Biuro Senatu natychmiast oczywiście zaprotestowało, Małgorzata Kidawa-Błońska zadzwoniła z pretensjami do Kamińskiego, a przychylne Platformie media ogłosiły, że Kamiński chce korzystać ze służbowego samochodu w niekontrolowany sposób i to on narusza standardy. Kamiński odgraża się, że doprowadzi do wyjaśnienia całej sprawy na posiedzeniu Komisji Etyki Senatu, ale kiedy ona zostanie zwołana, póki co nikt nie wie.

W całej tej dziwnej sprawie parę rzeczy rzuca się w oczy. Po pierwsze wicemarszałka z PSL nie wsparł Władysław Kosiniak-Kamysz, lider tej partii. Nie słychać było też żadnych głosów oburzenia na domniemaną inwigilację Kamińskiego ze strony czołowych ludowców. Dlaczego? To ciekawe pytanie.

Po drugie Kamiński ogłosił swoje oskarżenie pod adresem biura sejmowego w Wielki Piątek po południu. Nikt z doświadczonych polityków nie rozpętuje afery, jeśli zbliża się trzydniowy okres świąt. Kamiński musiał wiedzieć, że sprawa ucichnie w czasie świątecznej przerwy w politycznym życiu. A osobą którą wybrał do ataku jest Małgorzata Kidawa-Błońska, polityk który w realnej hierarchii ważności nie odgrywa zbyt istotnej roli.

Pojawia się więc pokusa, by postawić hipotezę, że ludowcom chodzi o jakąś inną sprawę, która ich głęboko zaniepokoiła. Do ataku na szeroko rozumiany obóz Platformy wybrali właśnie Michała Kamińskiego, bo ten dysponuje niewątpliwie talentem aktorskim. Zazwyczaj umiejętnie modeluje ekspresję oburzenia i umie robić to z dużym znawstwem. Zresztą trzymany jest na dworze Władysława Kosiniaka-Kamysza specjalnie do takich ról.

Czyżby chodziło o to, by ostrzec Donalda Tuska, że PSL nie da się spychać do narożnika w jakiejś znacznie bardziej ważnej, acz nieznanej nam sprawie?

Pamiętajmy, że parę miesięcy temu partner ludowców Szymon Hołownia komentował ujawnienie swoich dość mętnych relacji z Collegium Humanum we Wrocławiu, przedstawiając to jako wynik działania służb specjalnych.

Owszem, wtedy sprawę zaklajstrował sam Donald Tusk ogłaszając, ż nie wierzy zarzutom, że Hołownia chciał sobie obstalować dyplom na wrocławskiej uczelni bez zbytniego nakładu pracy, ale wiele osób zaklęcia ze strony PO nie przekonały.

Niezależnie od tego, jak przebiegają wektory gier i gierek na linii Trzecia Droga – Platforma, to w szerszym planie cała ta awantura nie przynosi chluby Koalicji 13 grudnia. Dlatego te zabawy mogą skończyć się dla koalicjantów PO nie najlepiej. Polacy mogli usłyszeć od stosunkowo wysoko usytuowanej osoby – marszałka Sejmu, że inwigilowanie koalicjanta przez PO uważa on za coś jak najbardziej prawdopodobnego. A to więcej mówi o relacjach w Koalicji niż tuzin ataków ze strony PiS. Jak się zdaje w koalicji rządzącej jest dziś, jak w niektórych pensjonatach dla seniorów. Wszyscy się znają i nie lubią. Jedyne co ich łączy to żądza władzy. Pytanie tylko, ile wytrzymają bez tego wybuchowego paliwa.

Piotr Semka