O sztuce, artystach i tworzeniu arcydzieła – i to w odniesieniu do każdego człowieka – mówi także św. Jan Paweł II w Liście do artystów. „Boski Artysta, okazując ludzkiemu artyście łaskawą wyrozumiałość, użycza mu iskry swej transcendentnej mądrości i powołuje go do udziału w swej stwórczej mocy”. […] „Nie wszyscy są powołani, aby być artystami w ścisłym sensie tego słowa. Jednak według Księgi Rodzaju, zadaniem każdego człowieka jest być twórcą własnego życia: człowiek ma uczynić z niego arcydzieło sztuki” (1 i 2).

 „Sposób odprawiania rachunku sumienia ogólnego” opisał święty Ignacy Loyola w Ćwiczeniach duchownych (Ćd 43). Uczynił to bardzo zwięźle. Wielu po nim opatrywało jego formułę rachunku sumienia różnymi, dłuższymi i krótszymi, objaśnieniami. W obecnym opracowaniu proponuję nową inspirację. Ufam, że okaże ożywcza dla nieraz kostniejących ram rachunku sumienia. Sięgnę kilkunastu wypowiedzi JEZUSA spoza Pisma Świętego 1. Sam widzę w nich olśniewającą i dostosowaną do naszych czasów Mowę Zbawiciela, niewymownie cenną i piękną 2 (kościelnie potwierdzoną). Kto bardziej niż On potrafi swym finezyjnym słowem skutecznie wyrwać duszę z apatii? On – swoim wyjątkowym słowem – może nam też pomóc odpowiednio podjąć i przeżyć każdy punkt rachunku sumienia. On – Boski Artysta – może sprawić, że rachunek sumienia wykracza (w naszym rozumieniu i wykonaniu) daleko poza mozół rzemieślnika, a staje się działaniem duszpasterza-artysty!

Zakładam, że ignacjański rachunek sumienia znamy, a przynajmniej jesteśmy zainteresowani poznaniem go. Od razu zasygnalizuję jedną z dość często przeżywanych trudności. Wynika ona stąd, że w dość krótkim czasie (zwyczajowo mówi się o piętnastu minutach) mamy nie tylko dojrzeć otrzymane od Boga dobrodziejstwa i za nie z serca podziękować, ale pójść jeszcze znacznie „dalej” w czterech kolejnych działaniach. Bo przecież ważna i znacząca jest także szczera prośba z punktu drugiego. Bardzo ważne i fascynujące jest również to, by coraz sprawniej rozeznawać i właściwie odpowiadać Duchom na nas oddziałującym… Nie do pominięcia – nigdy i pod żadnym pozorem, np. za sprawą jakiejś wreszcie… nowoczesnej i genialnej reinterpretacji – jest także dzielne tropienie największego zła, jakim są nasze codzienne grzechy, a zwłaszcza grzech-korzeń, który wydaje się nam już obumarły, a tymczasem potrafi się w najlepsze znów „zazielenić” i wypuścić liczne odrośle (to wszystko w punkcie 3.). Idąc dalej, koniecznie trzeba nam jeszcze, w kolejnym(4.) punkcie, zapłonąć ogniem możliwie żarliwej skruchy, by dać adekwatną odpowiedź (i odprawę) złości i brzydocie swych grzechów, a jednocześnie, i nade wszystko, otworzyć swe serce na przebaczającą i uzdrawiającą miłość Ojca miłosierdzia (por. 2 Kor 1, 3). Wiadomo, piąty punkt rachunku sumienia też jest po coś! – Tymczasem wszyscy wiemy co nieco o zniechęcaniu się i lenistwie, któremu łatwo jest ulec; i to najczęściej niepostrzeżenie.

Przyznaję, że pięciopunktowy rachunek sumienia jest przedsięwzięciem wymagającym i w pewnym sensie ponad nasze siły. Ośmielę się stwierdzić, że nikt nie sprosta jego wymaganiom (i obietnicom) w długim okresie, jeśli co dzień, czy wystarczająco często, nie odnawia (w jakiś skuteczny sposób) motywacji dla tak właśnie poprowadzonej refleksji i modlitwy. Powiem więcej, potrzebujemy odpowiednio mocnych impulsów, które literę pięciu punktów rachunku sumienia potrafią – dzień po dniu – napełnić duchem i uczynić je (każdy punkt) czymś żywym i naprawdę optymalizującym naszą osobową głębię i nasze relacje. Jednocześnie, co ważne, te impulsy, dynamizujące ku działaniu, nie mogą (a przynajmniej nie powinny) pochodzić (jedynie) z nas samych, a zwłaszcza z bałwochwalczego egocentryzmu czy tym bardziej demonicznej pychy, która kazałaby „piąć się” w górę, porównywać z innymi i delektować się górowaniem. Zdecydowanie nie wolno nam przystać na nieczyste (pomijające czy negujące miłość) źródło energii, zasilającej jakąkolwiek aktywność ducha! Te impulsy, pobudzające nas do pięciu działań w rachunku sumienia, jeśli mają pozostać ewangelicznie czyste i twórcze, to winny przychodzić do nas jako tchnienia Miłości. Ich głównym źródłem może być jedynie dobry Bóg, Który jest Miłością (por. 1 J 4, 8. 16). Słowa Ojca, Jego Syna i Ducha Świętego – zawsze wypływają z Miłości i nam ją przekazują. Mówi się słusznie, że miłość ma niejedno imię 3. Ona wszystko stwarza, przenika, ogarnia. I wykonuje różnoraką pracę w nas. Wciąż ta sama Miłość Boża na różny sposób jest w naszym świecie obecna. Bezustannie nam się udziela i wykonuje różną pracę dla naszego dobra. Tak też może i powinno być w każdym z pięciu punktów rachunku sumienia.

Oddajmy zatem głos Jezusowej Miłości i otwórzmy się na rzeczone impulsy – tchnienia tejże Miłości! „Pozwólmy ogarnąć się Miłości”. Pozwólmy jej być czynną i pomocną w całym naszym życiu, a teraz szczególniej w pięciu punktach ignacjańskiego rachunku sumienia. Tak naprawdę, to Ona – uprzedzająco, towarzysząc nam stale – codziennie współtworzy z nami – w nas i z nas – „arcydzieło sztuki”.

PUNKT 1: Dziękować Bogu Panu naszemu za o otrzymane dobrodziejstwa.

Zalecenie jest jasne. Wystarczy zacząć je osobiście wiernie praktykować. Ale oto możemy twórczo skonfrontować nasze doświadczenie z doświadczeniem kobiety (Francuzki, aktorki… artystki, osoby darem mistycznym obdarowanej), która próbuje rozważyć dobrodziejstwa Boże, a jednocześnie – za sprawą wyjątkowej relacji z Panem – słyszy w sobie rewelacyjne podpowiedzi (locutiones).

„Rozważałam pełnię Jego dobrodziejstw w ostatnich latach mego życia. – „Dziękuj Mi przede wszystkim za moją miłość. Znasz najlepszy sposób dziękowania Mi? Uwierzyć w nią. Uwierzyć nie w całość, ale w każdy z tych drobiazgów, jakie moja czułość wysypuje przed tobą. Czasem dostrzegasz je. Ale o wiele częściej nie dostrzegasz ich... A jednak to jestem Ja. Bo Ja ciebie nigdy nie opuszczam 4.

Jakie to wspaniałe wsparcie i rozwinięcie intuicji św. Ignacego! Dziękować Bogu za dobrodziejstwa to za mało. Nie wolno się na nich zatrzymać. Trzeba je – te wszystkie drobiazgi – nazwać najwłaściwszym imieniem, a jest nim czuła miłość Pana, który nigdy nie opuszcza… (Moimi krótkimi dopowiedzeniami wcale nie wyczerpuję całej treści, to oczywiste).

„Myślałam o wszystkich uprzejmościach, jakimi obsypano mnie w Nantes i o tym, co mnie czekało tutaj ze wspaniałą panoramą Loary wyzłoconą przez silny mróz. – Jakże dobry i piękny jesteś wszędzie, drogi mój Panie! Dla swojej niewdzięcznej oblubienicy, tak lekkomyślnej!

– „A zatem dlaczego tak trudno wierzyć ci w moją miłość. Ta natura, która cię zachwyca, to moja miłość… Ten zachód słońca, który porównujesz do skrwawionej Hostii, to moja miłość… Wszystkie te delikatne względy, których doznałaś podczas twego pobytu w Nantes, tę nieoczekiwaną okazję oddania przez ciebie istotnej przysługi Ja ci przygotowałem w mojej miłości. Czy teraz nie uważasz tego za oczywiste? Dlaczego więc nie pomyślałaś o tym? …Zawsze myślisz, że wszystko dzieje się samo. Nic nie dzieje się samo z siebie. Ja jestem we wszystkim. A moją Istotą jest Miłość. Przejmij się tą myślą” 5.

Gabriela potrafi już zauważać wszędzie Bożą dobroć i piękno, ale też samokrytycznie przyznaje się do braku wdzięczności. Warto zwrócić uwagę – w parokrotnej osobistej lekturze – co Jezus wbija jej do głowy! Czego jej uczy; kładzenia, jakiego znaku równości? I co jej wytyka? O co się natarczywie dopytuje? …

Słowa Jezusa są cenną lekcją, którą należy się przejąć. Ale jak to zrobić?

Gabriela jest uważną i pojętną uczennicą Mistrza. Już odczuwa wagę Jezusowych pouczeń i nalegań, ale nie wie, jak je wdrożyć. Dlatego zadaje pytanie.

– „Jak mam to zrobić?

– „Rozważaj ją często w swym sercu. Stopniowo nabierzesz pewności. Będziesz żyła z Miłością. Nie opuścisz już Miłości. A kiedy będziesz Mnie wzywać, nie powiesz już: ‚mój Boże’, powiesz: ‚moja Miłości’.

I to będzie prawda. A serce twoje rozmięknie jak ziemia pod strumieniem wody.

Ale myśl, myśl o Miłości, bo tym sprawiasz Mi przyjemność. Tak bardzo pragnę, abyś wierzyła! Jak ubogie jest twoje pojmowanie Mnie!

Przypomnij sobie więc, że człowiek został stworzony na obraz Boga. Czyż dziecko nie rozumie swego Ojca? Czy nie istnieją tajemne więzy? I czy serce nie żyje miłością?

Dlaczego się bronisz?… Dlaczego uciekasz?… Przyjdź!” 6.

Te słowa można by opatrzyć uwagami, ale nie w tym rzecz. Rzecz jest w rozważeniu. I to osobistym, wielokrotnym. Jednym ze sprawdzianów uwewnętrznienia zaleceń Jezusa będzie: nie powiesz już: ‚mój Boże’, powiesz: ‚moja Miłości’.

Wskażmy jeszcze centralną trudność, którą codziennie w sobie nie tylko napotykamy, ale i potykamy się o nią, nierzadko upadamy. Otóż próbuje, wciąż na nowo, zawładnąć nami fatalna skłonność, by samego siebie stawiać w centrum i żyć – postrzegać, przeżywać wszystko, myśleć i wybierać – jakby Bóg i Jego przepotężne działanie było bez znaczenia. Z tego musi wyniknąć hołubione przekonanie, że sobie samym wszystko zawdzięczamy.

– W związku z tą sytuacją praktykowanie pierwszego punktu rachunku sumienia ma ogromne i wielorakie znaczenie. Właściwie już w jego obrębie zaczyna dokonywać się fundamentalne nawrócenie – powrót i zwrot do Miłości Boga! Pewno też dlatego, pozostając tylko w obrębie tego działania, miewamy poczucie, że uczestniczyliśmy w czymś bardzo ważnym, odnawiającym i być może wystarczającym – jakby zastępującym dalsze punkty. No ale znacznie lepiej dla nas przejść wszystkie punkty rachunku sumienia.

PUNKT 2: Prosić o łaskę poznania grzechów i odrzucenia ich precz.

 Nasze grzechy mają gorzki smak a ciemna strona naszych serc nie jest atrakcyjna. Gdyby nie imperatyw moralny i poczucie odpowiedzialności za to, co ze sobą robimy, pewnie byśmy w ogóle nie podejmowali tego trudu, który określa 3. punkt rachunku sumienia. Przyzwolilibyśmy na stopniowy zanik poczucia grzechu w nas. Zresztą niektóre (nowsze) interpretacje ignacjańskiego rachunku sumienia chyba w pewnym sensie wpisują się w ten trend. Zdają się twierdzić, że właściwie św. Ignacemu nie chodzi o to, o czym formalnie mówi, że mu chodzi…

Przed pójściem fałszywym tropem (zwłaszcza w obecnej aurze duchowej; przecież twierdzi się nieraz, że największym dramatem naszych czasów jest utrata poczucia grzechu / grzeszności wobec Boga) chroni nas także jasno i mocno brzmiąca treść prośby z drugiego punktu rachunku sumienia. Święty Ignacy grodzi nią drogę w ślepe uliczki… Zamiast się zniechęcać wobec wyzwania, jakim są dla nas własne grzechy i złośliwy wpływ demonów oraz presja światowej dyktatury relatywizmu – zdecydowanie lepiej jest zwrócić się ku światłu i wyzwalającej mocy Chrystusa. I prosić. Ufnie prosić.

– Zobaczmy teraz, co słyszy od Jezusa Gabriela, gdy pewnego razu mierzy się ze swoimi brakami, grzechami. Jezus, bliski i wierny Towarzysz jej życia, nad wyraz obficie odpowiada na wzbierające w jej sercu zniechęcenie.

 „Rozważałam wszystkie swoje braki. – „Nigdy nie zniechęcaj się, ale proś Mnie o to, czego już nie oczekujesz od siebie. Widzisz, że nie jesteś zdolna do odrobiny wytrwałości. Widzisz, że błądzisz we wszystkim: rozszerz swą ufność. Wierz, iż to, czego ty nie zrobisz, uzupełni twój Wielki Brat, ale trzeba Go o to poprosić. Przypomnij sobie, że będę dla was tym, czego oczekiwaliście. Oddaj się bez ograniczeń, a Ja będę dawał ci bez ograniczeń. Czy tak nie jest lepiej? Ale trzeba, abyś pogodziła się w swym sercu z tym, że jesteś niczym, że do niczego nie jesteś zdolna. Pozostań jednak na moim sercu i wierz w moją niezmierzoną miłość” 7.

Zaproponowane antidotum zawiera mocną przestrogę i parę odsłonięć. Jakich, czego i kogo? – sami możemy to wyłuskać ze słów Jezusa! To prawdziwa przygoda, móc odkrywać subtelność i głębię Jezusowych wskazań… Oczywiście, trzeba przejść od fazy olśnienia do czynienia tego, co Jezus zaleca.

Z tej samej dłuższej wypowiedzi odnotujmy jeszcze parę końcowych zdań, w których Jezus demaskuje marność zniechęcania się, a promuje „powolną i cierpliwą pracę” a także „miłosną pokorę” (tak drogą również św. Ignacemu).

„Mogę cię uświęcić w jednej chwili, ale lubię twoją powolną i cierpliwą pracę, która cię utrzymuje w pokorze. Zdobywaj miłosną pokorę. Ona cię podniesie. Zniechęcenie nigdy nie podniosło żadnej duszy.

Idź, idź naprzód. Ja szedłem drogą Kalwarii. I pomimo tylu trudów – doszedłem. Patrz na Mnie. Nabierzesz nowej odwagi. I wyświadczysz Mi ten zaszczyt, by w potrzebie przywołać Mnie na pomoc” 8.

PUNKT 3: „Żądać od duszy swojej zdania sprawy od godziny wstania aż do chwili obecnego rachunku. Czynić to przechodząc godzinę po godzinie lub jedną porę dnia po drugiej, a najpierw co do myśli, potem co do słów, a wreszcie co do uczynków”.

To zwięzłe zalecenie św. Ignacego jest (niby) jasne, czy jednak można uznać je za wystarczające? I tak, i nie. Trzeba postrzegać je jako otwarte na różne kreatywne dopełnienia, objaśnienia i rozwinięcia. Jakimś przykładem takich działań są zaproponowane przez św. Ignacego moralno-prawne wyjaśnienia na temat myśli, słów i uczynków (por. Ćd 32-42). Znakomitą pomoc dla tego punktu rachunku sumienia znajdziemy też w „ON i ja”.

Znamienne jest najpierw to, że Jezus nie pozostawia Gabrieli zdaną na siebie (na jakiś własny, przenikliwy wgląd w siebie), ale wspomaga ją – jak się wspiera małe dziecko – pytaniami!

– „Jak daleko postąpiłaś w naszej miłości? Czy zbliżasz się do Mnie coraz bardziej w myślach twego serca? Czy robisz to częściej i serdeczniej? Czy radujesz się składając Mi jakąś ofiarę? Czy pragniesz coraz bardziej mego Królestwa? Czy dobroć twoja w stosunku do bliźniego jest nadal ograniczona? Widzisz, małym dzieciom często stawia się pytania po to, by zbadać stopień ich pilności. Ty, która znasz swoją słabość i nędzę, stawiaj sobie pytanie, czy twoje nikłe siły jeszcze się utrzymują i jak je wzmocnić. Kiedy człowiek waży się i mierzy, może zająć właściwą postawę. O, jak bardzo potrzebna ci jest właściwa postawa duszy!”

Jest co robić, gdy ma się odpowiedzieć na tak trafne i zasadnicze pytania… Ale Jezus wie, że nie wystarczy skonfrontować nas z prawdą. Sami odkryjmy różne odcienie i akcenty w dalszych słowach Jezusa…

 „Przede wszystkim nabierz odwagi! Jak bardzo początkującym potrzebne są pochwały… Ależ tak, moja maleńka, jesteś zawsze początkującą…, ale z silną wolą wzrastania. Jesteś zawsze aspirantką, jak owe młode zakonnice, które chciałyby przyśpieszyć bieg lat oddzielających je od ślubów zakonnych. Wyobraź sobie liczną klasę szkolną złożoną z dzieci niezdyscyplinowanych i z dzieci pełnych dobrej woli. Czy nie sądzisz, że nauczyciel dołoży wszelkich starań, by dopomóc w pracy i wysiłkach tych, którzy chcą dojść do celu? Twoim nauczycielem jest Bóg. Twoją pracą jest Jego miłość. Kiedy byłaś mała, prowadzono twoją rączkę, abyś pisała: ‚Bóg twój poprowadzi twoje serce, abyś kochała, a czynić to będzie tym radośniej, im częściej będziesz Go o to prosić, bo znasz swoje małe możliwości…’ Żaden nauczyciel nie będzie tak uważnie czuwał nad wysiłkami swego pilnego ucznia”.

– Panie, miłuję Cię od tak dawna, a jeszcze nie umiem Cię kochać.

– „Aby umiłować Ojca i Ducha pożycz sobie moje serce, a żeby kochać swego Chrystusa ofiaruj Mu Jego Mękę” 9.

 

Innym razem Jezus też zada Gabrieli parę pytań, ale o innym charakterze. A najpierw, prosto z mostu – jak w listach do siedmiu Kościołów w Apokalipsie – mówi, co Mu się w nas nie podoba. Diagnozuje mizerię ludzkiego egoizmu i stawia przed oczy ideał pięknego, rozkwitającego życia z Nim i dla Niego.

– „Brak gorliwości o moją chwałę, brak uniesienia. Wasze myśli, wasze czyny nie są urozmaicone, brak im owej żywej intencji by Mi się podobać, by wyciągać do Mnie waszą miłość, tak jak się wyciąga pieszczącą dłoń. Byłoby to życie dla Mnie, a nie dla was… Podnosicie głowę, ale powracacie stale do swego punktu centralnego: egoizmu. Nawet ci najlepsi. Jestem wtedy Istotą oddaloną. Niekiedy Istotą od niedzieli. – Chcę być Istotą wszystkich waszych chwil. Jestem twoim korzeniem: pragnij rozkwitu, który Ja ci przygotowuję. Pragnij owoców – aby je rozdawać. Obserwuj swój wpływ. Czy powinienem ci dawać, jeżeli ty nie przekazujesz? Służ innym: nawet jeżeli oni tobie nie służą. Kochaj Mnie, nawet gdybym Ja ciebie nie kochał. I kochaj Mnie dla Mnie – nie dla siebie. Ofiaruj Mi wszystko, cokolwiek ci dałem. Moja czułość jest tak wielka, że będzie Mi się wydawało, iż wszystko co dla Mnie, pochodzi od ciebie. Aby lepiej Mnie zrozumieć wróć spojrzeniem wstecz i patrz na Mnie od chwili mego dzieciństwa na ziemi. Moja czystość. Moja lojalność. Mój duch ofiary, już wtedy. A przecież byłem tylko małym Dzieckiem wśród innych dzieci. Twoja dusza jest mała. Uczyń ją bardzo prostą. Po co komplikować? Odpowiedz na prostotę swojego Pana. –

Przychodź nieustannie, w każdej chwili. Czy wiesz, co przeszkadza ci przychodzić? Znajdź to i zniszcz” 10.

Zważywszy na to, że chyba najczęściej i najłatwiej zbywamy czy wręcz rezygnujemy z trzeciego punktu rachunku sumienia, proponuję jeszcze jeden fragment, który pomoże nam – może przez kilka kolejnych dni – wydobyć na jaw i nazwać rzeczy (grzechy) po imieniu. Bez uników i retuszu! Jezus wezwie nas do uznania naszych błędów i odważnego zstępowania do dna naszej nędzy. To i dużo więcej…

– „Upokarzaj się z powodu swoich win. To wasze przewinienia czynią was nieszczęśliwymi. Uznajcie wasze błędy. Zstąpcie myślą do dna waszej nędzy. Zobaczcie waszą lekkomyślność. Wasz niedostatek odwagi i energii w podejmowaniu poprawy. Wasz nawyk tkwienia w gnuśności. Wasze zaniedbywanie rozważania o moim życiu, które wam dałem za wzór. Waszą zarozumiałość, zadowoloną z siebie, a nie zdającą sobie sprawy, czym jesteście naprawdę. Waszą postawę, trochę pogardliwą w stosunku do moich Sakramentów.

Czy zabiegacie gorliwie o swe oczyszczenie się w Sakramencie Pokuty? Czy staracie się wzbudzić w sobie głód mojej Eucharystii – Miłości, która chce wam dopomóc w postępie duchowym? Czy nie żyjecie tak, jak byście mieli zawsze pozostać na ziemi?

Tak rzadko kierujecie spojrzenie, choćby ukradkiem, ku życiu przyszłemu, ku waszej jutrzejszej siedzibie, podczas gdy wasze serca już teraz powinny tam przebywać, dziękując Mi, chwaląc Mnie, wielbiąc Mnie przez wszystkie dni i poprzez wszystkie czynności dnia…

Czy przynajmniej ty, moja córko, wypełniłaś Mną swoją duszę? Czy oddychasz tylko dla Mnie? Czy ciągle jeszcze stawiasz swoje sprawy przed moimi? Czy w twojej życiowej drodze masz Mnie stale przed sobą jak światło przewodnie? Czy przyoblekłaś się w moje troski? Czy podjęłaś swoją część pracy nad nawróceniem świata? Czy w obliczu moich męczenników mogłabyś powiedzieć: ‚I ja tam byłam’ – choćby tylko pragnieniem?

Kto Mi dopomoże, jeżeli wy, zjednoczeni ze Mną, nie zewrzecie swoich szeregów?” 11.

PUNKT 4: Prosić Pana Boga naszego o przebaczenie win.

Sama prośba o przebaczenie win dociera do Boga w mgnieniu oka. Równie szybko odpowiada na nią Bóg Ojciec przebaczeniem. Mimo to potrzebny jest nam czas, abyśmy mogli uruchomić i poddać się procesowi nawrócenia całym sercem do Boga. W tym celu – dojrzawszy już swoje uchybienia i grzechy – staramy się jeszcze ważyć je pod względem ciężkości, brzydoty i złości (por. Ćd 57).W podejmowanej drodze nawrócenia czyhają na nas (zwłaszcza w czasie I Tygodnia Ćwiczeń, ale i codziennym rachunku sumienia) różne pułapki i niebezpieczeństwa… Dlatego winniśmy podejmować tę drogę zawsze ubezpieczeni słowem Pana. Tylko w Jego świetle i z Jego pomocą zawsze „lądujemy” w ramionach Miłosiernego Ojca, odbijając się od dna grzechu jak od trampoliny!

Oto słowa Jezusa, które potrafią nas ubezpieczyć i wesprzeć na trudnej drodze nawrócenia. Pierwsza usłyszała je Gabriela Bossis. Dzięki nim biblijne Orędzie Miłosierdzia zostaje uwyraźnione i przesycone nową dawką serdecznej perswazji. Oczywiście, zawsze możemy (a nawet powinniśmy) najpierw przywołać i mieć w pamięci któreś z wielkich i hieratycznych (dostojnych i majestatycznych) zapewnień Boga o Jego niezmiennej woli zbawienia 12 nas, a następnie niejako wzmocnić je słowami, które Duch kieruje do naszego pokolenia. Odczytanie i coraz powszechniejsze przyjęcie Bożego Orędzia, wybrzmiewającego w Dzienniczku św. Faustyny, jest też takim pokornym i ufnym wsłuchaniem w mowę Pana do Kościoła.

 

 „Nie zniechęcaj się. Liczne są drogi postępu duchowego nawet przez upadki. Wołaj do Mnie. Nie obawiaj się krzyczeć, jeśli upadniesz. Ale niech ten krzyk idzie wprost do twego jedynego Przyjaciela.

Wierz w moją moc. Czyż nie chwyciłem Piotra, który zagłębiał się w fale? Czy nie sądzisz, że jestem bardziej skłonny, aby ci pomóc, niż cię utracić? Ach, biedne moje dzieci, jakże mało jestem znany… Ludzie nie chcą Mnie znać, chcieliby, żebym nie istniał… A przecież Ja jestem Istnieniem…

[…]Rozważałam swoją nędzę. – ”Im dziecko mniejsze i słabsze, tym mocniej przyciska się je do serca. 

…Czy nie jesteśmy wszystkim, Jedno dla drugiego?” 13.

Co za znakomite wsparcie i podtrzymanie na drodze! Każde zdanie zasługuje na rozważenie i uwewnętrznienie…

I to ośmielenie, by krzyczeć – z wiarą w moc Pana!

Przytoczę jeszcze dwie wypowiedzi Jezusa, które są jak dwa gotowe „scenariusze” dla jak najowocniejszego przeżycia czwartego punktu rachunku sumienia. Podejmując ten punkt też trzeba chcieć być kreatywnym artystą, otwartym na tchnienie z wysoka. Wciąż musimy wyrywać się z siebie i przechodzić w Boga (św. Ignacy Loyola). Własna pamięć i rozumienie duchowych rzeczy zawodzą; potrzebujemy Boskiego Artysty, który ma w pamięci wszystkie dane do sprawy człowieka i umie je nam podpowiedzieć w niewielu zdaniach, a przy tym w sposób tchnący zawsze miłosierną miłością i ujmującym pięknem. Przekonajmy się o tym jeszcze raz…

 

– „Stań przed moim obliczem. Teraz otwórz swą duszę. Połóż ją jak rozwiniętą tkaninę, przypominając sobie swoje błędy wczorajsze i dzisiejsze. Pokazujesz Mi je nic nie mówiąc. A jednak jest to modlitwa, trzymasz się w pokorze wobec twojej rozpostartej nędzy i tak, milcząc, modlisz się najbardziej wymownie.

Głos sprawiedliwego wznosi się we dnie i w nocy. Czymże jest jego wołanie, jeśli nie wołaniem pokory? Widzisz, że nawet twoje błędy mogą cię zbliżyć do Mnie. Posługuj się nimi, aby je przemienić w miłość wynagradzającą, miłość skruchy. Wszystko ma prowadzić do miłości. Wtedy spotkasz Mnie. A czyż nie zrobiłem już większej części drogi, wychodząc ci naprzeciw?”

– Panie, jesteś tak dobry, nawet w najdrobniejszych sprawach mego życia, a ja Ci tak źle dziękuję!

– „Małe dzieci nie umieją się wysłowić, ale Ojciec czyta w ich sercach. Nie lękaj się! Po prostu idź z wzrokiem utkwionym w Nim. O, wierz w Miłość twego Ojca i Pana!… To takie trudne?… Kiedy widzisz Jego Krzyż? Kiedy sobie przypominasz, że On wydał się w ręce prześladowców? On, Wszechmocny, wydał się! Jaka siła w tym upokorzeniu… Jakiż dowód ofiary… Czyżbyś po tym wszystkim bardziej bała się Go niż kochała?

Stań naprzeciw mojego oblicza. Pojmij nieskończone Miłosierdzie pochylone nad sercem, które Mnie szuka: nie ustawaj w przyzywaniu Mnie!” 14

…Nie uwierzę, że ktokolwiek potrafi być zupełnie samowystarczalny i obejść bez takich pomocy, jak tu przykładowo prezentowane. To iluzja, chcieć rozwijać życie duchowe (a więc relacyjne), zamykając się na miłosne impulsy i snopy światła Bożej Mądrości.

 

 „Rozumiesz, że nigdy nie jesteś sama. Niech to będzie dla ciebie wielką siłą. Siłą do przemawiania do Mnie, ponieważ tu jestem. Siłą do działania, bo mogę ci pomóc, szczególnie wtedy, kiedy przemawiasz do innych. Proś Mnie, bym Ja mówił przez ciebie, nigdy ty sama. Jakież to będzie dla ciebie szczęście. Czy kiedykolwiek zdołasz Mi podziękować? Małżonkowie ziemscy często są zmuszeni rozstawać się. Ja jestem w sercu mojej oblubienicy. Może Mnie w nim zawsze kontemplować. Może Mi otwierać swą duszę wedle swych odczuć i ukrywać się w moich ranach. Pij z nich długimi haustami dla swego uświęcenia. Przepajaj wszystkie swoje władze. Czerp ze Mnie. Bierz ze Mnie i ofiarowując moje zasługi Ojcu, proś Go, by zapomniał o twych grzechach. Nie dość prosicie o przebaczenie. A jednak wiecie dobrze, że otrzymacie to przebaczenie, jeśli będziecie o nie błagać. Jakąż większą radość mógłbym mieć prócz tej, że wam przebaczam! Czy policzyłaś w Ewangelii? Przebaczyłem kobiecie cudzołożnej, Chananejce, paralitykowi, Magdalenie, Piotrowi, moim katom, łotrowi. Przebaczyłbym Judaszowi, gdyby przypadł do moich kolan. A Samarytanka… i tylu nie zapisanych w Ewangelii. Twój Bóg ma serce, które przebacza. Wypłakujcie przede Mną swoje błędy, jeden po drugim. Patrzcie na moje oczy, które je przed wami opłakały. Jednoczcie wasz ból z moim bólem. Czy nie jest to najmniejsze, co możecie zrobić? Wy, którzy sprawiliście, że płakałem?” 15.

PUNKT 5: Postanowić poprawę przy jego łasce

Najpierw powtórzę słowa przytoczone już w punkcie 2. Na końcu też się bardzo przydadzą!

„Mogę cię uświęcić w jednej chwili, ale lubię twoją powolną i cierpliwą pracę, która cię utrzymuje w pokorze. Zdobywaj miłosną pokorę. Ona cię podniesie. Zniechęcenie nigdy nie podniosło żadnej duszy.

Idź, idź naprzód. Ja szedłem drogą Kalwarii. I pomimo tylu trudów – doszedłem. Patrz na Mnie. Nabierzesz nowej odwagi. I wyświadczysz Mi ten zaszczyt, by w potrzebie przywołać Mnie na pomoc” 16.

Czasem szukamy jakiejś przewodniej myśli – hasła, które nadawałoby zasadniczy kierunek naszym czynom. Powinno nim być, i zasadniczo wystarczać, najważniejsze Przykazanie: Miłości do Boga i ludzi! Należałoby mieć je – dla lepszego pamiętania – wypisane na czole, na odrzwiach, na nadgarstku…, jak ludzie Starego Testamentu(por. Pwt 6, 2-8). Czegoś podobnego, w różnych adaptacjach, potrzebujemy i my, kończąc rachunek sumienia i postanawiając poprawę przy łasce Pana. Gabriela prosiła Jezusa o podyktowanie jej wiodącego hasła na cały nowy rok.

–”Moje hasło na ten rok? – „Przechodzenie we Mnie w trakcie twego życia. W ten sposób będziesz umiała przejść we Mnie w chwili twej śmierci. Rozumiesz? Będziesz żyła we Mnie, a jeżeli będziesz się modlić we Mnie, będziesz dobrze widziała Ojca. Jeżeli we Mnie będziesz mówić, nie powiesz byle czego. Jeżeli we Mnie będziesz myśleć, będziesz blisko Ojca.

O moja umiłowana, odrywaj się coraz bardziej od rzeczy ziemskich… Czego jeszcze oczekujesz, jeżeli nie Mnie?”

To zalecenie – pozytywne i fundamentalne – zostało dopełnione przynagleniem, uroczo zobrazowanym.

– ”Zachowaj swoją suknię bez skazy. To znaczy – bez plam dobrowolnych. Gdybyś spacerowała na wsi i jakaś jeżyna lub zielona trawa splamiłaby twoją białą suknię, byłoby do drobnostką. Ale gdybyś w niej wycinała nożyczkami dziury lub robiła atramentem ordynarne rysunki, co za niedbalstwo!… Jakie wzgardzenie pięknem. A przecież dusza to poważniejsza sprawa, ponieważ jest ona moim obrazem”.

I jeszcze raz powrót do zasadniczej orientacji.

[…] „Daj Mi swoje pragnienie przebywania we Mnie zawsze. Opróżnij z mebli swoje wnętrze, wszystkie twoje niepotrzebne myśli ziemskie po to, by zamieszkać u Mnie w wielkich przestrzeniach nieba. Wejdź razem z twym Oblubieńcem na drogę ofiar. Nie obawiaj się czynić ich zbyt wiele. On tyle zrobił dla ciebie!… Poświęcaj się, ale nic o tym nie mów. O, te nasze piękne wspólne tajemnice. Zapomniałaś o nich, Ja ci je przypomnę; są utrwalone w moim sercu. Chciałbym… (pozwolisz, że Ja także wyrażać będę życzenia?). Chciałbym, aby życie we Mnie stało się dla ciebie stałym zwyczajem. To tak upragnione zjednoczenie z moim stworzeniem może zdziałać wielkie rzeczy: pomagać Mi w nawróceniach. Czy chcesz Mi pomóc? Pomóc Mi uświęcić cię. Czy chcesz? I, jak zawsze, mówię ci: ‚Próbuj. Stawiaj pierwsze kroki. Ja będę kontynuował’” 17.

Tyle (żeby nie przegadać, a przede wszystkim położyć akcent na osobiste powroty do zdań pełnych treści). Jedynie jeszcze słowo o pokucie, która dzieje się już w całym procesie nawrócenia w rachunku sumienia, ale ma też jakąś (różną) kontynuację i po Spowiedzi, i również po codziennym rachunku sumienia.

[…] „I czyń pokutę za wszystkie własne egoizmy i samolubstwa innych. Rozumiesz? Pokuta powinna być radosna i odbywać się w radości, ponieważ ona zadośćczyni i pochodzi z miłości. Smutny jest grzech, ta ciągła skłonność do miłości własnej, która wam często każe zapominać o waszym Bogu. A ty próbuj zamienić miłość własną na miłość do Boga: nie pamiętać już o sobie, jakaż to ulga! I jakie nowe wejście we Mnie. Bo nowe to zawsze Ja. Jestem Nieskończonością, a wy zostaliście stworzeni dla Nieskończoności” 18.

***

Warto (w celach mobilizacyjnych i jako rodzaj przestrogi) zapytać: Jaka jest główna przyczyna naszych niepowodzeń w rachunku sumienia, a i we wszelkiej naszej modlitwie? Odpowiem w ten sposób; gdyby rachunek sumienia nigdy dla nas nie był czy w jakimś momencie przestał być modlitwą przeżywaną jako miłosne spotkanie osób, to jego sensowność i atrakcyjność musiałyby spaść do zera! Ewentualne inne motywy i racje za rachunkiem sumienia, raczej nie potrafiłyby długofalowo mobilizować nas do wiernej, codziennej praktyki. Tylko rachunek sumienia realnie wspierany rzeczonymi miłosnymi impulsami – może być owocnie i chętnie praktykowany. Tylko w imię uroku i mocy Miłości zdobywamy się na maksimum (czy choćby minimum) uważności, z którą podejmujemy – retrospektywnie i aktualizująco – nasze relacje. Jakie? Te najważniejsze: z Trójcą Boskich Osób, z bliźnimi, z sobą samym i bogatym światem podarowanym nam przez Stwórcę.

Zapewne zgodzimy się ze stwierdzeniem, że to właśnie podstawowe relacje, które codziennie, lepiej lub gorzej, przeżywamy, mają dla nas ogromne znaczenie. Dzięki nim rozwijamy się, a bycie człowiekiem nabiera sensu i raduje nas jego smak… Oczywiście, warunkiem (sine qua non) wszelkich relacji jesteśmy my sami, czyli ja, poszczególna osoba, której niezbywalną godność i nieodwołalną wartość nadaje sam Stwórca. Relacje, w które wchodzimy i przeżywamy, mogą być przez nas postrzegane jako dobre bądź złe, twórcze bądź szkodliwe, miłe bądź przykre, znaczące i mniej ważne, harmonijne bądź zaburzone. Zależnie od rangi relacji (choć każda ma znaczenie) różny też bywa stopień naszego zaangażowania i „dawka” trudu wkładanego w pielęgnowanie danej relacji…

I koniecznie jeszcze słowo o wymogu fundamentalnym. Użyję tu porównania ze świata naszych osobistych komputerów. Nie możemy użyć np. przeglądarki do stron internetowych bez uruchomienia wpierw całego systemu operacyjnego, który umożliwia instalowanie i korzystanie z różnych aplikacji… Nasze codziennie przeżywane cztery główne relacje można by porównać do czterech aplikacji… Każda z nich otwiera przed nami wielkie pole możliwości, działań, interakcji, przeżyć, obdarowań. Do tego wszystkiego trzeba jednak wpierw włączyć, że tak powiem, system operacyjny osoby (jako takiej). Trzeba uruchomić… siebie – osobę z jej świadomie przeżywanymi zdolnościami poznawczymi, wolitywnymi, uczuciowymi. Trzeba (wpierw) tu i teraz chcieć być całym sobą obecnym (przytomnym) – i dla siebie, i dla drugiego. Trzeba się obudzić (z uśpienia czy letargu, z marnej egzystencji na powierzchni, z podległości zniewoleniom i manipulacjom) i być świadomym siebie – ze swoją bogatą naturą dziecka Bożego, z jego możliwościami, powołaniem, wielkimi pragnieniami. Ta cała rzeczywistość osoby jako osoby pozostałaby, w pewnym zasadniczym sensie, pusta (jakby nic czy niewiele znacząca), gdyby nie „oprogramowało” jej Boże Objawienie, a więc Bóg Stwórca ku nam wychodzący, odsłaniający Siebie i pragnący udzielać nam Siebie coraz pełniej! Za sprawą wychowania religijnego i świadomie podjętego życia duchowego 19 oraz dzięki otwarciu siebie na wpływ wielkiej (zewangelizowanej) kultury, jesteśmy zasadniczo gotowi wejść (wchodzić codziennie i nieustannie) w pełne treści interakcje i wielobarwne relacje, których doskonałe zwieńczenie objawi się, gdy nastąpi koniecBóg będzie wszystkim we wszystkich (por. 1 Kor 15, 24. 28).

W komputerach wszystkie ważne i pożyteczne programy uruchamiamy (ewentualnie dogrywamy nowe elementy) niemal jednym czy paroma kliknięciami. W sferze życia osobowego i religijnego rzeczy nie dzieją się tak prosto i łatwo… Czasem ulegamy dezorientacji i zniechęceniu… Nie wiemy, co „kliknąć” i skąd wziąć energię, by uruchomić siebie zgodnie z podwójnym Przykazaniem Miłości! Na szczęście dynamizuje nas i niejako energetyzuje wpisany w nas moralny imperatyw, czyli tak naprawdę Duch Święty, w nas obecny i tak działający, byśmy potrafili – mimo licznych przeszkód i utrudnień – optymalizować nasze związki i więzi z Bogiem, z bliźnimi itd. I by czynić to nie w duchu woluntaryzmu i dla egocentrycznego perfekcjonizmu, ale w imię realnej mocy Miłości „z góry zstępującej” i dla lepszych wzajemnych odniesień… Oczywiście, chcąc się z kolei uchronić przed postawą kwietystyczną, decydujemy się na gruncie Bożej Miłości, aby z konsekwencją ponawiać – porządnie zorganizowaną – modlitewną refleksję, jaką święty Ignacy sam wypróbował i nam podpowiada, m. in. w pięciu punktach rachunku sumienia.

Znając wartość i ogromne znaczenie codziennego rachunku sumienia w doskonaleniu siebie (serca) i naszych relacji, słusznie niepokoimy się naszymi niepowodzeniami i poczuciem bezradności w skutecznym wychodzeniu z „rachunkowego” impasu. Wiemy, że mogą nam pomóc dobre komentarze i trafne inicjacje w ducha, a nie tylko literę, metody rachunku sumienia. Kto je zna i ceni, niech do nich cyklicznie powraca. W ramach Kursu Duchowości otrzymujemy kolejną porcję objaśnień oraz inicjacji… Również tę „moją”, jakoś osadzoną w ponad ćwierćwiecznym czerpaniu wiele z „ON i ja” – od… samego Jezusa, jak jestem o tym (wraz z Kościołem) głęboko przekonany.

Częstochowa, 5 listopada 2016 AMDG et BVMH o. Krzysztof Osuch SJ

Pełna wersja referatu – wraz z aneksem – jest na moim blogu: http://osuch.sj.deon.pl Zapraszam!

Link do całego referatu: http://osuch.sj.deon.pl/2016/11/06/codzienny-rachunek-sumienia/

1 Gabriela Bossis, ON i ja, Rozmowy duchowe Stwórcy ze stworzeniem. Wyd. Michalineum 1992 (i kilka późniejszych wydań), t. 1-3. 
2 W referacie o kierownictwie duchowym inspirowałem się – w sposób podobny jak teraz – również książką: Gabriela Bossis, ON i ja. Zobacz: Krzysztof Osuch SJ, Z praktyki kierownictwa duchowego, w: W kręgu kierownictwa duchowego, t. 2, red. Urszula Chmiel, Wyd. M, Kraków 1994, s. 37-47. A także: Krzysztof Osuch SJ, Jezus – nasz towarzysz, w: Przyjdę niebawem. Rozważania na czas kryzysu, leku i powrotu Jezusa, Wyd. WAM, 182-190. 
3 Można tu przypomnieć Kontemplację dla uzyskania miłości z Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli! 
4 Gabriela Bossis, ON i ja, tom III, nr 52, 7 listopada 1946.
5 Gabriela Bossis, ON i ja, t. III, nr 3, 3 stycznia 1946.
6 Tamże. 
7 ON i ja, t. II, nr 243, 26 sierpnia 1943. 
8 Tamże. 
9 ON i ja, t. III, nr 267, 3 listopada 1949
10 On i ja, t. III, nr 210, 13 stycznia 1949
11 On i ja, t. III, nr 145, 19 lutego 1948. 
12 Choćby, przykładowo, te: Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.  Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu (J 3, 15-18). Bóg okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Tym bardziej więc będziemy przez Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz przez krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni (Rz 5, 8-9).
13 ON i ja, t.I nr 816, 8 sierpnia 1940. 
14 ON i ja, t. II, nr 376, 18 października 1945
15 ON i ja, t. II, nr 256, 30 grudnia 1943.  Parę innych cennych fragmentów przenoszę do Aneksu. 
16 ON i ja, t. II, nr 243
17 ON i ja. t. II, nr 123 i 124, 1 stycznia 1942
18 ON i ja. t. II, frag. nr 381, 22 listopada 1945
19 To mówiąc, wydobyłem jak też najważniejsze elementy wielkiej kultury (uprawy, która rozwija i uszlachetnia człowieka). Mówiąc zwyczajnie i tradycyjnie, chodzi o uważnie i pobożnie odnawiane akty wiary, nadziei i miłości, których źródłem i celem oraz zasadniczą treścią jest sam Bóg!