Dorota Kania kieruje działem krajowym „Gazety Polskiej Codziennie". W lutym 2011 r. została skazana z artykułu 212 kodeksu karnego za opublikowanie cztery lata wcześniej krytycznego artykułu o Ryszardzie Bieszyńskim, byłym funkcjonariuszu komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, a po 1990 r. pułkowniku Urzędu Ochrony Państwa.
W maju ub. roku za felieton na temat płk. Bieszyńskiego został również ukarany znany dziennikarz śledczy Jerzy Jachowicz. Sąd skazał go na grzywną w wysokości 16 tys. zł. W obronie Doroty Kani oraz Jerzego Jachowicza listy poparcia podpisało setki osób.
Pod naciskiem opinii publicznej sądy obu instancji, które skazywały Jachowicza, poparły jego wniosek o ułaskawienie. Pozytywnie zaopiniował go także prokurator generalny Andrzej Seremet i we wrześniu 2011 r. wniosek trafił do Kancelarii Prezydenta RP. – Od blisko roku panuje cisza. Myślę, że Bronisław Komorowski częściej czyta moje krytyczne teksty na jego temat niż wniosek o moje ułaskawienie – mówi Jerzy Jachowicz.
Dorota Kania złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Stanu w Strasburgu, który ją zarejestrował.
– Wyrok sądu karnego to nie tylko skazanie mnie na wielotysięczne koszty, ale także wpisanie mojego nazwiska do Centralnego Rejestru Skazanych. Ta sprawa pokazuje, w jaki sposób walczy się z dziennikarzami niepokornymi wobec władzy – mówi nam Dorota Kania.
Amerykanie zwrócili uwagę, że w 2010 r. za zniesławienie w mediach polskie sądy ukarały grzywnami 44 osoby. Są wśród nich politycy, naukowcy, eksperci i dziennikarze. – Za zniesławienie w Polsce można być ukaranym nawet wyrokiem więzienia – wskazują pracownicy Biura Demokracji, Praw Człowieka i Pracy w Departamencie Stanu.
Zdaniem autorów raportu o prawach człowieka obowiązujące w Polsce prawo ograniczyło w naszym kraju wolność słowa i prasy. Pracownicy Departamentu Stanu zwrócili też uwagę, że działaniem przeciwko wolności słowa i wolności prasy jest uznawanie za przestępstwo wypowiedzi, publikacji i treści w internecie, które zniesławiają urzędników państwowych.
– Do tej pory w sprawie ograniczania wolności słowa w Polsce wypowiadały się międzynarodowe instytucje, także Centrum Monitoringu i Wolności Prasy. Sprawa jest doskonale znana polskim elitom politycznym, które przed każdymi wyborami zapowiadają zmianę prawa, a po wyborach o tym zapominają. W efekcie mamy nadal obowiązujący artykuł 212 kk, który jest wygodny dla polityków, by dławić wolność słowa i kneblować niewygodnych dziennikarzy, co podkreślił w swoim raporcie Departament Stanu USA, zamieszczając w nim nazwiska polskich dziennikarzy – mówi nam Wiktor Świetlik, szef CMiWP Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
eMBe/GPC