Zadziwiała mnie zawsze jego pewność (siebie i swych sądów o Duchu Świętym). Pewność, której nie uświadczy się nawet w pismach mistyków, w tym też sensie papież wydawał się mistykiem najpierwszej wielkości. Zdawało się nieraz, że Duch jest papieską sekretarką, która ma jedynie przykładać pieczęć do przedkładanych jej przez pontyfika dokumentów. Jednak to nie ta pewność zadziwiała mnie najbardziej. Jeszcze wyraźniejsza była swoista... beztroska.
Zdawało się, że w swej zupełnej ufności w Boże miłosierdzie (tak, jak je papież rozumiał) uznawał Franciszek za zbędną troskę o zbawienie dusz, bo to było przecież "(taken for) granted". To właśnie uważam za jego pieczęć papieską, jego bullę. O ile etyka w jej katolickiej wykładni kładzie przede wszystkim nacisk na unikanie czynienia zła i ma zatem zasadniczo prewencyjny charakter, o tyle papież zdawał się należeć do tych, którzy pragną pomnażać dobro (tak, jak je papież rozumiał), a czynione przy tym zło było ceną nieuniknioną, rodzajem myta płaconym na rogatkach miasta zamieszkiwanego przez ludzi dobrych.
Tymczasem... "nikt nie jest dobry" (Mk 10,18). Przyjęcie tych słów u jednych prowadzić będzie do wniosku, że należy zatem zobojętnieć na zło, i że skoro ono jest powszechne, to właściwie go nie ma (nie można go wyodrębnić, zarysować, pokazać granicy); innym jednak każe zachować szczególną czujność i doprowadzi do wychowania ludzi osobliwie pokornych, wzdragających się stale na myśl o złu, które przecież czynią i czynić będą. Ich kroki i czyny stają się coraz cichsze. Jednych i drugich łączy jedynie zdecydowanie, oddanie swej sprawie. Dla pierwszych jest nią "miasto dobrych ludzi", dla drugich - zbawienie własnej duszy i nieszkodzenie zbawieniu dusz innych. Jak osiągnąć to ostatnie? Prosto. Zbawienie własnej duszy osiąga się poprzez nieszkodzenie zbawieniu dusz innych, a nawet dbanie o ich zbawienie, troskę o nie, jego umiłowanie ("miłość własnego zbawienia, miłość cudzego zbawienia"). ***
W sporze o życie ludzkie stosuje się dwie te hermeneutyki, a każdy z nas zajmuje tu jedno, określone stanowisko: in dubio pro vita humana, in dubio pro libertate ("w razie wątpliwości rozstrzygać za życiem ludzkim" - "w razie wątpliwości rozstrzygać za wolnością"). Otóż zdawałoby się, że pierwszym i podstawowym obowiązkiem papieża jest zawsze i wszędzie rozstrzygać "in dubio pro vita aeterna". Jak rozstrzygał zmarły pontyfik: "za życiem wiecznym" czy "za wolnością", pozostawiam Państwa ocenie. Sądzę, że w tej jednej kwestii papież Franciszek zostawił nas niepodzielonymi.
+Niech spoczywa w pokoju wiecznym+
+Niech Bóg w swym miłosierdziu obdarzy go życiem wiecznym+
Justyna Melonowska