Mariusz Paszko, Fronda.pl: Panie Profesorze, jaka jest Pana opinia na temat sytuacji epidemiologicznej w Polsce oraz zachowania i działań, które podejmuje opozycja? Można nawet chyba powiedzieć, których dopuszcza się opozycja?

Prof. Karol Karski: Opozycja przede wszystkim zachowuje się w sposób nieodpowiedzialny. Jak wiemy, podstawowa zasada jest taka, że jeśli ktoś nie jest w stanie pomóc, to przynajmniej nie powinien przeszkadzać. Opozycja natomiast nie zdaje egzaminu także w tym zakresie. Generalnie mówiąc, opozycja w Polsce jest obecnie miałka intelektualnie, a wszystkie ich działania są tylko tego pochodną. Oczywiście są tam też ludzie wartościowi, ale oni się nie przebijają, zostali odsunięci na boczny tor.

Mamy więc do czynienia z próbami przewlekania procedur ustawodawczych. Początkowo deklarowano powszechnie, że ta nowelizacja ustawy dotyczącej pomocy, powszechnie już nazywanej „tarczą antykryzysową” będzie procedowana w możliwie najszybszym terminie. A skończyło się na tym, że marszałek Grodzki musiał być przywoływany do porządku i przez Pana Prezydenta Andrzeja Dudę i przez Pana Premiera Mateusza Morawieckiego. No i ostatecznie zgodził się, żeby to się odbyło w poniedziałek. Natomiast warto się zastanowić, czy potrzebne są tego typu publiczne upomnienia? Czy nie powinno to wynikać z wewnętrznego nakazu moralnego tych ludzi? Bo osoby na tych stanowiskach powinny mieć duże poczucie odpowiedzialności za sprawy obywateli, których te konieczne ustawy dotyczą.

MP: Początkowo zaproponowano w sumie ponad 200 poprawek do uchwalonej przez Sejm ustawy o „tarczy antykryzysowej”.

KK: Bardzo istotne jest przeanalizowanie tych proponowanych poprawek pod kątem realności ich wykonania. To co zrobił Senat staje się już pewną nieodpowiedzialnością. Bo nawet bolszewicy, kiedy obiecywali wszystko wszystkim, to musieli jednak jednym zabrać, żeby spełnić swoje obietnice. Natomiast w przypadku poprawek Senatu mamy do czynienia w znacznej części z nieodpowiedzialnymi propozycjami bez wskazania źródeł finansowania.

Co więcej jest to tworzenie pewnego rodzaju złudzenia, mamienia Polaków, jak bardzo senatorowie opozycji ciężko nad tym pracowali.

MP: Senat zdjął całkowicie zapisy zmian w Kodeksie Wyborczym mówiące o tym, że osoby powyżej 60. roku życia oraz przebywające w kwarantannie mogą głosować korespondencyjnie. Jak Pan Profesor to zinterpretuje?

KK: Rozwiązanie zaproponowane pierwotnie przez Sejm ma na celu zlikwidowanie potencjalnego pola zagrożenia. Teraz Senat działa na rzecz podniesienia zagrożenia, by zrealizować swój cel - jak najszybciej odwołać wybory, gdy nie wiadomo jeszcze, czy będzie to z medycznego punktu widzenia potrzebne. Ujmę to tak. W szczerość i uczciwość intencji opozycji, która ma większość w Senacie, uwierzyłbym wtedy, kiedy ta ich poprawka nie likwidowałaby możliwości głosowania korespondencyjnego dla szeregu osób, ale wprowadzała tę formułę dla wszystkich.

A tutaj jest to bardzo widoczne, że nie jest to dbałość ze strony opozycji o obywateli, ale jest tu manipulowanie wyborcami i próba grania na ich emocjach. Dostrzegam tu również pewne złośliwe działanie tych przedstawicieli obecnej opozycji, którzy wiedzą, że - przez lata swoich działań szkodzących Polsce i Polakom - przegrywają wybory.

MP: A jak odniósłby się Pan Profesor do możliwego terminu przesunięcia wyborów? Czy te wybory powinny zostać przełożone czy raczej nie? Jeśli tak, to o jaki czas?

KK: Osobiście uważam, że dzisiaj jest jeszcze zbyt wcześnie, żeby o tym mówić. Sytuacja jest taka, że wybory mamy za ok. 40 dni. Natomiast jeśli cofniemy się o 40 dni, to nikt wtedy nawet nie przypuszczał, że dzisiaj będziemy się mierzyli z taką sytuacją, w jakiej się znajdujemy. I ta sytuacja może się rozwijać w różny sposób. Oczywiście nadejdzie moment, w którym będzie należało stwierdzić, czy istnieją przesłanki do przeprowadzenia wyborów, czy też do ich przełożenia. Natomiast w tej chwili jest jednak jeszcze zbyt wcześnie. Osobiście odradzałbym komukolwiek granie tą kartą odwołania wyborów, ponieważ to prowadzi w ślepy zaułek.

MP: A jak Pan Profesor oceniłby konieczność wprowadzenia dodatkowych obostrzeń kwarantanny w Polsce? Nadmienię, że przez ostatni weekend policja odnotowała około 700 przypadków naruszenia kwarantanny w naszym kraju.

KK: Pozwolę sobie zauważyć, że społeczeństwo polskie jest bardzo odpowiedzialne. Widzimy, że ludzie jednak co do zasady podporządkowują się tym regulacjom. Nie należy się temu dziwić, bo przecież chodzi w końcu o zdrowie ich i ich rodzin. Natomiast nie potrafię zrozumieć tych, którzy – mówiąc kolokwialnie - w sposób głupi naruszają te zasady. Przecież to służy ochronie ich zdrowia, ich rodzin, bliskich czy rodziców i często też dziadków. Można też powiedzieć, że niektórzy z nich grają w tak zwaną rosyjską ruletkę.

MP: Pan Borys Budka powiedział, że PiS będzie miał krew na rękach, jeśli obywatele pójdą do wyborów 10. maja 2020 roku. Jak Pan odczytuje tą wypowiedź lidera Platformy Obywatelskiej?

KK: W tym momencie – o czym już mówiłem – jest zbyt wcześnie, żeby podejmować decyzję co do tego, czy te wybory mają się odbyć czy nie. To co robi pan Budka, to jest takie zwyczajne partyjniactwo. Podkreślę jeszcze raz, że ta dzisiejsza opozycja jest tak miałka intelektualnie, że doszło do tego, że nie czuje żadnych ograniczeń. Pozbyli się w swoich działaniach jakiejkolwiek odpowiedzialności. Tam odpadły już wszystkie hamulce, tam można powiedzieć wszystko i wszystko zrobić. Oni mają już pełną świadomość, że nie posiadają żadnego wpływy na zmianę rzeczywistości, w której się znajdujemy.

Osobiście uważam, że powinna jednak też tam obowiązywać pewna przyzwoitość.

Spójrzmy też na to z innej strony. Jaki słaby bowiem musi być ten Borys Budka, skoro musi mówić aż takie rzeczy, żeby się przebić w przestrzeni publicznej? Do czego musi się posuwać, żeby zostać dostrzeżonym? Gdyby powiedział coś innego, to nie zostałoby to najzwyczajniej zauważone i odnotowane.

MP: A jak się Pan odniesie do ogłoszenia przez Panią Kidawę-Błońską, że ona zawiesza swoją kampanię prezydencką?

KK: Nie jest tajemnicą, że bardzo mocno dogania ją w sondażach Kosiniak-Kamysz. Choć jest chyba już powszechnie wiadome, że żadne z nich nie ma większych szans w starciu z obecnym prezydentem Andrzejem Dudą.

Z drugiej jednak strony warto zauważyć, że ona nie przestała prowadzić kampanii. Kiedy się przejrzy różne media, to widać doskonale, że była w jednym czy drugim, była albo się wypowiedziała. To są raczej jakieś słabe żarty ze strony opozycji, że ona nie prowadzi kampanii.

Bo gdyby chciała rzeczywiście zakończyć swoją kampanię, to zgłosiłaby rezygnację z kandydowania na piśmie do Państwowej Komisji Wyborczej. To jest realne działanie.

Myślę, że te dziania są podejmowane po to, żeby Platforma miała wytłumaczenie, dlaczego Kosiniak-Kamysz może mieć od niej lepszy wynik. Bo to przecież byłaby kompromitacja.

MP: Dziękuję za rozmowę