarzut antysemityzmu był bezpodstawny, podobnie jak zarzut „informacji niezgodnej z aktualnym stanem naukowym”, zawnioskował jednak o ukaranie wykładowczyni naganą. Na znak protestu wobec takiego rozwoju zdarzeń, profesor Ewa Budzyńska odeszła z uniwersytetu, a postępowanie zostało zawieszone z powodu epidemii.

Sprawa prof. Ewy Budzyńskiej wywołała ogromne poruszenie w Polsce. Zebrano m. in. 38 tysięcy podpisów pod petycją w jej obronie. Działania wspomagające Panią Profesor podjął m. in. Instytut na rzecz Kultury Prawnej „Ordo Iuris”. Wobec pojawiających się informacji o uchybieniach w postępowaniu dyscyplinarnym wobec prof. Ewy Budzyńskiej, jedna z działaczek ugrupowania „Solidarna Polska” w województwie śląskim, złożyła w Prokuraturze Okręgowej w Katowicach zawiadomienie „w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa w ramach postępowania dyscyplinarnego”. Prokuratura podjęła czynności, których celem jest ustalenie, czy postępowania nie rozpoczęto na skutek nieprawdziwych informacji co do przebiegu zajęć Pani Profesor i przekazywanych na nich treści. Gdyby te podejrzenia się potwierdziły, stanowiłoby to przestępstwo na szkodę prof. Ewy Budzyńskiej polegające na tworzeniu fałszywych dowodów.

Warto dodać, że sama prof. Ewa Budzyńska wystosowała list (dostępny w Internecie: https://www.ordoiuris.pl/sites/default/files/inline-files/Oswiadczenie_prof_Ewy_Budzynskiej.pdf) skierowany do rektora Uniwersytetu Śląskiego prof. Andrzeja Kowalczyka w którym przedstawia nieprawidłowości w postępowaniu dyscyplinarnym. Pani profesor zwraca też uwagę na fakt, że nie otrzymała żadnego wsparcia od władz rektorskich, rektor nie wezwał i nie zaprosił jej na rozmowę, z wyjątkiem jednej sytuacji: poinformowania o rozwiązaniu umowy o pracę.

W trakcie prowadzonego postępowania prokuratorskiego do składania zeznań w charakterze świadków wzywano także studentów. Wywołało to niesłychaną histerię, zwłaszcza w lewicowo-liberalnych środkach masowego przekazu. W sprawie wypowiedziała się też Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która stwierdziła, że prowadzenie postępowania prokuratorskiego w sytuacji, gdy szkoła wyższa ma procedurę dyscyplinarną do rozwiązywania takich spraw, narusza autonomię wyższych uczelni. W oświadczeniu pojawiło się też sformułowanie: Trzeba zatem uznać, że podejmowane obecnie wobec studentów i studentek działania godzą w podstawowe zasady wynikające z wolności dyskusji i sporów naukowych, co przyczynia się do naruszenia zasady autonomii uczelni. Wszczynanie postępowania karnego w związku z wątpliwościami słuchaczy i słuchaczek co do jakości przekazywanych przez wykładowców i wykładowczynie treści wydaje się być znacznym nadużyciem i może mieć charakter zastraszający.

W odpowiedzi oświadczenie wydał także Instytut „Ordo Iuris” Napisał w nim m. in.:
W odniesieniu do „Stanowiska Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w sprawie przesłuchań studentów Uniwersytetu Śląskiego”, należy przede wszystkim podkreślić, że zostało wydane wyłącznie w oparciu o stanowisko Uniwersytetu Śląskiego, który jest stroną sporu dyscyplinarnego z prof. Ewą Budzyńską. To wobec niej rzecznik dyscyplinarny UŚ prof. Wojciech Popiołek skierował wniosek o wymierzenie kary dyscyplinarnej nagany za wygłoszenie wykładu poświęconego percepcji rodziny w kulturze chrześcijańskiej w ramach kursu, na którym omawiano również pozycję rodziny w judaizmie, islamie i kulturze chińskiej. Niedopuszczalna ingerencja rzecznika dyscyplinarnego UŚ w konstytucyjnie chronioną wolność akademicką i przeprowadzenie aktu cenzury wobec prof. Ewy Budzyńskiej wywołało nie tylko oburzenie społeczne, wyrażone w dziesiątkach tysięcy podpisów pod petycją w obronie Pani Profesor, ale spotkało się ze sprzeciwem Solidarności UŚ, wyrazami zatroskania Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego który objął postępowanie nadzorem rzecznika dyscyplinarnego ministra, a nawet z jasnym głosem metropolity Katowickiego abp. Wiktora Skworca.

Wystarczy przypomnieć, że oczywiste uchybienia proceduralne w toku postępowania dyscyplinarnego prowadzonego przez prof. Wojciecha Popiołka obejmowały, ujawnione w protokołach, wzajemne zapoznawanie świadków z treścią ich zeznań, aby z jednolitości wyjaśnień wywodzić prawdziwość zarzutów wobec Pani Profesor Ewy Budzyńskiej.

W toku całego tego postępowania, Helsińska Fundacja Praw Człowieka nie zwróciła się do Pani Profesor ani jej pełnomocników, aby wysłuchać drugiej strony sporu. Eksperci Fundacji nie stanęli także w obronie wolności akademickiej tłumionej bezpodstawnym postępowaniem dyscyplinarnym. Nie opowiedzieli się także po stronie wieloletniej wykładowczyni Uniwersytetu Śląskiego, którą ideologicznie motywowane naciski ze strony władz uczelni zmusiły do rezygnacji z pracy dydaktycznej.

Jednocześnie HFPC wpisała się swym stanowiskiem w nierzetelne przedstawienie istoty dochodzenia prowadzonego przez Policję. Sprawa karna nie dotyczy bowiem studentów UŚ, którzy występują w niej jedynie w roli świadków. Stanowisko Fundacji nie wspomina także, że Pan Profesor Ewa Budzyńska ma w tym postępowaniu status osoby pokrzywdzonej i prawo do reprezentacji przez pełnomocnika, w tym przypadku reprezentujących ją prawników Ordo Iuris. Nie wydaje się, aby celem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka powinno być podważanie prawa pokrzywdzonego do udziału jego pełnomocnika w czynnościach dochodzenia.

W ostatnich dniach pojawił się nowy głos w tej sprawie: „Stanowisko Prezydium Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich oraz Prezydium Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 9 czerwca 2020 r. w sprawie przesłuchań studentów Uniwersytetu Śląskiego”. Czytamy w nim m. in:

Nie czekając na wynik trwającego postępowania dyscyplinarnego w Uniwersytecie, policja i prokuratura podjęły próbę zastąpienia odpowiednich instancji akademickich w ich wewnętrznych procedurach, rażąco naruszając w ten sposób autonomię uczelni, gwarantowaną zarówno przez Konstytucję, jak i przez ustawę – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce.

Akademicki spór wokół poglądów naukowych oraz treści kształcenia stanowi istotę uniwersytetu. W uniwersytetach uczymy studentów krytycznego myślenia i odważnego przeciwstawiania się ewentualnym nienaukowym lub niezgodnym z aktualną wiedzą treściom przekazywanym przez wykładowców. W uczelniach działają wewnętrzne procedury weryfikowania jakości kształcenia, a każdy z wykładowców poddawany jest co najmniej raz w roku ocenie przez studentów – ocenie prowadzonej anonimowo, tak aby zachęcić studentów do bycia krytycznymi i wymagającymi wobec swoich nauczycieli.

Działania podjęte przez organy ścigania wobec osób sprzeciwiających się złej jakości i nierzetelności przekazywanej wiedzy pod pretekstem podejrzenia, że „tworzyły one fałszywe dowody”, są bezprzykładną próbą wywarcia na te osoby presji psychicznej, poprzez odebranie im poczucia bezpieczeństwa, jakie gwarantują tradycyjne, w pełni obiektywne akademickie standardy rozstrzygania tego rodzaju sporów. Takie postępowanie jest nie do pogodzenia z dobrymi obyczajami akademickimi oraz z istotą funkcjonowania instytucji uniwersytetu.

Jak widzimy oświadczenie napisane jest w duchu tekstu wydanego przez Helsińską Fundację Praw Człowieka. Zdaniem Prezydium Konferencji Rektorów i Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego to postępowanie dyscyplinarne powinno załatwiać wszystkie problemy na uczelni. Nie ma jednak w oświadczeniu odniesienia do zarzutów skierowanych wobec trybu w jakim odbywało się to postępowanie na Uniwersytecie Śląskim. Wzywanie studentów na przesłuchanie w charakterze świadków traktuje się jako „zastraszanie” Zapomina się jednak tutaj, że studenci to wprawdzie młodzi, ale już dorośli obywatele, którzy ponoszą konsekwencje swojego działania. Skoro zainicjowali sprawę prof. Ewy Budzyńskiej to muszą teraz uczestniczyć w jej wyjaśnianiu.

Komentarza wymaga wyrażona w komentarzu troska rektorów o autonomię wyższych uczelni. Ostatnia reforma ministra Jarosława Gowina, zwana szumnie „Konstytucją dla nauki” przyznała rektorom na uczelniach władzę ogromną. Nadane im prawo do ustanawiania statutów uczelni tę władzę w wielu przypadkach rozszerzyło aż do absurdu. W praktyce rektorzy obsadzają wszystkie stanowiska na uczelniach. Nawet jeżeli niektóre z nich są obieralne, to często jest to po prostu fikcja. Przykładem mogą być ciała (nie wiadomo do czego potrzebne) zwane radami uczelni. Wybierają je senaty, ale na niektórych uniwersytetach prawo do zgłaszania kandydatów mają wyłącznie Komitety Nominacyjne powołane przez rektora. Proste? Proste i skuteczne! Rektor może z podległym mu pracownikiem zrobić wszystko: zwolnić go pod byle pretekstem, przenieść na niższe stanowisko, zabrać mu zakład lub katedrę, zablokować pieniądze na projekt badawczy, nie przyznać nagrody etc. Na szczeblu wydziałów namiestnikami rektorów stali się, mianowani przez nich (w praktyce) dziekani (na niektórych uczelniach nazywani inaczej). Nie ma już Rad Wydziałów, w których zasiadali m.in. wszyscy profesorowie. Owe rady miały spore kompetencje i kontrolowały prace dziekanów. Dzisiaj skrzywdzony przez dziekana profesor może się odwołać tylko do rektora, który mu odpowiada zazwyczaj: „sami załatwiajcie swoje wydziałowe sprawy”. Sami – to znaczy niech załatwia je dziekan. I koło się zamyka. Najbardziej zastraszonymi gremiami na większości uczelni państwowych są senaty, których członkowie w głosowaniach jawnych (tajne są tylko w sprawach personalnych) rzadko przeciwstawiają się woli obecnego na sali i obserwującego uważnie rektora. Jak wspomniałem Rad Wydziałów nie ma. Senaty sprowadzane są coraz mocniej do roli ciał dekoracyjnych (uroczystości akademickie, togi, łańcuchy, berła etc.) a ich członkowie (z pewnymi wyjątkami) milczą. Większość pracowników naukowych boi się więc narazić władzom uczelni i też milczy. Strach jest potężny i wszechobecny. Zwłaszcza, że niepokorni pracownicy naukowi są rzeczywiście rektorów często poniewierani i poniżani. Dotyczy to także starszych i zasłużonych profesorów. Troska rektorów o autonomię wyższych uczelni brzmi dziwnie w świetle tego wszystko ci się na uczelniach dzieje.

W świetle tego konieczne są działania ustawowe, nowelizujące Ustawę o Szkolnictwie Wyższym. Oczywiście będzie na to czas dopiero po wyborach prezydenckich. Trzeba koniecznie wpisać szereg uregulowań prawnych, takich jak: zwiększenie roli senatów, wprowadzenie ochrony prawnej senatorów uczelnianych przed zwolnieniem, reaktywowanie wydziałów i rad wydziałów kontrolujących dziekanów, likwidacja rad dyscyplin, ograniczenie biurokracji na uczelniach, wprowadzenie limitów zarobków władz uczelni, likwidacja absurdalnego systemu punktowego ocen pracowników i jednostek, wprowadzenie przedstawicieli Ministerstwa czuwających nad wolnością słowa na uczelniach etc.

Przypadek prof. Ewy Budzyńskiej, ale także prof. Aleksandra Nalaskowskiego, prof. Jacka Bartyzela, dr Tomasza Terlikowskiego są groźnymi sygnałami ostrzegawczymi. Potrzebne są szybkie działania legislacyjne, gdyż w wyniku realizowania Konstytucji dla Nauki ministra Gowina mamy do czynienia z największym od końca lat sześćdziesiątych XX wieków kryzysem polskiego szkolnictwa wyższego!

 

Wojciech Polak